Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Konopnickiej
Cygan
Cygan jest bohaterem obrazka Podług księgi. Przebywa w więzieniu od czterech lub pięciu lat („postawa i cera zdradzały dawnego już aresztanta”). Towarzysze, strażnicy, pracownicy kancelarii nazywają go Cyganem, choć to nie było jego prawdziwe imię czy nazwisko. Nawet w księdze, gdzie zapisywano zarobki, figurował pod tymi danymi: „Cyganem zwali go, z czasem zapomniano zgoła, czy miał jakie inne, a i on sam zdawał się nie pamiętać o tym”.
Wyróżniał się wśród innych skazańców „pałającym”, posępnym spojrzeniem (jego źrenice „pałały czerwonawym ogniem”). Był ubrany w zwyczajny więzienny strój: kubrak i koszulę. Na głowie nosił czapkę. Był bardzo silny, ponieważ nadal miał prosty i sztywny kark, który unosił wysoko. Narrator określa go zwrotem: „drapieżnie pożądliwy”.
W chwili, gdy postanowił wykorzystać nieuwagę strażników i zamieszanie związane z zatarasowaniem bramy wjazdowej i uciec, miał szeroko rozwarte nozdrza („zdawały się wietrzyć powiew ulicy z niepohamowaną żądzą”). Na szyi pulsowały mu grube, napięte żyły, a półotwarte usta ujawniały drobne, ostre i niezwykle białe zęby. Był tak zdenerwowany i podekscytowany, że drżące nogi odmawiały mu posłuszeństwa, a serce biło jak oszalałe: „Baczniejszy spostrzegacz poznałby z łatwością, że więzień przebywa ten punkt krytyczny, w którym cierpienie, jeśli nie przełamało woli i energii, staje się na dłużej wprost nieznośnym, niemożliwym. Potąd - a nie dalej - krzyczy coś w ludzkiej istocie, która doszła do takiego krytycznego punktu; a prawodawstwo kryminalne nigdy dość szeroko uwzględnić, nigdy dość bacznie rozpoznać nie może tego momentu psychicznego”.
Chciał wykorzystać odpowiedni moment ucieczki, wiedząc, że jej powodzenie zależy od wyboru czasu: „Gorejące jego oczy, zrazu w czeluściach bramy utkwione, obiegały teraz podwórze, oblatywały drzwi i okna w wewnętrznych murach więzienia, mierzyły odległość furtki od skrzyni i skrzyni od wożą, wreszcie wpiły się z jakąś dziką przenikliwością w twarz strażnika (…)”. Udało mu się opuścić mury więzienie właśnie dzięki nieuwadze funkcjonariusza, który - zwrócony bokiem do więźniów - stał przed altaną i prowadził z kimś spokojną rozmowę, brząkając od czasu do czasu kluczami „na znak obecności i czujności swojej”.
Moment ucieczki dostrzegła kucharka Janowa, której: „coś siwego migło między końmi, właśnie jakby świnia...”. Potem wszystko potoczyło się w oka mgnieniu. Od razu odkryto, kto uciekł i w jakim kierunku podążał. Uczestnicy pościgu dostrzegli Cygana, jak biegł w koszuli i w hajdawerach. Wtedy był wolny, przypominał liść unoszony wiatrem, ledwo dotykał stopami ziemi. Pędził przed nimi z okrzykiem: „jakby mu w dwoje tyle rączości przybyło”. Cygana zgubiło to, że uciekał w linii prostej: „Biegł jak strzała szybko i jak strzała wciąż prosto przed siebie”.
Gdy w końcu został pojmany, był wyczerpany. Udało mu się jeszcze na chwilę wyrwać, lecz półżywy organizm dał o sobie znać – biegł coraz wolniej, aż postanowił stanąć twarzą w twarz z pracownikami więzienia i się odwrócił. Wówczas dopiero uczestnicy pościgu dostrzegli jego „Oczy jak pochodnie, twarz trupio ściągnięta, zęby wyszczerzone jakby do kąsania, na ustach nieco krwawej piany”. Choć został okrążony przez strażników i przyparty do ziemi, bronił się rozpaczliwie. Gryzł, darł, bił wszystkich pięściami po głowach, kopał - był wściekły.
To, co stało się z nim później, można odczytywać symbolicznie. Obalony na ziemię, przygnieciony przez siedmiu mężczyzn, którzy opadli na jego pierś kolanami, pokrwawili go, poszarpali na nim koszulę i tak zmordowali, że trzeba go było do więzienia na rękach nieść „niby martwe brzemię” – Cygan został zniewolony. Proces ten można rozumieć jako złamanie ducha człowieka, który został pozbawiony szansy na wolność.
strona: 1 2 3 4 5 6
Charakterystyka bohaterów „Obrazków więziennych”
Cygan jest bohaterem obrazka Podług księgi. Przebywa w więzieniu od czterech lub pięciu lat („postawa i cera zdradzały dawnego już aresztanta”). Towarzysze, strażnicy, pracownicy kancelarii nazywają go Cyganem, choć to nie było jego prawdziwe imię czy nazwisko. Nawet w księdze, gdzie zapisywano zarobki, figurował pod tymi danymi: „Cyganem zwali go, z czasem zapomniano zgoła, czy miał jakie inne, a i on sam zdawał się nie pamiętać o tym”.
Wyróżniał się wśród innych skazańców „pałającym”, posępnym spojrzeniem (jego źrenice „pałały czerwonawym ogniem”). Był ubrany w zwyczajny więzienny strój: kubrak i koszulę. Na głowie nosił czapkę. Był bardzo silny, ponieważ nadal miał prosty i sztywny kark, który unosił wysoko. Narrator określa go zwrotem: „drapieżnie pożądliwy”.
W chwili, gdy postanowił wykorzystać nieuwagę strażników i zamieszanie związane z zatarasowaniem bramy wjazdowej i uciec, miał szeroko rozwarte nozdrza („zdawały się wietrzyć powiew ulicy z niepohamowaną żądzą”). Na szyi pulsowały mu grube, napięte żyły, a półotwarte usta ujawniały drobne, ostre i niezwykle białe zęby. Był tak zdenerwowany i podekscytowany, że drżące nogi odmawiały mu posłuszeństwa, a serce biło jak oszalałe: „Baczniejszy spostrzegacz poznałby z łatwością, że więzień przebywa ten punkt krytyczny, w którym cierpienie, jeśli nie przełamało woli i energii, staje się na dłużej wprost nieznośnym, niemożliwym. Potąd - a nie dalej - krzyczy coś w ludzkiej istocie, która doszła do takiego krytycznego punktu; a prawodawstwo kryminalne nigdy dość szeroko uwzględnić, nigdy dość bacznie rozpoznać nie może tego momentu psychicznego”.
Chciał wykorzystać odpowiedni moment ucieczki, wiedząc, że jej powodzenie zależy od wyboru czasu: „Gorejące jego oczy, zrazu w czeluściach bramy utkwione, obiegały teraz podwórze, oblatywały drzwi i okna w wewnętrznych murach więzienia, mierzyły odległość furtki od skrzyni i skrzyni od wożą, wreszcie wpiły się z jakąś dziką przenikliwością w twarz strażnika (…)”. Udało mu się opuścić mury więzienie właśnie dzięki nieuwadze funkcjonariusza, który - zwrócony bokiem do więźniów - stał przed altaną i prowadził z kimś spokojną rozmowę, brząkając od czasu do czasu kluczami „na znak obecności i czujności swojej”.
Moment ucieczki dostrzegła kucharka Janowa, której: „coś siwego migło między końmi, właśnie jakby świnia...”. Potem wszystko potoczyło się w oka mgnieniu. Od razu odkryto, kto uciekł i w jakim kierunku podążał. Uczestnicy pościgu dostrzegli Cygana, jak biegł w koszuli i w hajdawerach. Wtedy był wolny, przypominał liść unoszony wiatrem, ledwo dotykał stopami ziemi. Pędził przed nimi z okrzykiem: „jakby mu w dwoje tyle rączości przybyło”. Cygana zgubiło to, że uciekał w linii prostej: „Biegł jak strzała szybko i jak strzała wciąż prosto przed siebie”.
Gdy w końcu został pojmany, był wyczerpany. Udało mu się jeszcze na chwilę wyrwać, lecz półżywy organizm dał o sobie znać – biegł coraz wolniej, aż postanowił stanąć twarzą w twarz z pracownikami więzienia i się odwrócił. Wówczas dopiero uczestnicy pościgu dostrzegli jego „Oczy jak pochodnie, twarz trupio ściągnięta, zęby wyszczerzone jakby do kąsania, na ustach nieco krwawej piany”. Choć został okrążony przez strażników i przyparty do ziemi, bronił się rozpaczliwie. Gryzł, darł, bił wszystkich pięściami po głowach, kopał - był wściekły.
To, co stało się z nim później, można odczytywać symbolicznie. Obalony na ziemię, przygnieciony przez siedmiu mężczyzn, którzy opadli na jego pierś kolanami, pokrwawili go, poszarpali na nim koszulę i tak zmordowali, że trzeba go było do więzienia na rękach nieść „niby martwe brzemię” – Cygan został zniewolony. Proces ten można rozumieć jako złamanie ducha człowieka, który został pozbawiony szansy na wolność.
strona: 1 2 3 4 5 6
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies