Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Konopnickiej
„Handel”, czyli Żydzi
Tym mianem Konopnicka określiła Żydów, zajmujących się handlem (wchodząc na biedne podwórka Powiśla, wykrzykiwali właśnie to słowo). Czynili to nieuczciwie, nabywając czasem wartościowe przedmioty za zaniżoną cenę. Z drugiej jednak strony biedna rodzina Mostowiaków mogła liczyć tylko na ich „pomoc” (tylko oni mieli pieniądze).
Przedstawicielem „handlu” jest znajomy Żyd, który skupywał od bohaterów po kolei wszystkie meble i rodzinne pamiątki. Chłopcy nazywali go „Żydzichem” czy „Żydziskiem”, ponieważ bawiło ich, jak targował najniższą cenę.
Łukasz Smolik
Jest dorożkarzem z Pragi, krewnym Mostowiaków i ojcem chrzestnym małego Piotrusia. Opisowi jego wyglądu Konopnicka poświęciła w noweli najwięcej miejsca (o innych bohaterach świadczą jedynie pojedyncze słowa). Smolik był stary, wysoki i zgarbiony. Miał ogromny kościsty nos, chudą, długą szyję, małe, czarne, świdrowate oczy, krzaczaste brwi i „chudy, zarastający od spodu podbródek”. Pod jego kościstym nosem sterczały żółte, saperskie wąsy.
Nosił wielką, granatową czapę, spod której wyglądały sine, porośnięte białawym puszkiem uszy. Prawe z nich ozdobione było srebrnym kolczykiem. Charakterystyczną część jego odzienia stanowiła również granatowa kapota. Lubił żuć tabakę.
Łukasz był bezdzietnym wdowcem, co dawało Annie nadzieję, że kiedyś Piotruś odziedziczy jakiś grosz po krewnym, który: „na groszach siedzi”. Do Mostowiaków zaglądał bardzo rzadko. Pojawił się dopiero, gdy sytuacja zmusiła rodzinę, by sprzedać mu ukochaną szkapę. To właśnie Smolik zawiózł trumnę Anny swym wozem na cmentarz, dając wówczas przykład swej niechęci do dzieci (krzyczał na nich, gdy biegli radośnie za szkapą, zamiast wytłumaczyć powagę sytuacji).
Szkapa
Jest tytułową bohaterką noweli: starą, kulawą, ślepą na jedno oko, o grzbiecie kościstym i obdartym od starego chomąta szkapiną.
Była ukochanym zwierzęciem całej rodziny Mostowiaków, stanowiąc poniekąd źródło jej utrzymania (woziła żwir i piasek). Była z nimi, odkąd tylko Wicek sięgał pamięcią: „Jak tylko zapamiętam, na świecie zawsze był ojciec, matka i szkapa. Felka potem dopiero bociany przyniosły, Piotrusia takoż: ale szkapa należała do rzędu tych istot, które zawsze są, bo są. Wyobrazić sobie po prostu nie mogłem ani jej początku, ani też jej końca. Szkapa należała do nas, a my do niej: ani my od niej ani ona od nas nić mogła się odłączyć. Było to tak naturalnym, żem zgoła nie pojmował innego porządku rzeczy. Kogo by tam brakło w naszej gromadce, to by brakło, ale nigdy szkapy. Toć to była cała nasza uciecha”.
Gdy Filip wracał z pracy znad rzeki, chłopcy wybiegali na powitanie konia. Każdy podsuwał mu ziemniaka czy kawałek chleba. Zabawa zaczynała się w chwili, gdy ojciec wyprzęgał szkapę z wozu. Felek wskakiwał na jej kościsty grzbiet, podobnie jak Piotruś. Chłopcy biegali do starego konia z każdą sprawą, zabiegali o względy i łaskę. Koń patrzył na nich jednym okiem, ponieważ na drugie nie widział. Czyścili go codziennie szczotką i zgrzebłem, kłócąc się o pierwszeństwo, a szkapina stała cierpliwie. Po Wielkanocy zawsze nad Wisłą oblewali zwierzę wodą, wycierając je potem starannie (było to „pławienie szkapy”).
strona: 1 2
Charakterystyka bohaterów noweli „Nasza szkapa”
Tym mianem Konopnicka określiła Żydów, zajmujących się handlem (wchodząc na biedne podwórka Powiśla, wykrzykiwali właśnie to słowo). Czynili to nieuczciwie, nabywając czasem wartościowe przedmioty za zaniżoną cenę. Z drugiej jednak strony biedna rodzina Mostowiaków mogła liczyć tylko na ich „pomoc” (tylko oni mieli pieniądze).
Przedstawicielem „handlu” jest znajomy Żyd, który skupywał od bohaterów po kolei wszystkie meble i rodzinne pamiątki. Chłopcy nazywali go „Żydzichem” czy „Żydziskiem”, ponieważ bawiło ich, jak targował najniższą cenę.
Łukasz Smolik
Jest dorożkarzem z Pragi, krewnym Mostowiaków i ojcem chrzestnym małego Piotrusia. Opisowi jego wyglądu Konopnicka poświęciła w noweli najwięcej miejsca (o innych bohaterach świadczą jedynie pojedyncze słowa). Smolik był stary, wysoki i zgarbiony. Miał ogromny kościsty nos, chudą, długą szyję, małe, czarne, świdrowate oczy, krzaczaste brwi i „chudy, zarastający od spodu podbródek”. Pod jego kościstym nosem sterczały żółte, saperskie wąsy.
Nosił wielką, granatową czapę, spod której wyglądały sine, porośnięte białawym puszkiem uszy. Prawe z nich ozdobione było srebrnym kolczykiem. Charakterystyczną część jego odzienia stanowiła również granatowa kapota. Lubił żuć tabakę.
Łukasz był bezdzietnym wdowcem, co dawało Annie nadzieję, że kiedyś Piotruś odziedziczy jakiś grosz po krewnym, który: „na groszach siedzi”. Do Mostowiaków zaglądał bardzo rzadko. Pojawił się dopiero, gdy sytuacja zmusiła rodzinę, by sprzedać mu ukochaną szkapę. To właśnie Smolik zawiózł trumnę Anny swym wozem na cmentarz, dając wówczas przykład swej niechęci do dzieci (krzyczał na nich, gdy biegli radośnie za szkapą, zamiast wytłumaczyć powagę sytuacji).
Szkapa
Jest tytułową bohaterką noweli: starą, kulawą, ślepą na jedno oko, o grzbiecie kościstym i obdartym od starego chomąta szkapiną.
Była ukochanym zwierzęciem całej rodziny Mostowiaków, stanowiąc poniekąd źródło jej utrzymania (woziła żwir i piasek). Była z nimi, odkąd tylko Wicek sięgał pamięcią: „Jak tylko zapamiętam, na świecie zawsze był ojciec, matka i szkapa. Felka potem dopiero bociany przyniosły, Piotrusia takoż: ale szkapa należała do rzędu tych istot, które zawsze są, bo są. Wyobrazić sobie po prostu nie mogłem ani jej początku, ani też jej końca. Szkapa należała do nas, a my do niej: ani my od niej ani ona od nas nić mogła się odłączyć. Było to tak naturalnym, żem zgoła nie pojmował innego porządku rzeczy. Kogo by tam brakło w naszej gromadce, to by brakło, ale nigdy szkapy. Toć to była cała nasza uciecha”.
Gdy Filip wracał z pracy znad rzeki, chłopcy wybiegali na powitanie konia. Każdy podsuwał mu ziemniaka czy kawałek chleba. Zabawa zaczynała się w chwili, gdy ojciec wyprzęgał szkapę z wozu. Felek wskakiwał na jej kościsty grzbiet, podobnie jak Piotruś. Chłopcy biegali do starego konia z każdą sprawą, zabiegali o względy i łaskę. Koń patrzył na nich jednym okiem, ponieważ na drugie nie widział. Czyścili go codziennie szczotką i zgrzebłem, kłócąc się o pierwszeństwo, a szkapina stała cierpliwie. Po Wielkanocy zawsze nad Wisłą oblewali zwierzę wodą, wycierając je potem starannie (było to „pławienie szkapy”).
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies