Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Orzeszkowej
„(...) gdyby zaś kiedykolwiek nasunęła się jej myśl, że może być obwinioną o popełnienie zbrodni, wprost parsknęłaby śmiechem.” (o Joannie Lispkiej)
„Młodą była i niewątpliwie ładną, lecz każdy znawca ludzi poznałby w niej od razu jedną z tych dziewcząt, w każdym mieście licznych, które nie bawią się i nie stroją nigdy, jadają niewiele, oddychają powietrzem wąskich ulic i ciasnych izdebek. Taki sposób życia tamuje rozwój wdzięków i zarazem ukrywa je przed ludźmi.” (o Joannie Lispkiej)
„Nosiła żałobę po ojcu i ciągle myślała o tym, że powinna koniecznie znaleźć sobie sposób zarabiania na życie, aby nie obciążać sobą ciężkiego życia brata.” (myśli Joanny)
„Dopóki żył stary ojciec, wiedziała, że żyje dla niego, a także nie znała nędzy. Teraz chodziła po świecie z nieustanną myślą: Na co ja komukolwiek czy czemukolwiek przydać się mogę? Często bywała głodną i miewała podarte obuwie, myśląc o kawałku chleba czy bułki albo o całych trzewikach (...).” (sytuacja Joanny)
„W sile wieku usłyszał, że nie ma prawa pracować tak , jak chciał i umiał, ani pożywać owoców swej pracy. Może już przedtem cierpiał wiele i zdrowie sterał. Na miejskim cmentarzu nie otworzy się już mogiła i nie wyjrzy z niej przedwcześnie osiwiała głowa pedagoga z zaczerwienionymi od pracy oczami i wielką chmurą zmarszczek, którą na czole jego złożyły nie lata, lecz jedna chwila, ta, w której mu w ścianach szkoły powiedziano: Idź stąd precz!” (o ojcu Joanny – profesorze Lipskim)
„Ten duży Kostuś na przykład, syn tego ślusarza, który wiecznie w szynku siedzi i pije, a którego matka zabija się praniem bielizny, już ma dwanaście lat, a czytać jeszcze nie umie i często za ojcem do szynku wsuwać się zaczyna. (...) łobuz też z niego, ulicznik, wódkę już lubi (...)” (o Kostku)
„W kuchence bywało potem codziennie bardzo gwarno. Zza cienkiej ściany górnego pięterka domu wychodziły na zewnątrz cieniuchne głosy dziecięce, bąkające: - A... b... c..., A... b... c...”
(tajne nauczanie)
„W porze owej Joanna nigdy już nie bywała smutną. Nawet gdy szła ulicami miasta, można było spostrzec w ruchach jej i wyrazie twarz znaczne zmiany. Wyglądała raźniej, zdrowiej i pogodniej. Obuwie jej nie było już nigdy podarte ani suknie tak zniszczone. Odkwitła. (...) Od jednych otrzymywała małe kwoty pieniężne, inni wynagradzali ją inaczej, jak mogli. Praczka bezpłatnie prała ich bieliznę; mularz posiadający obszerny ogród, przynosił im warzywa i owoce; mieszkający naprzeciw piekarzowie w dodatku do miesięcznego rubla przysyłali co dzień małą bułkę chleba; stróż domu darmo drzewo na opał rąbał, a czasem to i owo na rynku kupił i przyniósł w prezencie panience, która dla jego małej była tak dobrą...” (rekompensata za nauczanie i formy pomocy sąsiedzkiej)
„Teraz na ludzi patrzała śmiało i spokojnie; ale był w mieście jeden szczególniej człowiek, z którego spojrzeniem ilekroć spostrzegła go, spotkać się pragnęła, chociaż usiłowała o tym nie myśleć. Był on dla jej ojca bardzo dobrym w czasie długiej jego choroby, widywała go wtedy często, słuchała rozmów, które z uczonym pedagogiem uprzejmie prowadził – potem przybył na pogrzeb i gdy chwiejąca się szła za trumną, rękę jej oparł na swoim ramieniu. I nic więcej pomiędzy nimi nie było, ale ona o tym nigdy nie zapomniała.” (uczucie Joanny do doktora Adama)Najważniejsze cytaty z noweli „A...B...C...”
Autor: Jakub Rudnicki„(...) gdyby zaś kiedykolwiek nasunęła się jej myśl, że może być obwinioną o popełnienie zbrodni, wprost parsknęłaby śmiechem.” (o Joannie Lispkiej)
„Młodą była i niewątpliwie ładną, lecz każdy znawca ludzi poznałby w niej od razu jedną z tych dziewcząt, w każdym mieście licznych, które nie bawią się i nie stroją nigdy, jadają niewiele, oddychają powietrzem wąskich ulic i ciasnych izdebek. Taki sposób życia tamuje rozwój wdzięków i zarazem ukrywa je przed ludźmi.” (o Joannie Lispkiej)
„Nosiła żałobę po ojcu i ciągle myślała o tym, że powinna koniecznie znaleźć sobie sposób zarabiania na życie, aby nie obciążać sobą ciężkiego życia brata.” (myśli Joanny)
„Dopóki żył stary ojciec, wiedziała, że żyje dla niego, a także nie znała nędzy. Teraz chodziła po świecie z nieustanną myślą: Na co ja komukolwiek czy czemukolwiek przydać się mogę? Często bywała głodną i miewała podarte obuwie, myśląc o kawałku chleba czy bułki albo o całych trzewikach (...).” (sytuacja Joanny)
„W sile wieku usłyszał, że nie ma prawa pracować tak , jak chciał i umiał, ani pożywać owoców swej pracy. Może już przedtem cierpiał wiele i zdrowie sterał. Na miejskim cmentarzu nie otworzy się już mogiła i nie wyjrzy z niej przedwcześnie osiwiała głowa pedagoga z zaczerwienionymi od pracy oczami i wielką chmurą zmarszczek, którą na czole jego złożyły nie lata, lecz jedna chwila, ta, w której mu w ścianach szkoły powiedziano: Idź stąd precz!” (o ojcu Joanny – profesorze Lipskim)
„Ten duży Kostuś na przykład, syn tego ślusarza, który wiecznie w szynku siedzi i pije, a którego matka zabija się praniem bielizny, już ma dwanaście lat, a czytać jeszcze nie umie i często za ojcem do szynku wsuwać się zaczyna. (...) łobuz też z niego, ulicznik, wódkę już lubi (...)” (o Kostku)
„W kuchence bywało potem codziennie bardzo gwarno. Zza cienkiej ściany górnego pięterka domu wychodziły na zewnątrz cieniuchne głosy dziecięce, bąkające: - A... b... c..., A... b... c...”
(tajne nauczanie)
„W porze owej Joanna nigdy już nie bywała smutną. Nawet gdy szła ulicami miasta, można było spostrzec w ruchach jej i wyrazie twarz znaczne zmiany. Wyglądała raźniej, zdrowiej i pogodniej. Obuwie jej nie było już nigdy podarte ani suknie tak zniszczone. Odkwitła. (...) Od jednych otrzymywała małe kwoty pieniężne, inni wynagradzali ją inaczej, jak mogli. Praczka bezpłatnie prała ich bieliznę; mularz posiadający obszerny ogród, przynosił im warzywa i owoce; mieszkający naprzeciw piekarzowie w dodatku do miesięcznego rubla przysyłali co dzień małą bułkę chleba; stróż domu darmo drzewo na opał rąbał, a czasem to i owo na rynku kupił i przyniósł w prezencie panience, która dla jego małej była tak dobrą...” (rekompensata za nauczanie i formy pomocy sąsiedzkiej)
„ – Uczyłam dzieci, myślałam, że czynię dobrze... Tu na mgnienie oka w twarzy jej zaszła uderzająca zmiana. Jakby zawrzały w niej gwałtowne jakieś uczucia, podniosła czoło, oczy jej błysnęły, usta drgnęły i poprawiając ostatnie swe zdanie, głośno, wyraźnie rzekła: - Myślę, że dobrze czyniłam.” (bohaterka przed sądem)
„ – I ty naprawdę myśleć mogłaś, ze ja pozwolę na to, abyś szła do wiezienia i trzy miesiące przesiedziała ze złodziejami i zgubionymi kobietami, w brudach, w błocie? (...)
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies