Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nad Niemnem
Andrzejowa Korczyńska wyszła za mąż będąc młodziutką, piękną i posażną panną. Wielu konkurentów ubiegało się o jej rękę, ale wybrała najmniej bogatego i noszącego najskromniejsze nazwisko. Wniosła mu w posagu piękny majątek – Osowce. Dom, w którym mieszkała nazywano pałacem. Tutaj urodziła się i spędziła prawie całe życie, z wyjątkiem ośmiu lat, które upłynęły jej u boku męża. Dzieliła wszystkie przekonania i dążenia męża, ale jej „arystokratyczna” osobowość oddzielała ją od problemów ludu. Nie wynikało to z pychy czy pogardy, ale nie wyobrażała sobie, że mogłaby zniżyć się do obcowania z prostymi, niewykształconymi i pozbawionymi manier ludźmi.
Żałowała, że nie może przez to całkowicie uczestniczyć w życiu Andrzeja, który doskonale rozumiał położenie najniższych warstw i był przyjacielem chłopów. Znalazła inny sposób pomocy ubogim: własnoręcznie szyła dla nich odzież i w swoim domu uczyła chłopskie dzieci, które na czas „lekcji” były schludne i nie musiała obawiać się, że jej wrażliwa natura ucierpi w jakikolwiek sposób. Po śmierci ukochanego męża przywdziała czarny, żałobny strój. Jej suknie były skromne: „Do ascetyzmu skłonna, zbytków żadnych nie pragnęła i nie używała; żałobne jej suknie kosztowały niewiele; stare sprzęty były jej najmilszymi; próbując samą siebie przekonała się nieraz, że przez długi czas pozostawać mogła na pożywieniu najgrubszym i najszczuplej wymierzonym. Nieraz chęć do życia w dobrowolnym, surowym ubóstwie przybierała w niej rozmiary gorącej żądzy.”
Za poniżające uważała interesowanie się sprawami materialnymi, kolidujące z wyznawanymi przez nią ideałami. Niezrozumiałe dla niej było to, że człowiek musiał troskać się o swój byt. Dlatego, po stokroć, od „raportów” rządcy o prosperowaniu Osowiec, wolała finezyjną literaturę, duchowe rozważania, skromne robótki ręczne. Ponadto, we wszelkich decyzjach gospodarczo – finansowych, pomagał jej szwagier – Benedykt.
W podobnym duchu pani Andrzejowa starała się wychowywać syna - Zygmunta. Zapewniła mu najlepszych nauczycieli, stroiła w eleganckie „arystokratyczne” ubrania: „Przed panią Andrzejową stał właśnie na stole pięknie wykonany i oprawiony portret dwunastoletniego chłopca w stroju francuskim zeszłego stulecia z aksamitu i koronek złożony, z opadającymi na plecy strugami ufryzowanych włosów.” Sposób wychowywania Zygmunta nie podobał się zwłaszcza Benedyktowi. Stwierdził on, że dziecko wyrasta na „francuskiego markiza, nie na polskiego obywatela, na panienkę, nie na mężczyznę.”
Doradzał, by posłać chłopca do publicznych szkół, ale pani Andrzejowa zignorowała jego rady. Nie wyobrażała sobie, żeby jej syn, przeznaczony do wyższych celów, mógł się zetknąć z taką pospolitością. Familia Korczyńskich była zadowolona, gdy pojawił się kandydat na małżonka dla wdowy. Próbowano zeswatać ich ze sobą, a Benedykt łudził się, że mężczyzna prawidłowo pokieruje wychowaniem jego bratanka. Nic z tego nie wyszło, bo młoda wdowa, początkowo nawet akceptująca rady rodziny, nie wyobrażała sobie, że może zniweczyć pamięć o najdroższym mężu: „Nie, ona zapomnieć nie mogła ani wyrzucić z siebie tego, co tak głęboko zapadło w jej istotę i samo jedno dotąd ją wypełniało.”„Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej – streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa PetniakAndrzejowa Korczyńska wyszła za mąż będąc młodziutką, piękną i posażną panną. Wielu konkurentów ubiegało się o jej rękę, ale wybrała najmniej bogatego i noszącego najskromniejsze nazwisko. Wniosła mu w posagu piękny majątek – Osowce. Dom, w którym mieszkała nazywano pałacem. Tutaj urodziła się i spędziła prawie całe życie, z wyjątkiem ośmiu lat, które upłynęły jej u boku męża. Dzieliła wszystkie przekonania i dążenia męża, ale jej „arystokratyczna” osobowość oddzielała ją od problemów ludu. Nie wynikało to z pychy czy pogardy, ale nie wyobrażała sobie, że mogłaby zniżyć się do obcowania z prostymi, niewykształconymi i pozbawionymi manier ludźmi.
Żałowała, że nie może przez to całkowicie uczestniczyć w życiu Andrzeja, który doskonale rozumiał położenie najniższych warstw i był przyjacielem chłopów. Znalazła inny sposób pomocy ubogim: własnoręcznie szyła dla nich odzież i w swoim domu uczyła chłopskie dzieci, które na czas „lekcji” były schludne i nie musiała obawiać się, że jej wrażliwa natura ucierpi w jakikolwiek sposób. Po śmierci ukochanego męża przywdziała czarny, żałobny strój. Jej suknie były skromne: „Do ascetyzmu skłonna, zbytków żadnych nie pragnęła i nie używała; żałobne jej suknie kosztowały niewiele; stare sprzęty były jej najmilszymi; próbując samą siebie przekonała się nieraz, że przez długi czas pozostawać mogła na pożywieniu najgrubszym i najszczuplej wymierzonym. Nieraz chęć do życia w dobrowolnym, surowym ubóstwie przybierała w niej rozmiary gorącej żądzy.”
Za poniżające uważała interesowanie się sprawami materialnymi, kolidujące z wyznawanymi przez nią ideałami. Niezrozumiałe dla niej było to, że człowiek musiał troskać się o swój byt. Dlatego, po stokroć, od „raportów” rządcy o prosperowaniu Osowiec, wolała finezyjną literaturę, duchowe rozważania, skromne robótki ręczne. Ponadto, we wszelkich decyzjach gospodarczo – finansowych, pomagał jej szwagier – Benedykt.
W podobnym duchu pani Andrzejowa starała się wychowywać syna - Zygmunta. Zapewniła mu najlepszych nauczycieli, stroiła w eleganckie „arystokratyczne” ubrania: „Przed panią Andrzejową stał właśnie na stole pięknie wykonany i oprawiony portret dwunastoletniego chłopca w stroju francuskim zeszłego stulecia z aksamitu i koronek złożony, z opadającymi na plecy strugami ufryzowanych włosów.” Sposób wychowywania Zygmunta nie podobał się zwłaszcza Benedyktowi. Stwierdził on, że dziecko wyrasta na „francuskiego markiza, nie na polskiego obywatela, na panienkę, nie na mężczyznę.”
Zygmunt wyrastał na egoistycznego chłopca. Matka, dbając o jego wykształcenia, zapewniała mu najlepszych nauczycieli. Jeden z nich odkrył w nim talent malarski. Nie było pewne, czy posiada dar, czy sugestia pedagoga była tylko próbą przypodobania się pani Andrzejowej. Od tamtej chwili matka starała się rozwijać w synu duszę artysty. Jego obraz został wyróżniony na jednej z wystaw.
Młodzieńcowi przypadła do gustu kuzynka – Justyna Orzelska. Spędzali razem czas, czytali poezję, Zygmunt przez chwilę myślał o małżeństwie, ale później wyjechał do Monachium i przywiózł stamtąd dużo bardziej odpowiednią dla siebie żonę – młodziutką Klotyldę – pannę piękną i bogatą. Zgodę na ślub wymogła na rodzicach Klotyldy sama pani Andrzejowa, sugerując, że pod opieką jej syna, dziewczyna będzie bezpieczna. Po ślubie młodzi zamieszkali w Osowcach, ale panu młodemu szybko znudziła się małżonka. Nie angażował się również w sprawy osowieckiego gospodarstwa i, podobnie jak matce, nie podobały mu się „raporty” rządcy. Wolał czytać, rozmyślać, czasem malować, ale i sztuka zaczynała go nudzić. Po „światowym” życiu, które poznał, wszystko co działo się na wsi było dla niego prozaiczne. Nie mógł tu znaleźć natchnienia w twórczej pracy.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33
Szybki test:
Osobą postrzeganą przez Benedykta jako „persona non grata” był:a) Bolesław Kirło
b) Zygmunt Korczyński
c) Teofil Różyc
d) Jan Bohatyrowicz
Rozwiązanie
Ojciec panny Orzelskiej grał na:
a) harmonijce
b) pianinie
c) fortepianie
d) skrzypcach
Rozwiązanie
Różyc polecił pani Benedyktowej niezawodną na wszelkie dolegliwości „paliatywę”, była to:
a) strychnina
b) aspiryna
c) morfina
d) kokaina
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies