Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Konopnickiej
Radca Storch
Radca Storch jest negatywnym bohaterem noweli Miłosierdzie gminy, będącym przedstawicielem władz, które usankcjonowały system handlu starcami, nazywając to dobroczynnością.
Wyglądem nie zdradza swego złego charakteru. Jest młodym, przystojnym szatynem: „którego niewielka łysina niemal że nie szpeci wcale”. Twarz ma „mięsistą” i okrągłą, posiada rude wąsy. Dba o strój. Z pewnością długie godziny spędza w domu przed lustrem, zanim pokaże się mieszkańcom miasta. Gdy go poznajemy jest: „Ubrany z pewnym wykwintem, u szwajcarskich urzędników niezwykłym. Szczególniej uderza śnieżny gors u koszuli, na którym błyszczą drobne złote spinki”.
Radca wykorzystywał swe krasomówcze umiejętności do propagowania haseł „miłosierdzia gminy”, które powtarza podczas licytacji jak mantrę. Może wówczas spełnić swe aktorskie aspiracje, ponieważ każde wypowiedziane słowo popiera mimiką czy odpowiednim gestem. Widać, że bycie w centrum zainteresowania sprawia mu radość: „Tu czując, że mu się ten frazes udał, robi krótką, lecz znaczącą pauzę.”.
Szalenie razi czytelnika, że to właśnie on – człowiek wykształcony (prawnik) i światowy o otwartym i jasnym spojrzeniu, reprezentujący urzędników w gminie Hottingen, był tak naprawdę zacofanym hipokrytą. Wpierał ludziom (bez większych przeszkód z ich strony), że sprzedawanie starych i niedołężnych ludzi jest wyrazem dbałości gminy o ich interesy: „Wiadomo panom, jak opiekuńcze są ustawy gminy. Wiadomo panom, że gmina nie dozwala cierpieć nędzy żadnemu z członków swoich. Ociera łzy, odziewa nagich, karmi głodnych, bezdomnym daje dach nad głową, słabych wspiera” - mówił. Przedstawiał Hottingen w jak najlepszym świetle, sławiąc jej wspaniałomyślność: „Ustawy gminy są ustawami chrześcijańskiego miłosierdzia, są one nie tylko naszą zdobyczą cywilizacyjną, ale naszą chlubą. Tak jest, panowie, one są naszą chlubą! Wiadomo panom, że młodość nie trwa, siły opuszczają, choroba i bieda łamie. Jest to powszechne prawo, któremu ulega świat cały. Ale nasza gmina podejmuje walkę z tym prawem. W jaki sposób? W bardzo prosty: przygarnia tych, których skrzywdziło życie, przygarnia nędzarzy i wydziedziczonych, przygarnia kaleki i niemocne starce!”. Gdyby wierzyć jego górnolotnym sformułowaniom, miasteczko było rajem dla takich, jak Kuntz Wunderli. Łożyło pieniądze na jego utrzymanie, dawało mu dach nad głową, opiekowało się nim do śmierci.
Wszystko brzmi dobrze, póki na scenę nie wychodzi licytowany starzec, a Storch nie każe mu spełniać rozmaitych poleceń (pokazywać zębów czy machać rękami). Wówczas słowa radcy o miłosierdziu gminy stają się pustym frazesem. W kontekście całej noweli postać ta reprezentuje jak najgorsze cechy. To pośrednio na jego karb spada odpowiedzialność za los Wunderlego u okrutnego mleczarza, u którego po sprzedaniu przez prowadzącego licytację starzec będzie biegał w zaprzęgu obok psa. Konopnicka specjalnie powierzyła kierownictwo aukcji i włożyła słowa o „miłosierdziu” w usta radcy, ponieważ był on jedyną wśród zebranych osobą wykształconą. Świadomość mleczarza czy ogrodnika nie mogła równać się z wiedzą prawnika, który mógł zaprzestać okrutnego i krzywdzącego procederu. Mógł, a jednak tego nie uczynił. Chlubił się sprawowaną funkcją.
Woźny
Woźny był odpowiedzialny za przygotowanie Kuntza Wunderlego do licytacji. Pożyczył staruszkowi brzytwę, kubrak i niebieską chustkę, by zamaskował swą chudość i wiek, lecz wyszło to na jaw podczas aukcji i wprawiło go w gniew. Woźny całą frustrację i złość za nieudaną mistyfikację wyładował na bezbronnym tragarzu, wyzywając go („- Co u diabła? Czego stoi jak głupi? Czy nie widzi, że urząd czeka? Dalej, naprzód!”), bezdusznie popychając i „dbając”, by wykonywał polecenia. W głębi duszy nie wierzył, że gmina pozbędzie się Kuntza za małą dopłatą: „Teraz widzi, że i brzytwa, i chustka, i kubrak- tak jak na nic... Zupełnie jak na nic”.
strona: 1 2 3
Charakterystyka bohaterów noweli „Miłosierdzie gminy”
Radca Storch jest negatywnym bohaterem noweli Miłosierdzie gminy, będącym przedstawicielem władz, które usankcjonowały system handlu starcami, nazywając to dobroczynnością.
Wyglądem nie zdradza swego złego charakteru. Jest młodym, przystojnym szatynem: „którego niewielka łysina niemal że nie szpeci wcale”. Twarz ma „mięsistą” i okrągłą, posiada rude wąsy. Dba o strój. Z pewnością długie godziny spędza w domu przed lustrem, zanim pokaże się mieszkańcom miasta. Gdy go poznajemy jest: „Ubrany z pewnym wykwintem, u szwajcarskich urzędników niezwykłym. Szczególniej uderza śnieżny gors u koszuli, na którym błyszczą drobne złote spinki”.
Radca wykorzystywał swe krasomówcze umiejętności do propagowania haseł „miłosierdzia gminy”, które powtarza podczas licytacji jak mantrę. Może wówczas spełnić swe aktorskie aspiracje, ponieważ każde wypowiedziane słowo popiera mimiką czy odpowiednim gestem. Widać, że bycie w centrum zainteresowania sprawia mu radość: „Tu czując, że mu się ten frazes udał, robi krótką, lecz znaczącą pauzę.”.
Szalenie razi czytelnika, że to właśnie on – człowiek wykształcony (prawnik) i światowy o otwartym i jasnym spojrzeniu, reprezentujący urzędników w gminie Hottingen, był tak naprawdę zacofanym hipokrytą. Wpierał ludziom (bez większych przeszkód z ich strony), że sprzedawanie starych i niedołężnych ludzi jest wyrazem dbałości gminy o ich interesy: „Wiadomo panom, jak opiekuńcze są ustawy gminy. Wiadomo panom, że gmina nie dozwala cierpieć nędzy żadnemu z członków swoich. Ociera łzy, odziewa nagich, karmi głodnych, bezdomnym daje dach nad głową, słabych wspiera” - mówił. Przedstawiał Hottingen w jak najlepszym świetle, sławiąc jej wspaniałomyślność: „Ustawy gminy są ustawami chrześcijańskiego miłosierdzia, są one nie tylko naszą zdobyczą cywilizacyjną, ale naszą chlubą. Tak jest, panowie, one są naszą chlubą! Wiadomo panom, że młodość nie trwa, siły opuszczają, choroba i bieda łamie. Jest to powszechne prawo, któremu ulega świat cały. Ale nasza gmina podejmuje walkę z tym prawem. W jaki sposób? W bardzo prosty: przygarnia tych, których skrzywdziło życie, przygarnia nędzarzy i wydziedziczonych, przygarnia kaleki i niemocne starce!”. Gdyby wierzyć jego górnolotnym sformułowaniom, miasteczko było rajem dla takich, jak Kuntz Wunderli. Łożyło pieniądze na jego utrzymanie, dawało mu dach nad głową, opiekowało się nim do śmierci.
Wszystko brzmi dobrze, póki na scenę nie wychodzi licytowany starzec, a Storch nie każe mu spełniać rozmaitych poleceń (pokazywać zębów czy machać rękami). Wówczas słowa radcy o miłosierdziu gminy stają się pustym frazesem. W kontekście całej noweli postać ta reprezentuje jak najgorsze cechy. To pośrednio na jego karb spada odpowiedzialność za los Wunderlego u okrutnego mleczarza, u którego po sprzedaniu przez prowadzącego licytację starzec będzie biegał w zaprzęgu obok psa. Konopnicka specjalnie powierzyła kierownictwo aukcji i włożyła słowa o „miłosierdziu” w usta radcy, ponieważ był on jedyną wśród zebranych osobą wykształconą. Świadomość mleczarza czy ogrodnika nie mogła równać się z wiedzą prawnika, który mógł zaprzestać okrutnego i krzywdzącego procederu. Mógł, a jednak tego nie uczynił. Chlubił się sprawowaną funkcją.
Woźny
Woźny był odpowiedzialny za przygotowanie Kuntza Wunderlego do licytacji. Pożyczył staruszkowi brzytwę, kubrak i niebieską chustkę, by zamaskował swą chudość i wiek, lecz wyszło to na jaw podczas aukcji i wprawiło go w gniew. Woźny całą frustrację i złość za nieudaną mistyfikację wyładował na bezbronnym tragarzu, wyzywając go („- Co u diabła? Czego stoi jak głupi? Czy nie widzi, że urząd czeka? Dalej, naprzód!”), bezdusznie popychając i „dbając”, by wykonywał polecenia. W głębi duszy nie wierzył, że gmina pozbędzie się Kuntza za małą dopłatą: „Teraz widzi, że i brzytwa, i chustka, i kubrak- tak jak na nic... Zupełnie jak na nic”.
strona: 1 2 3
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies