Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Konopnickiej
I. Podług księgi
Po południu pod więzienną bramę zajechał wóz powożony przez parobka, załadowany kapustą. Na wołanie woźnicy o otworzenie bramy nikt jednak nie reagował. W końcu zsiadł z wozu i zaczął walić pięściami w zamknięte drzwi. Dopiero wtedy ktoś je otworzył.
Parobek wjechał na dziedziniec, lecz tylko połową wozu. Dalszy przejazd tarasowały porozrzucane skrzynie po kartoflach. Powstało pewne zamieszanie. Na więziennym podwórzu, w części ogrodowej ogrodzonej sztachetami, po dwóch krzyżujących się dróżkach, okalających kwiaty i młode drzewka, chodziło około stu więźniów. Był to akurat czas codziennego przymusowego spaceru. Podążali ściśnięci w parach. Co chwilę się popychali.
Przyglądając się mężczyznom, można było po ich wyglądzie odgadnąć czas przebywania za kratami. Wszyscy byli ubrani w siwe kapoty i czapki. „Jednoroczni” różnili się chodem, sztywnością szyi, ich cery były jeszcze śniade. „Drugoroczni” mieli już trochę zgięte plecy, inną postawę, żółtą i zwiędłą cerę. Pozostali byli podobni, mieli te same ruchy, zachowanie i ziemistą cerę. Więźniowie patrzyli na wóz tarasujący bramę oraz na siedzącą w drugim końcu podwórza niańkę trzymającą śpiące dziecko sekretarza. Zachwycali się młodą dziewczyną z długim, żółtym warkoczem, ubraną w perkalowy strój, uwidaczniający jej kształty. Obok niej stała kucharka Janowa. Na placu bawił się również syn stróża.
Młody więzień siedzący w areszcie od pięciu lat różnił się od pozostałych. Był wyjątkowo wyprostowany. Wszyscy nazywali go Cyganem. W tej chwili mierzył wzrokiem odległość od ogródka do otwartej bramy, oceniając szansę powodzenia ucieczki. Nie widział tego zajęty rozmową strażnik. Pod bramę zajechał następny wóz z kapustą, co stało się przyczyną kolejnego zamieszania (poprzedni wóz nadal tarasował wejście).
Nagle Janowej coś mignęło w otwartej bramie. Krzyknęła, ze między końmi przeleciało coś siwego. Strażnik popatrzył po więźniach, wśród których nie dostrzegł Cygana. Rozpoczęły się poszukiwania. Kucharka była pewna, iż to właśnie wymieniony więzień uciekł („świsnął przez bramę pod wozem”). Pozostałych aresztantów natychmiast zepchnięto do więziennych korytarzy. Za Cyganem ruszyła pogoń. Po drugiej stronie muru, nieopodal bramy, leżał porzucony na ziemi siwy kubrak i czapka. Strażnicy wiedzieli już, w którą stronę uciekł zbieg. W pewnym momencie dostrzegli nawet Cygana.
Jeden z goniących – strażnik Filip – puścił się w pogoń za aresztantem. Bezsilny więzień w końcu zatrzymał się. Na ustach miał pianę, jego oczy miały dziki wyraz, był wyczerpany. Gdy podbiegł do niego strażnik, rzucił uciekiniera na ziemię. Po przybyciu reszty pościgu, mężczyzna został pobity. Później chwycono go pod boki i zaprowadzono do więzienia.
Po jakimś czasie Cygan ocknął się w ciemnym więziennym karcerze. Zlano go kubłami zimnej wody i ponownie zaciągnięto do kancelarii, do urzędującego w niej nadzorcy. Uciekinier był tak słaby, że mdlał. Wówczas przyszła również deputacja (delegacja), złożona z kilku więźniów - recydywistów i najstarszych złodziei – z przywódcą Wiewiórą na czele. Pocałowali w rękę nadzorcę i zaczęli go prosić, by pozwolił im osądzić Cygana za próbę ucieczki. Twierdzili, że przyniósł im wstyd swym zachowaniem i obiecali wymierzyć sprawiedliwą karę. Nadzorca wyraził zgodę, nakazując strażnikom wyprowadzenie uciekiniera na korytarz, by inni więźniowie popatrzyli na przebieg kary. Cygan już wiedział, co się z nim stanie.
Został tak zbity przez kolegów deputatorów, że stracił przytomność. Miał gorączkę, pluł krwią, wyglądał jak cień człowieka. Po dwóch tygodniach od czasu ucieczki umarł. W kancelarii sekretarz - pomocnik nadzorcy, spisał raport. Według niego Cygan umarł na febrę lub gorączkę. Na koniec zapytał przełożonego, kiedy zmarłemu miał się skończyć wyrok. Nadzorca, po sprawdzeniu ksiąg doszukał się zapisu, iż zmarły powinien być już wolny na dwa tygodnie przed ucieczką. Gdy ta pomyłka rozniosła się po więzieniu, do kancelarii nadzorcy zaczęli przychodzić aresztanci, domagając się sprawdzenia, czy „podług księgi” nie skończył się im już wyrok. Czynili tak codziennie. Kierownik więzienia, załamany i bezsilny nową sytuacją, udostępniał im księgi. Wśród sprawdzających byli nawet tacy, którzy nie potrafili czytać (oni również przychodzili).
strona: 1 2 3 4
„Obrazki więzienne” – streszczenie utworu
Po południu pod więzienną bramę zajechał wóz powożony przez parobka, załadowany kapustą. Na wołanie woźnicy o otworzenie bramy nikt jednak nie reagował. W końcu zsiadł z wozu i zaczął walić pięściami w zamknięte drzwi. Dopiero wtedy ktoś je otworzył.
Parobek wjechał na dziedziniec, lecz tylko połową wozu. Dalszy przejazd tarasowały porozrzucane skrzynie po kartoflach. Powstało pewne zamieszanie. Na więziennym podwórzu, w części ogrodowej ogrodzonej sztachetami, po dwóch krzyżujących się dróżkach, okalających kwiaty i młode drzewka, chodziło około stu więźniów. Był to akurat czas codziennego przymusowego spaceru. Podążali ściśnięci w parach. Co chwilę się popychali.
Przyglądając się mężczyznom, można było po ich wyglądzie odgadnąć czas przebywania za kratami. Wszyscy byli ubrani w siwe kapoty i czapki. „Jednoroczni” różnili się chodem, sztywnością szyi, ich cery były jeszcze śniade. „Drugoroczni” mieli już trochę zgięte plecy, inną postawę, żółtą i zwiędłą cerę. Pozostali byli podobni, mieli te same ruchy, zachowanie i ziemistą cerę. Więźniowie patrzyli na wóz tarasujący bramę oraz na siedzącą w drugim końcu podwórza niańkę trzymającą śpiące dziecko sekretarza. Zachwycali się młodą dziewczyną z długim, żółtym warkoczem, ubraną w perkalowy strój, uwidaczniający jej kształty. Obok niej stała kucharka Janowa. Na placu bawił się również syn stróża.
Młody więzień siedzący w areszcie od pięciu lat różnił się od pozostałych. Był wyjątkowo wyprostowany. Wszyscy nazywali go Cyganem. W tej chwili mierzył wzrokiem odległość od ogródka do otwartej bramy, oceniając szansę powodzenia ucieczki. Nie widział tego zajęty rozmową strażnik. Pod bramę zajechał następny wóz z kapustą, co stało się przyczyną kolejnego zamieszania (poprzedni wóz nadal tarasował wejście).
Nagle Janowej coś mignęło w otwartej bramie. Krzyknęła, ze między końmi przeleciało coś siwego. Strażnik popatrzył po więźniach, wśród których nie dostrzegł Cygana. Rozpoczęły się poszukiwania. Kucharka była pewna, iż to właśnie wymieniony więzień uciekł („świsnął przez bramę pod wozem”). Pozostałych aresztantów natychmiast zepchnięto do więziennych korytarzy. Za Cyganem ruszyła pogoń. Po drugiej stronie muru, nieopodal bramy, leżał porzucony na ziemi siwy kubrak i czapka. Strażnicy wiedzieli już, w którą stronę uciekł zbieg. W pewnym momencie dostrzegli nawet Cygana.
Jeden z goniących – strażnik Filip – puścił się w pogoń za aresztantem. Bezsilny więzień w końcu zatrzymał się. Na ustach miał pianę, jego oczy miały dziki wyraz, był wyczerpany. Gdy podbiegł do niego strażnik, rzucił uciekiniera na ziemię. Po przybyciu reszty pościgu, mężczyzna został pobity. Później chwycono go pod boki i zaprowadzono do więzienia.
Po jakimś czasie Cygan ocknął się w ciemnym więziennym karcerze. Zlano go kubłami zimnej wody i ponownie zaciągnięto do kancelarii, do urzędującego w niej nadzorcy. Uciekinier był tak słaby, że mdlał. Wówczas przyszła również deputacja (delegacja), złożona z kilku więźniów - recydywistów i najstarszych złodziei – z przywódcą Wiewiórą na czele. Pocałowali w rękę nadzorcę i zaczęli go prosić, by pozwolił im osądzić Cygana za próbę ucieczki. Twierdzili, że przyniósł im wstyd swym zachowaniem i obiecali wymierzyć sprawiedliwą karę. Nadzorca wyraził zgodę, nakazując strażnikom wyprowadzenie uciekiniera na korytarz, by inni więźniowie popatrzyli na przebieg kary. Cygan już wiedział, co się z nim stanie.
Został tak zbity przez kolegów deputatorów, że stracił przytomność. Miał gorączkę, pluł krwią, wyglądał jak cień człowieka. Po dwóch tygodniach od czasu ucieczki umarł. W kancelarii sekretarz - pomocnik nadzorcy, spisał raport. Według niego Cygan umarł na febrę lub gorączkę. Na koniec zapytał przełożonego, kiedy zmarłemu miał się skończyć wyrok. Nadzorca, po sprawdzeniu ksiąg doszukał się zapisu, iż zmarły powinien być już wolny na dwa tygodnie przed ucieczką. Gdy ta pomyłka rozniosła się po więzieniu, do kancelarii nadzorcy zaczęli przychodzić aresztanci, domagając się sprawdzenia, czy „podług księgi” nie skończył się im już wyrok. Czynili tak codziennie. Kierownik więzienia, załamany i bezsilny nową sytuacją, udostępniał im księgi. Wśród sprawdzających byli nawet tacy, którzy nie potrafili czytać (oni również przychodzili).
strona: 1 2 3 4
Szybki test:
Przywódcą recydywistów i najstarszych złodziei w pierwszym szkicu „Obrazków więziennych” był:a) Wiewióra
b) Jarząb
c) Puchacz
d) Krukowicz
Rozwiązanie
Onufer z trzeciego szkicu „Obrazków więziennych” nie dawał ludziom siedzącym z nim w celi spać, ponieważ:
a) nie mógł oddychać
b) był chory
c) miał nocne przywidzenia
d) był lunatykiem
Rozwiązanie
Nadzorca z drugiego szkicu „Obrazków więziennych” zamknął Dziką do celi z numerem:
a) piętnastym
b) czternastym
c) jedenastym
d) trzynastym
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies