Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Konopnickiej
Akcja rozgrywa się w II połowie XIX wieku w Warszawie, w której od urodzenia mieszkał i prowadził zakład introligatorski (miejsce akcji) tytułowy bohater. Dzięki usytuowaniu historii w czasach sobie współczesnych, Konopnicka uczyniła nowelę dziełem bardzo realistycznym. Przedstawiła antysemickie poglądy Polaków, którzy nie pamiętali lub nie chcieli pamiętać, że główny bohater darzył nieistniejącą na mapach świata Polskę takim samym uczuciem, jak oni.
Opisane wydarzenia dzieją się w ciągu trzech, następujących po sobie dni, czym pisarka skłoniła się w stronę dramatu (poszczególne doby można traktować jak akty).
Pierwszy dzień rozpoczynają słowa „od wczoraj jakiś niepokój panuje w uliczce”, świadczące o panującym w sercu bohatera niepokoju, wyczuwanym wśród ludzi: „Tych ludzi nie widział on tu jeszcze. Gdzie idą? Po co przystają z robotnikami, śpieszącymi do kopania fundamentów pod nowy dom niciarza Greulicha? Skąd się tu wzięły te obszarpane wyrostki? Dlaczego patrzą tak po sieniach? Skąd mają pieniądze, że idą w pięciu do szynku?”.
Na rozwinięcie i wyjaśnienie lakonicznej zapowiedzi nadchodzących „złych czasów” czytelnik musi poczekać do drugiej części, czyli następnego dnia. Wówczas to Mendel dostaje ostrzeżenia od „życzliwych” sąsiadów, których znał od kilkudziesięciu lat. Dowiaduje się, że najlepiej zrobi uciekając z Warszawy, ponieważ: „podobno Żydów mają bić”.
Trzecia część noweli mówi o realizacji najgorszego koszmaru staruszka, zaszczuciu przez dotychczasowych przyjaciół. Jego wnuk zostaje wówczas bestialsko uderzony kamieniem w głowę (punkt kulminacyjny utworu). Zakończeniem utworu jest smutna puenta, wygłoszona przez zrezygnowanego i smutnego Gdańskiego: „Nu, u mnie umarło to, z czym ja się urodził. z czym ja sześćdziesiąt i siedem lat żył, z czym ja umierać myślał... Nu, u mnie umarło serce do tego miasto!”.
Czas, miejsce akcji oraz struktura opowiadania „Mendel Gdański”
Opisane wydarzenia dzieją się w ciągu trzech, następujących po sobie dni, czym pisarka skłoniła się w stronę dramatu (poszczególne doby można traktować jak akty).
Pierwszy dzień rozpoczynają słowa „od wczoraj jakiś niepokój panuje w uliczce”, świadczące o panującym w sercu bohatera niepokoju, wyczuwanym wśród ludzi: „Tych ludzi nie widział on tu jeszcze. Gdzie idą? Po co przystają z robotnikami, śpieszącymi do kopania fundamentów pod nowy dom niciarza Greulicha? Skąd się tu wzięły te obszarpane wyrostki? Dlaczego patrzą tak po sieniach? Skąd mają pieniądze, że idą w pięciu do szynku?”.
Na rozwinięcie i wyjaśnienie lakonicznej zapowiedzi nadchodzących „złych czasów” czytelnik musi poczekać do drugiej części, czyli następnego dnia. Wówczas to Mendel dostaje ostrzeżenia od „życzliwych” sąsiadów, których znał od kilkudziesięciu lat. Dowiaduje się, że najlepiej zrobi uciekając z Warszawy, ponieważ: „podobno Żydów mają bić”.
Trzecia część noweli mówi o realizacji najgorszego koszmaru staruszka, zaszczuciu przez dotychczasowych przyjaciół. Jego wnuk zostaje wówczas bestialsko uderzony kamieniem w głowę (punkt kulminacyjny utworu). Zakończeniem utworu jest smutna puenta, wygłoszona przez zrezygnowanego i smutnego Gdańskiego: „Nu, u mnie umarło to, z czym ja się urodził. z czym ja sześćdziesiąt i siedem lat żył, z czym ja umierać myślał... Nu, u mnie umarło serce do tego miasto!”.
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies