Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Konopnickiej
W chwili akcji właściwej miał około trzydziestu lat. Był olbrzymim chłopem w siwym, więziennym, szeroko na piersiach rozerwanym kubraku, który odsłaniał jego rudo zarosłą pierś. Miał dużą, ospowatą, mocno obrzękłą twarz, na której widoczna była jakaś niezgłębiona troska i wielki, niezwyciężony strach. Jego ogolony „łeb”, wciśnięty był głęboko między ramiona, uwydatniając w ten sposób brak szyi. Jego wielka, ciężka, skurczona w sobie postać przypominała „wołu, ogłuszonego uderzeniem obucha”.
Mimo młodego wieku, był bardzo wyniszczony: „Żarło go coś widocznie i krew z niego ssało. A nie było to owo powolne, charakterystyczne wyniszczenie, jakiemu podlegają dawni więźniowie i recydywiści, ale jakaś nagła i niepowstrzymana ruina, od której pomimo ogromnej budowy swojej tak zetlał, że zdawało się, iż potrącony palcem padnie o ziemię i w proch się rozsypie”.
Przed dwoma laty przeprowadził się ze wsi Witaszewice do miasta. Po kilku dniach poszukiwania pracy, otrzymał posadę u kupca N., którego potem zamordował. Znosił upokorzenia w pracy, ponieważ poznał tam Julka - dwunastoletniego chłopca sklepowego. Mimo ciężkiej pracy, obaj spali w kuchni, byli bici i poniżani. Onufer pokochał chłopca jak swoje dziecko, opiekował się nim i przytulał, gdy płakał. Za uzbierane pieniądze kupił Julkowi buty (sam chodził w drewnianych trepach), czapkę, prał mu, podsuwał jedzenie. Znosił dalej wszystkie upokorzenia i wyzwiska, nie chcąc odejść. Zyskał miłość chłopca.
Wykonywał swe liczne obowiązki uczciwie. Musiał pracować w sklepie, w domu gotować i sprzątać i usługiwać kupcowi. Gdy nie smakowała mu zupa, wylewał gorącą na twarz parobka. Ludzie widzieli, jak chodził poparzony i posiniaczony. Choć sąsiedzi z kamienicy prosili go, by odszedł, obiecali pomoc w poszukiwaniu innej pracy, on nie chciał. Robił to wszystko ze względu na Julka.
Do zbrodni popchnęło go pewne wydarzenie. Którejś niedzieli Sęk podał panu gorącą zupę, a kupiec wylał mu ją na twarz, po tym, jak stwierdził, iż jest przesolona. Resztę obiadu zjadł i położył się spać. Parobek, mimo porarzeń, sprzątnął ze stołu. Zezłoszczony i rozżalony na widok śpiącego kupca, chwycił wielki gwicht i uderzył nim śpiącego w głowę, powodując natychmiastową śmierć. W tej właśnie chwili na próg wbiegł powracający z miasta Julek i, zobaczywszy trupa, krzyknął. Dźwięk przerażonego chłopca spowodował, że Onufer rzucił się ku niemu, chwycił za szyję i trzymanym jeszcze w ręku gwichtem ugodził w głowę: „Krew i mózg bryznęły wysoko na ścianę, a chłopiec jak stał, tak padł, raz tylko krzyknąwszy”.
Mimo iż dokonał tak okrutnej zbrodni, dawni przyjaciele bronili go podczas procesu. Zeznawali, że Onufer to dobry, uczynny człowiek i nikomu nie zrobił krzywdy. Gdy został aresztowany, od razu przyznał się do winy, do podwójnego morderstwa. Później na widok zakrwawionego ubrania Julka, które było dowodem na procesie, zemdlał.
Bohater umarł w więzieniu, po tym, jak został zamknięty w karcerze, mimo iż błagał i powtarzał, że boi się ciemności. Gdy wypuścili go z ciemnej, żaden z więźniów nie chciał dzielić z nim celi. Nadzorca zamknął go w końcu w komórce. Sęk podjął samobójczą próbę (chciał się powiesić), lecz został uratowany. Ponownie za karę dostał tydzień ciemnej. W czasie tych siedmiu dni, w nocy dostawał obłędu. Od chwili, gdy w szale zabił Julka, nie chciał żyć. Żal i wyrzuty sumienia nie odstępowały go na krok.
Prosił aresztantów, by go zatłukli. W celi powtarzał: „O moje dziecko - peda - o moje kochające! Czemuś ty wtedy wyszło w złą godzinę? O moje dziecko najmilejsze! Toć ja ciebie ubić nie chciał! Toć ja ciebie jak własną duszę miłował!" Patrzę ja, wytrzeszczam oczy, nikogo w komórce nie ma, a ten się precz trzęsie a modli: ,,O moje dziecko, odpuść ty mnie - peda - odpuść ty mnie swoją śmierć niewinną! O moje dziecko najmilsze - peda - kochanie moje najsłodsze!”. Przestał jeść, bardzo schudł. Gdy zabrali go do lazaretu, całymi dniami odmawiał pacierz. Nocami przemawiał do Julka niczym ojciec. Zachowywał się tak, jakby sierota żyła i była obok. Po którejś nocy znaleziono go klęczącego w rogu. Był martwy.
strona: 1 2 3 4 5 6
Charakterystyka bohaterów „Obrazków więziennych”
Mimo młodego wieku, był bardzo wyniszczony: „Żarło go coś widocznie i krew z niego ssało. A nie było to owo powolne, charakterystyczne wyniszczenie, jakiemu podlegają dawni więźniowie i recydywiści, ale jakaś nagła i niepowstrzymana ruina, od której pomimo ogromnej budowy swojej tak zetlał, że zdawało się, iż potrącony palcem padnie o ziemię i w proch się rozsypie”.
Przed dwoma laty przeprowadził się ze wsi Witaszewice do miasta. Po kilku dniach poszukiwania pracy, otrzymał posadę u kupca N., którego potem zamordował. Znosił upokorzenia w pracy, ponieważ poznał tam Julka - dwunastoletniego chłopca sklepowego. Mimo ciężkiej pracy, obaj spali w kuchni, byli bici i poniżani. Onufer pokochał chłopca jak swoje dziecko, opiekował się nim i przytulał, gdy płakał. Za uzbierane pieniądze kupił Julkowi buty (sam chodził w drewnianych trepach), czapkę, prał mu, podsuwał jedzenie. Znosił dalej wszystkie upokorzenia i wyzwiska, nie chcąc odejść. Zyskał miłość chłopca.
Wykonywał swe liczne obowiązki uczciwie. Musiał pracować w sklepie, w domu gotować i sprzątać i usługiwać kupcowi. Gdy nie smakowała mu zupa, wylewał gorącą na twarz parobka. Ludzie widzieli, jak chodził poparzony i posiniaczony. Choć sąsiedzi z kamienicy prosili go, by odszedł, obiecali pomoc w poszukiwaniu innej pracy, on nie chciał. Robił to wszystko ze względu na Julka.
Do zbrodni popchnęło go pewne wydarzenie. Którejś niedzieli Sęk podał panu gorącą zupę, a kupiec wylał mu ją na twarz, po tym, jak stwierdził, iż jest przesolona. Resztę obiadu zjadł i położył się spać. Parobek, mimo porarzeń, sprzątnął ze stołu. Zezłoszczony i rozżalony na widok śpiącego kupca, chwycił wielki gwicht i uderzył nim śpiącego w głowę, powodując natychmiastową śmierć. W tej właśnie chwili na próg wbiegł powracający z miasta Julek i, zobaczywszy trupa, krzyknął. Dźwięk przerażonego chłopca spowodował, że Onufer rzucił się ku niemu, chwycił za szyję i trzymanym jeszcze w ręku gwichtem ugodził w głowę: „Krew i mózg bryznęły wysoko na ścianę, a chłopiec jak stał, tak padł, raz tylko krzyknąwszy”.
Mimo iż dokonał tak okrutnej zbrodni, dawni przyjaciele bronili go podczas procesu. Zeznawali, że Onufer to dobry, uczynny człowiek i nikomu nie zrobił krzywdy. Gdy został aresztowany, od razu przyznał się do winy, do podwójnego morderstwa. Później na widok zakrwawionego ubrania Julka, które było dowodem na procesie, zemdlał.
Bohater umarł w więzieniu, po tym, jak został zamknięty w karcerze, mimo iż błagał i powtarzał, że boi się ciemności. Gdy wypuścili go z ciemnej, żaden z więźniów nie chciał dzielić z nim celi. Nadzorca zamknął go w końcu w komórce. Sęk podjął samobójczą próbę (chciał się powiesić), lecz został uratowany. Ponownie za karę dostał tydzień ciemnej. W czasie tych siedmiu dni, w nocy dostawał obłędu. Od chwili, gdy w szale zabił Julka, nie chciał żyć. Żal i wyrzuty sumienia nie odstępowały go na krok.
Prosił aresztantów, by go zatłukli. W celi powtarzał: „O moje dziecko - peda - o moje kochające! Czemuś ty wtedy wyszło w złą godzinę? O moje dziecko najmilejsze! Toć ja ciebie ubić nie chciał! Toć ja ciebie jak własną duszę miłował!" Patrzę ja, wytrzeszczam oczy, nikogo w komórce nie ma, a ten się precz trzęsie a modli: ,,O moje dziecko, odpuść ty mnie - peda - odpuść ty mnie swoją śmierć niewinną! O moje dziecko najmilsze - peda - kochanie moje najsłodsze!”. Przestał jeść, bardzo schudł. Gdy zabrali go do lazaretu, całymi dniami odmawiał pacierz. Nocami przemawiał do Julka niczym ojciec. Zachowywał się tak, jakby sierota żyła i była obok. Po którejś nocy znaleziono go klęczącego w rogu. Był martwy.
strona: 1 2 3 4 5 6
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies