Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nad Niemnem
W podupadającym Korczynie zaciekle broni swojego majątku pan Benedykt. Po upadku powstania szybko przekonał się, że obowiązkiem Polaka jest walczyć o utrzymanie ziemi i, mimo że brat Dominik składa mu całkiem lukratywną propozycję, nie jest w stanie opuścić dóbr, które odziedziczył po przodkach. Uważa, że jego powinnością, jako szlachcica i obywatela, jest pozostać w kraju, dbać o posiadłość, kultywować pamięć poległego brata i tradycję. Co prawda przestał już wierzyć w ideały, do czego zmusiła go sytuacja ekonomiczna, lecz nadal czuje, że jedynym sposobem, by służyć ojczyźnie jest „służba” ziemi.
Z podobnego założenia wychodzi jego syn Witold, choć ten – jako przedstawiciel młodego pokolenia pozytywistów - marzy o wprowadzenie w życie swoich naukowych i technicznych teorii. Jest to możliwe, tym bardziej, że wiek XIX wiąże się z rozwojem i postępem technicznym (m.in. rozwój miast, wynalazek telegrafu, telefonu). Witold ma nowoczesne spojrzenie na pracę, jest typem nowego bohatera - idealisty a jednocześnie człowieka przedsiębiorczego. Ceni idee „pracy organicznej” i „pracy u podstaw”. Fakty te unaoczniają się podczas jego decydującej rozmowy z ojcem:
„ – Przebacz ojcze (...) dlaczego oni ciemni jak tabaka w rogu? dlaczego chciwością pazerni? dlaczego nieprzyjaźni?... czy niczyjej, niczyjej winy w tym nie ma, tylko ich jednych?” Ostatecznie Benedykt przyznaje mu rację, stwierdzając, że brak nauczania warstw najniższych sprowadza się do niewiedzy obywateli i przez to - do wyzyskiwania ich: „ (...) że ich oszuści wyzyskują i do złego prowadzą – moja wina! O miedzę z nimi żyję i palcem, aby temu zapobiec nie poruszyłem...”
Benedyktowi w prowadzeniu gospodarstwa pomaga krewna – Marta. By zabliźnić ranę po niespełnionej miłości, poświęca się codziennym gospodarskim obowiązkom: sprząta, dba o żywność i jadłospis, zapasy na zimę. To ona praktycznie wychowała Leonię i Witolda. Ciężka praca wywarła piętno na jej wyglądzie i zdrowiu, lecz Marta nie przywiązuje do tego wagi. O sensie jej egzystencji stanowi praca. Dzięki niej czuje się potrzebna.
Obok portretów ludzi pracy autorka ukazuje obrazy próżniaków. Wśród nich Zygmunta Korczyńskiego, Teofila Różyca, Bolesława Kirło, Orzelskiego i panią Emilię. Jest to swoista galeria skontrastowanych typów ludzkich. Orzeszkowa krytykuje je. Na pierwszy rzut oka widać, że są to osoby społecznie nieużyteczne. Etos pracy w „Nad Niemnem”
Autor: Ewa PetniakW podupadającym Korczynie zaciekle broni swojego majątku pan Benedykt. Po upadku powstania szybko przekonał się, że obowiązkiem Polaka jest walczyć o utrzymanie ziemi i, mimo że brat Dominik składa mu całkiem lukratywną propozycję, nie jest w stanie opuścić dóbr, które odziedziczył po przodkach. Uważa, że jego powinnością, jako szlachcica i obywatela, jest pozostać w kraju, dbać o posiadłość, kultywować pamięć poległego brata i tradycję. Co prawda przestał już wierzyć w ideały, do czego zmusiła go sytuacja ekonomiczna, lecz nadal czuje, że jedynym sposobem, by służyć ojczyźnie jest „służba” ziemi.
Z podobnego założenia wychodzi jego syn Witold, choć ten – jako przedstawiciel młodego pokolenia pozytywistów - marzy o wprowadzenie w życie swoich naukowych i technicznych teorii. Jest to możliwe, tym bardziej, że wiek XIX wiąże się z rozwojem i postępem technicznym (m.in. rozwój miast, wynalazek telegrafu, telefonu). Witold ma nowoczesne spojrzenie na pracę, jest typem nowego bohatera - idealisty a jednocześnie człowieka przedsiębiorczego. Ceni idee „pracy organicznej” i „pracy u podstaw”. Fakty te unaoczniają się podczas jego decydującej rozmowy z ojcem:
„ – Przebacz ojcze (...) dlaczego oni ciemni jak tabaka w rogu? dlaczego chciwością pazerni? dlaczego nieprzyjaźni?... czy niczyjej, niczyjej winy w tym nie ma, tylko ich jednych?” Ostatecznie Benedykt przyznaje mu rację, stwierdzając, że brak nauczania warstw najniższych sprowadza się do niewiedzy obywateli i przez to - do wyzyskiwania ich: „ (...) że ich oszuści wyzyskują i do złego prowadzą – moja wina! O miedzę z nimi żyję i palcem, aby temu zapobiec nie poruszyłem...”
Benedyktowi w prowadzeniu gospodarstwa pomaga krewna – Marta. By zabliźnić ranę po niespełnionej miłości, poświęca się codziennym gospodarskim obowiązkom: sprząta, dba o żywność i jadłospis, zapasy na zimę. To ona praktycznie wychowała Leonię i Witolda. Ciężka praca wywarła piętno na jej wyglądzie i zdrowiu, lecz Marta nie przywiązuje do tego wagi. O sensie jej egzystencji stanowi praca. Dzięki niej czuje się potrzebna.
Zygmunt jest spóźnionym romantykiem, który przeżywa twórczą niemoc. Pobyt w nadniemeńskiej okolicy nudzi go. Po licznych wojażach poczuł się obywatelem świata i Osowce nie rekompensują mu „kosmopolitycznych” podniet.
Różyc zamiast budować i rozwijać Wołowszczyznę, trwoni rodzinne dobra. Jego majątek chyli się ku upadkowi, jest emblematem samego Różyca, który – jako „podupadły” arystokrata, nie może obejść się bez „życiodajnej” morfiny. W toku dziwacznych rozrywek, romansów utracił sens życia, zachwiało to również jego system wartości. Do życia podchodzi cynicznie, a jego postawa jest typowo dekadencka. Uwierzył, że z bólu życia uleczyć go może związek z Justyną. Na szczęście tak się nie stało, ponieważ, dzięki znajomości z Janem, bohaterka poznała wartość i sens pracy.
Obraz Kirły jest alegorią lenistwa. Bolesław żyje przyjemnościami i rozmowami towarzyskimi, nie interesuje go praca w gospodarstwie. Benedykt drwi z niego i pogardza nim.
Orzelski troszczy się głównie o pełny brzuch. Z pracą nie chce mieć nic wspólnego, jego pasją jest gra na skrzypcach.
Emilia Korczyńska – pozostaje w cieniu dynamicznego małżonka. Jest wiecznie schorowana. Jej dolegliwości mają podłoże nudy, zniechęcenia. O pracy nawet nie myśli. Nie przystaje to damie. Zamiast tego woli uciekać w krainę wyobrażeń, nie mając pojęcia, że zwyczajne życie potrafi obfitować w wiele niespodzianek i być tak samo estetyczne jak to, o którym czyta w powieściach.
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies