Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nad Niemnem
Niespodziewanie do grona dołączył Witold z nieodzownym towarzyszem – psem Marsem, a zaraz po nich przybyła Antolka, wyrażając ubolewanie, że Jankowi będzie przykro, gdy dowie się o wizycie Justyny w sąsiedztwie. Jan był akurat zajęty zwózką siana na łące. Fabian żalił się na niewielką ilość posiadanych gruntów. Znał swoje położenie, wiedział, ze nie jest zbyt bogaty, ale uważał się za zacnego i prawego gospodarza. Był dumny z synów, zwłaszcza ze starszych (Michała i Adama), którzy cieszyli się dobrą opinią i szacunkiem w okolicy.
Następnego dnia Leonia podarowała Marcie wyhaftowane przez siebie pantofle, a Witold starał się wymóc na matce pozwolenie na udział siostry w weselu Fabianowej córki. Pani Emilia słysząc jego propozycję, bardzo się oburzyła. Benedykt uważał, że młoda dziewczyna nie może być „ciągana” po chłopskich weselach. Stary Korczyński nalegał, by syn wstawił się za nim u Darzeckiego. Chodziło o rozłożenie na raty długu wobec siostry. Witold stanowczo odmówił. Zachowanie syna irytowało ojca i potęgowało w nim uczucie niezrozumienia i samotności.
Wkrótce po zakończeniu żniw, do posiadłości Korczyńskich przybył Zygmunt. Pretekstem jego wizyty były sprawy majątkowe, ale chodziło mu głównie o spotkanie z Justyną. Benedykt wrócił wówczas z sądu i był w doskonałym humorze. Sprawa z Bohatyrowiczami zakończyła się dla niego pomyślnie, przeciwnicy zostali dodatkowo obciążeni wysokimi kosztami procesu. Ich adwokat nie tylko nie dotrzymał terminu wniesienia apelacji, ale oszukał naiwnego Fabiana, wykorzystując jego niewiedzę co do rozległości spornych gruntów. Wmówił mu, że proces będzie dla niego korzystny, a szala zwycięstwa przechyli się na stronę Bohatyrowiczów.
Zygmunt pobiegł do na górę do pokoju Justyny. Chciał rozmówić się z panną, upewnić się, czy już go nie kocha, a przy okazji sprawdzić prawdziwość pogłosek o jej domniemanym ślubie z Różycem. Ponownie mamił dziewczynę, zapewniając ją o dozgonności i szczerości swoich uczuć. Zaprzeczał, by kochał Klotyldę. Zaproponował Orzelskiej udział w miłosnym trójkącie i zamieszkanie w Osowcach. Justyna kategorycznie odmówiła. „Oferta” kuzyna zbulwersowała ją. Wiedziała, czym są i jak się kończą romanse. Jej ojciec był tego świetnym przykładem, a matka wiele przez niego wycierpiała. Stwierdziła, że nie żywi do niego żadnych uczuć i nie chce być odpowiedzialna za łzy Klotyldy: „Ja nie chcę, by ktokolwiek przeze mnie płakał.”
Po powrocie z Korczyna młody dziedzic Osowiec odbył rozmowę z panią Andrzejową. Dyskusja bardzo poróżniła oboje. Syn poinformował matkę, że nie jest na wsi szczęśliwy. Nie potrafił znaleźć natchnienia, by rozwijać swoją pasję. Przyzwyczaił się do innego życia, podróży, zbytku, obcowania w kręgach o znaczącym pochodzeniu. Uczynił rodzicielkę winną swojemu nieszczęściu. Tak go przecież wychowywała. Zaproponował, by sprzedała Osowce i razem z nim i z Klotyldą wyjechała. „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej – streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa PetniakNiespodziewanie do grona dołączył Witold z nieodzownym towarzyszem – psem Marsem, a zaraz po nich przybyła Antolka, wyrażając ubolewanie, że Jankowi będzie przykro, gdy dowie się o wizycie Justyny w sąsiedztwie. Jan był akurat zajęty zwózką siana na łące. Fabian żalił się na niewielką ilość posiadanych gruntów. Znał swoje położenie, wiedział, ze nie jest zbyt bogaty, ale uważał się za zacnego i prawego gospodarza. Był dumny z synów, zwłaszcza ze starszych (Michała i Adama), którzy cieszyli się dobrą opinią i szacunkiem w okolicy.
Następnego dnia Leonia podarowała Marcie wyhaftowane przez siebie pantofle, a Witold starał się wymóc na matce pozwolenie na udział siostry w weselu Fabianowej córki. Pani Emilia słysząc jego propozycję, bardzo się oburzyła. Benedykt uważał, że młoda dziewczyna nie może być „ciągana” po chłopskich weselach. Stary Korczyński nalegał, by syn wstawił się za nim u Darzeckiego. Chodziło o rozłożenie na raty długu wobec siostry. Witold stanowczo odmówił. Zachowanie syna irytowało ojca i potęgowało w nim uczucie niezrozumienia i samotności.
Wkrótce po zakończeniu żniw, do posiadłości Korczyńskich przybył Zygmunt. Pretekstem jego wizyty były sprawy majątkowe, ale chodziło mu głównie o spotkanie z Justyną. Benedykt wrócił wówczas z sądu i był w doskonałym humorze. Sprawa z Bohatyrowiczami zakończyła się dla niego pomyślnie, przeciwnicy zostali dodatkowo obciążeni wysokimi kosztami procesu. Ich adwokat nie tylko nie dotrzymał terminu wniesienia apelacji, ale oszukał naiwnego Fabiana, wykorzystując jego niewiedzę co do rozległości spornych gruntów. Wmówił mu, że proces będzie dla niego korzystny, a szala zwycięstwa przechyli się na stronę Bohatyrowiczów.
Zygmunt pobiegł do na górę do pokoju Justyny. Chciał rozmówić się z panną, upewnić się, czy już go nie kocha, a przy okazji sprawdzić prawdziwość pogłosek o jej domniemanym ślubie z Różycem. Ponownie mamił dziewczynę, zapewniając ją o dozgonności i szczerości swoich uczuć. Zaprzeczał, by kochał Klotyldę. Zaproponował Orzelskiej udział w miłosnym trójkącie i zamieszkanie w Osowcach. Justyna kategorycznie odmówiła. „Oferta” kuzyna zbulwersowała ją. Wiedziała, czym są i jak się kończą romanse. Jej ojciec był tego świetnym przykładem, a matka wiele przez niego wycierpiała. Stwierdziła, że nie żywi do niego żadnych uczuć i nie chce być odpowiedzialna za łzy Klotyldy: „Ja nie chcę, by ktokolwiek przeze mnie płakał.”
Kobieta odmówiła, usprawiedliwiając jednocześnie swoje postępowanie wobec niego: „ – A ja marzyłam...że tu właśnie, w otoczeniu rodzinnej natury, wśród ludzi najbliższych ci na świecie, twórcze zdolności twoje najpotężniej w tobie przemówią... że raczej tu właśnie najpotężniej przemawiać będzie każda roślina i każda twarz ludzka, każde światło i każdy cień...że właśnie soki tej ziemi, z której i ty powstałeś, jej łzy i wdzięki, jej słodycze i trucizny najłatwiej wzbiją się ku twojej duszy i najpotężniej ją zapłodnią...”
Rodowe korzenie pani Andrzejowej tkwiły w Osowcach. Tu również był grób ukochanego i jedynego mężczyzny jej życia. Nie mogła i nie potrafiłaby żyć gdziekolwiek indziej. Zatroskana spytała Zygmunta, czy byłby szczęśliwy, gdyby poślubił Justynę. Zaprzeczył. Zrozumiała, że syn jest przede wszystkim zaślepionym własną miłością egoistą. Uznała swoją porażkę wychowawczą. Utwierdziła ją w tym opinia mężczyzny na temat własnego ojca i chłopów. Włościan nazwał bydłem, a ojca szaleńcem - idealistą walczącym o przegrane sprawy. Twierdził, że nazwisko ojca nieraz przynosiło mu ujmę, naznaczało piętnem niższości.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33
Szybki test:
Jacica to:a) gad
b) płaz
c) ryba
d) owad
Rozwiązanie
Proces Benedykta z Bohatyrowiczami dotyczył kawałka:
a) lasu
b) pola
c) mokradeł
d) łąki
Rozwiązanie
Kirłowa miała:
a) siedmioro dzieci
b) sześcioro dzieci
c) czworo dzieci
d) pięcioro dzieci
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies