Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Konopnickiej
Wszystko jednak zmieniło się pewnego dnia. Wówczas zdyszany Jakub przybiegł do domu bez czapki. Poskarżył się dziadkowi, że jakiś chłopak wołał za nim: „Żyd, Żyd!”. Czapkę zgubił w czasie ucieczki a teraz bał się po nią wrócić. Wiadomość ta tak zdenerwowała Mendla, iż po obiedzie nie był już w stanie pracować. Przeprowadził poważną rozmowę z wnukiem. Powiedział, że wychowuje go od momentu urodzenia, ponieważ jest sierotą. Uzmysłowił mu, że to w Warszawie – miejscu urodzenia – jest jego miejsce: „- Nu, co to jest Żyd? Nu, jaki ty Żyd? Ty się w to miasto urodził, toś ty nie obcy, toś swój, tutejszy, to ty prawo masz kochać to miasto, póki ty uczciwie żyjesz.
Ty się wstydzić nie masz, żeś Żyd. Jak ty się wstydzisz, żeś ty Żyd, jak ty się sam za podłego masz, dlatego żeś Żyd, nu, to jak ty możesz jakie dobro zrobić dla to miasto, gdzie ty się urodził, jak ty jego kochać możesz?... Nu?...”. Zakazał mu ponownej ucieczki przed chuliganem, mówiąc: „- Uczciwym Żydem być jest piękna rzecz! Ty to pamiętaj sobie!”. Obiecał kupić nową czapkę, co spowodowało, że chłopiec ucałował dziadka w rękę i zabrał się do odrabiania lekcji.
Mendel nie mógł jednak opanować nerwów. Od dependenta (praktykant lub pomocnik prawnika, adwokata), który go odwiedził, dowiedział się, iż ludzie „szykują się” na Żydów. Gdański to samo usłyszał od zegarmistrza. Choć tłumaczył mu, że jest Polakiem, urodził się w Warszawie, w której żył i pracował całe życie, oprawiając uczciwie książki, z których uczą się polskie dzieci, podkreślał, że nikomu nie zrobił krzywdy, nikogo nie okradł - zegarmistrz odpowiedział: „Żyd zawsze Żydem!”.
Gdy zagubiony Gdański zapytał, kim teraz ma być, by przypodobać się ludziom, rozmówca odparł: „Was, Żydów, lęgnie się jak tej szarańczy, a zawsze to żywioł cudzy...”. Mimo iż introligator odpierał zarzuty o chciwości swej nacji, przedstawiając argumenty o rzetelnej pracy i stale pustych kieszeniach, tamten nie chciał słuchać. Na koniec rozmowy starzec zapewnił, że nawet gdy dostanie od kogoś kamieniem – podniesie go bez lęku. Opowiedział zegarmistrzowi genezę swego imienia i nazwiska. Nazywał się Mendel, ponieważ był piętnastym dzieckiem swym rodziców. Urodził się na Starym Mieście w żółtej kamienicy, w której obecnie znajdowała się apteka. Ojciec był kochającym mężczyzną. Z kolei nazwisko było umotywowane faktem, iż był prawdziwym Polakiem o polskim pochodzeniu, tak samo jak budka gdańska czy szafa gdańska. Jakub również nosił to nazwisko, w Warszawie uczęszczał do szkoły i miał polskich kolegów.
W chwili, gdy z racji późnej pory chłopiec poszedł spać (łóżko stało za pąsową firanką, dzieląc izbę od małej alkowy), Mendel zapytał szeptem gościa o nazwisko osoby rozsiewającej te okrutne plotki, lecz nie otrzymał odpowiedzi. Domyślił się jednak, iż byli to ludzie pijący wódkę w szynku, popychani złością i głupotą: „Ludzie tego nie powiadają(…) to powiada zły wiatr, co wieje”.
Następnego ranka Mendel pracował w warsztacie w skórzanym fartuchu, a Jakub pospiesznie jadł śniadanie i pakował książki. Trochę zaspał i teraz musiał nadgonić stracone minuty. Nagle w drzwiach ich izby stanął student z okrzykiem, że w mieście biją Żydów. Choć prosił, by dziadek z wnukiem uciekali, ale oni nie mieli dokąd (przecież byli we własnym domu): „- Co to uciekaj?... Gdzie un ma uciekać?..- Na co un ma uciekać?... Czy un tu ukradł co komu, coby un uciekać miał?... Czy un tu w cudzej stancji siedzi?... W cudzy dom?... Un tu w swojej stancji siedzi! w swój dom! Un tu nikomu nic nie ukradł! Un do szkoły idzie! Un nie będzie uciekał!...”. Chłopiec stał wystraszony. Gdy zaczęło być coraz głośniej z racji zbliżającej się wrzawy ulicznej, student wybiegł.
Zamykano bramy, tarasowano sklepy, a do sieni przybiegły wystraszone sąsiadki. Jedna chciała postawić w oknie Gdańskiego krzyżyk na znak, iż mieszkanie zajmował chrześcijanin (w innych izbach tak robili), a druga zamierzała ukryć znajomych w alkowie. Mendel podziękował kobietom za pomoc, lecz nie zgodził się na te propozycje. Nie zamierzał wypierać się wiary i bać napastników. Wraz z wnukiem podszedł do okna, a po jego otwarciu stanął w rozpiętym kaftanie, skórzanym fartuchu, tuląc do siebie małego gimnazjalistę.
strona: 1 2 3
„Mendel Gdański” – streszczenie utworu
Mendel nie mógł jednak opanować nerwów. Od dependenta (praktykant lub pomocnik prawnika, adwokata), który go odwiedził, dowiedział się, iż ludzie „szykują się” na Żydów. Gdański to samo usłyszał od zegarmistrza. Choć tłumaczył mu, że jest Polakiem, urodził się w Warszawie, w której żył i pracował całe życie, oprawiając uczciwie książki, z których uczą się polskie dzieci, podkreślał, że nikomu nie zrobił krzywdy, nikogo nie okradł - zegarmistrz odpowiedział: „Żyd zawsze Żydem!”.
Gdy zagubiony Gdański zapytał, kim teraz ma być, by przypodobać się ludziom, rozmówca odparł: „Was, Żydów, lęgnie się jak tej szarańczy, a zawsze to żywioł cudzy...”. Mimo iż introligator odpierał zarzuty o chciwości swej nacji, przedstawiając argumenty o rzetelnej pracy i stale pustych kieszeniach, tamten nie chciał słuchać. Na koniec rozmowy starzec zapewnił, że nawet gdy dostanie od kogoś kamieniem – podniesie go bez lęku. Opowiedział zegarmistrzowi genezę swego imienia i nazwiska. Nazywał się Mendel, ponieważ był piętnastym dzieckiem swym rodziców. Urodził się na Starym Mieście w żółtej kamienicy, w której obecnie znajdowała się apteka. Ojciec był kochającym mężczyzną. Z kolei nazwisko było umotywowane faktem, iż był prawdziwym Polakiem o polskim pochodzeniu, tak samo jak budka gdańska czy szafa gdańska. Jakub również nosił to nazwisko, w Warszawie uczęszczał do szkoły i miał polskich kolegów.
W chwili, gdy z racji późnej pory chłopiec poszedł spać (łóżko stało za pąsową firanką, dzieląc izbę od małej alkowy), Mendel zapytał szeptem gościa o nazwisko osoby rozsiewającej te okrutne plotki, lecz nie otrzymał odpowiedzi. Domyślił się jednak, iż byli to ludzie pijący wódkę w szynku, popychani złością i głupotą: „Ludzie tego nie powiadają(…) to powiada zły wiatr, co wieje”.
Następnego ranka Mendel pracował w warsztacie w skórzanym fartuchu, a Jakub pospiesznie jadł śniadanie i pakował książki. Trochę zaspał i teraz musiał nadgonić stracone minuty. Nagle w drzwiach ich izby stanął student z okrzykiem, że w mieście biją Żydów. Choć prosił, by dziadek z wnukiem uciekali, ale oni nie mieli dokąd (przecież byli we własnym domu): „- Co to uciekaj?... Gdzie un ma uciekać?..- Na co un ma uciekać?... Czy un tu ukradł co komu, coby un uciekać miał?... Czy un tu w cudzej stancji siedzi?... W cudzy dom?... Un tu w swojej stancji siedzi! w swój dom! Un tu nikomu nic nie ukradł! Un do szkoły idzie! Un nie będzie uciekał!...”. Chłopiec stał wystraszony. Gdy zaczęło być coraz głośniej z racji zbliżającej się wrzawy ulicznej, student wybiegł.
Zamykano bramy, tarasowano sklepy, a do sieni przybiegły wystraszone sąsiadki. Jedna chciała postawić w oknie Gdańskiego krzyżyk na znak, iż mieszkanie zajmował chrześcijanin (w innych izbach tak robili), a druga zamierzała ukryć znajomych w alkowie. Mendel podziękował kobietom za pomoc, lecz nie zgodził się na te propozycje. Nie zamierzał wypierać się wiary i bać napastników. Wraz z wnukiem podszedł do okna, a po jego otwarciu stanął w rozpiętym kaftanie, skórzanym fartuchu, tuląc do siebie małego gimnazjalistę.
strona: 1 2 3
Szybki test:
Jakub, bohater noweli „Mendel Gdański”, był:a) studentem
b) licealistą
c) przedszkolakiem
d) gimnazjalistą
Rozwiązanie
Ukochaną córka Mendla, matka Jakuba z noweli „Mendel Gdański” ma na imię:
a) Resija
b) Lija
c) Mia
d) Kaja
Rozwiązanie
Uroczysta szata w białe i czarne pasy, nakładana przez Żydów podczas modlitwy wspomniana w noweli „Mendel Gdański” to:
a) jarmułka
b) tałes
c) żupan
d) mycka
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies