Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nad Niemnem
W stodole tańcowano na całego. Zamyśloną Justynę znalazł ją Jan. Prawił jej komplementy i nieśmiało poprosił o gałązkę jarzębiny. Młodych spostrzegła Domuntówna, która zdecydowała się wziąć udział w weselu. Przybyła wraz z dziaduniem. Jej garderoba wzbudziła wiele dyskusji i kontrowersji. Tym razem była zbyt strojna: „Na rękach miała białe rękawiczki, w ręku papierowy wachlarz malowany, a od całej jej osoby biły błyski złoto i srebro udających szpilek, kolczyków, bransolet.”
Otoczyli ją bracia i adorator – Kazimierz Jaśmont. Stała się dla niego uprzejmą, by wzbudzić zazdrość w Janie, ale ten zdawał się tego nie widzieć. Poirytowana rzuciła kamieniem w rozmawiającą parę. Swoim postępkiem przysporzyła sobie wrogów i naraziła się na niepochlebne opinie. Bracia Domuntowie wzięli ją w obronę i gotowi byli stanąć do walki, która być może by wybuchła, ale sytuację załagodził Jan. Utwierdził obecnych, że to był tylko żart panny Jadwigi – jego przyjaciółki z lat dziecinnych. Chciała go zwyczajnie przestraszyć, a potem z jego strachu dowcipkować.
W tej niezręcznej sytuacji zastał wszystkich Julek. Przybiegł i zaprosił gości na „wycieczkę” po Niemnie. Czółna stały już gotowe u brzegów rzeki. Wkrótce z wody dobiegał śpiew weselników. Ludowe pieśni na przemian śpiewali mężczyźni i kobiety. Ale nie wszyscy mieli ochotę do zabawy. Fabian w towarzystwie chłopów siedział zasępiony w świetlicy. Przyprowadzono do nich Witolda. Mężczyźni wybrali go na pośrednika między dworem a zaściankiem. Ufano, że jego wstawiennictwo u ojca może pomóc rozwiązać kłopotliwą finansową sytuację Fabiana i kilku Bohatyrowiczów, którzy przystąpili do procesu.
Zebrani poczęli prosić młodzieńca, by im pomógł, Początkowo odmawiał, nie wierząc w efektywność swojego „orędownictwa”, ale postanowił spróbować. Przekonał się do ich pomysłu ostatecznie, gdy naświetlili mu swoje położenie oraz uczynili powiernikiem swoich żalów. Usłyszał wówczas wiele złego o własnym ojcu. Benedykt, według zebranych, był ciemiężycielem uciśnionych i bezwzględnym wyzyskiwaczem, który wielokrotnie poniżał ludzi, traktując ich bardzo przedmiotowo:„Raz pan Korczyński na całe pole i przed gromadą ludzi od próżniaków i hultajów nas łajał, kiedy w gorący czas robotnika znaleźć nie mógł, a my w najem do niego iść nie zechcieli. (...)
Cudzemu, a do tego i gardzicielowi, ciał naszych i dzieci naszych ani na jeden dzień w niewolę nie zaprzedamy i na pańskie ubligi albo, broń Boże, i ekonomskie popychanie dobrowolnie wystawiać się nie będziem. Lepiej już głód cierpieć i w zgniłych chatach mieszkać, niżeli w egipską niewolę za marny pieniądz iść! Ale gdybyśmy w panu Korczyńskim nie cudzego i nie gardziciela, ale przyjaciela i opiekuna naszego obaczyli, gdyby każdy mógł zaprzysiąc, że na jego polu obchodzenia się ludzkiego dozna, ho! ho!...”
Powoływali się przy tym ma brata Benedykta – Andrzeja. Wspominali go z nutą nostalgii: „(...) Nieboszczyk pan Andrzej to był swój! (...) Krótko on żył na świecie, ale wiele dobrego zrobił, a bez niego my jak barany na rzeź odłączone zostali. Ni do kogo przytulić się, ni od kogo rady i światłości zaczerpnąć nie mamy.”„Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej – streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa PetniakW stodole tańcowano na całego. Zamyśloną Justynę znalazł ją Jan. Prawił jej komplementy i nieśmiało poprosił o gałązkę jarzębiny. Młodych spostrzegła Domuntówna, która zdecydowała się wziąć udział w weselu. Przybyła wraz z dziaduniem. Jej garderoba wzbudziła wiele dyskusji i kontrowersji. Tym razem była zbyt strojna: „Na rękach miała białe rękawiczki, w ręku papierowy wachlarz malowany, a od całej jej osoby biły błyski złoto i srebro udających szpilek, kolczyków, bransolet.”
Otoczyli ją bracia i adorator – Kazimierz Jaśmont. Stała się dla niego uprzejmą, by wzbudzić zazdrość w Janie, ale ten zdawał się tego nie widzieć. Poirytowana rzuciła kamieniem w rozmawiającą parę. Swoim postępkiem przysporzyła sobie wrogów i naraziła się na niepochlebne opinie. Bracia Domuntowie wzięli ją w obronę i gotowi byli stanąć do walki, która być może by wybuchła, ale sytuację załagodził Jan. Utwierdził obecnych, że to był tylko żart panny Jadwigi – jego przyjaciółki z lat dziecinnych. Chciała go zwyczajnie przestraszyć, a potem z jego strachu dowcipkować.
W tej niezręcznej sytuacji zastał wszystkich Julek. Przybiegł i zaprosił gości na „wycieczkę” po Niemnie. Czółna stały już gotowe u brzegów rzeki. Wkrótce z wody dobiegał śpiew weselników. Ludowe pieśni na przemian śpiewali mężczyźni i kobiety. Ale nie wszyscy mieli ochotę do zabawy. Fabian w towarzystwie chłopów siedział zasępiony w świetlicy. Przyprowadzono do nich Witolda. Mężczyźni wybrali go na pośrednika między dworem a zaściankiem. Ufano, że jego wstawiennictwo u ojca może pomóc rozwiązać kłopotliwą finansową sytuację Fabiana i kilku Bohatyrowiczów, którzy przystąpili do procesu.
Zebrani poczęli prosić młodzieńca, by im pomógł, Początkowo odmawiał, nie wierząc w efektywność swojego „orędownictwa”, ale postanowił spróbować. Przekonał się do ich pomysłu ostatecznie, gdy naświetlili mu swoje położenie oraz uczynili powiernikiem swoich żalów. Usłyszał wówczas wiele złego o własnym ojcu. Benedykt, według zebranych, był ciemiężycielem uciśnionych i bezwzględnym wyzyskiwaczem, który wielokrotnie poniżał ludzi, traktując ich bardzo przedmiotowo:„Raz pan Korczyński na całe pole i przed gromadą ludzi od próżniaków i hultajów nas łajał, kiedy w gorący czas robotnika znaleźć nie mógł, a my w najem do niego iść nie zechcieli. (...)
Cudzemu, a do tego i gardzicielowi, ciał naszych i dzieci naszych ani na jeden dzień w niewolę nie zaprzedamy i na pańskie ubligi albo, broń Boże, i ekonomskie popychanie dobrowolnie wystawiać się nie będziem. Lepiej już głód cierpieć i w zgniłych chatach mieszkać, niżeli w egipską niewolę za marny pieniądz iść! Ale gdybyśmy w panu Korczyńskim nie cudzego i nie gardziciela, ale przyjaciela i opiekuna naszego obaczyli, gdyby każdy mógł zaprzysiąc, że na jego polu obchodzenia się ludzkiego dozna, ho! ho!...”
Chłopi przekonywali Witolda, że gdyby ich godnie traktowano, byliby świetnymi robotnikami, tym bardziej, że sami są posiadaczami niewielu gruntów, a mają liczne rodziny. Wysunęli pomysł dzierżawy rolniczych terenów Korczyńskiego i uprawianiu jego pól: „ (...) u pan Korczyńskiego dużo ziemi, a u nas dużo rąk (...)” Przypomnieli historię rodu Bohatyrowiczów, pomnik swoich fundatorów, uzasadniając tym samym trwałość swojej familii oraz wskazując rodowe korzenie. Rozmowa przetykana była urywkami pieśni dobiegających znad Niemna. Melodie i słowa wpadały przez otwarte okno świetlicy.
Rozdział IV
Witold rozmawia z ojcem, przedstawia mu sytuację bohatyrowickicch włościan oraz ich opinię o nim. Benedykt zgadza się darować dług pieniężny, pojednuje się z synem. W zaścianku wszyscy cieszą się z takiego obrotu sprawy i dziękują młodemu paniczowi. Elżunia ceremonialnie przeprowadza się do małżonka. Jadwiga przeprasza Jana i godzi się z nim. Justyna i Jan nad brzegiem Niemna wyznają sobie miłość.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33
Szybki test:
Siostra Jana, pomagająca mu w gospodarstwie to:a) Ala
b) Antolka
c) Aldonka
d) Anatolka
Rozwiązanie
Kirłowa miała:
a) pięcioro dzieci
b) siedmioro dzieci
c) sześcioro dzieci
d) czworo dzieci
Rozwiązanie
Na imieninach pani Emilii zjawiło się około:
a) 10 osób
b) 40 osób
c) 30 osób
d) 20 osób
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies