Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Orzeszkowej
Anielka Tarłowska jest jedyną postacią kobiecą wspomnianą kartach „Glorii victis”. Autorka prezentuje ją jako młodszą siostrą Mariana Tarłowskiego. Marian i Anielka nie mieli bliskich „byli na świecie tylko we dwoje”, ale wzajemnie się wspierali i pomagali sobie: „I kochaliż się, kochali! (...) Pracowali razem. Brat uczył siostrę, siostra pomagała bratu i zawsze byli razem, we dwoje: w szkole, w domu, na ulicach miasteczka, na drogach polnych i leśnych.”
Anielka wyglądem bardzo przypominała brata: „Ta sam drobność wzrostów, wątłość kształtów, te same rysy cery i na rysach rozlane wyrazy.” Obydwoje byli młodzi, jasnowłosi, wiecznie się naradzali i rozmawiali ze sobą. Zakochał się w niej dowódca jazdy – Jagmin. Nigdy otwarcie nie wyznali sobie uczuć, lecz ich spojrzenia i gesty zdradzały wszystko. Dziewczyna rozpaczała, gdy jej ukochany i brat mieli ruszać do boju. Martwiła się o Marysia. Uważała, że jest zbyt wątły i słaby fizycznie, by walczyć, ale rozumiała jednocześnie, że musi dopełnić obowiązku służby ojczyźnie. Wykazała wielką siłę ducha, mówiąc: „ - Idź, Marysiu, idź! Twarz jej od łez mokra, stanęła w uśmiechu takim, co to bólem usta kurczy, i rumieńce z niej zniknęły. Ale postać drobną z całej siły wyprostowała i w oczach topiąc swe biedne, mężnie ze łzami walczące oczy, powtarzała: - Idź, Marysiu, idź! Trzeba”.
Jej bliscy zginęli w walce. Została sama. Autorka nie wspomina, jak dalej potoczyło się życie dziewczyny, ale nie była już uosobieniem kobiecego wdzięku, straciła swoją pogodę ducha i łagodność, na jej twarzy samotność odcisnęła bolesne piętno. Gdy po latach pojawiła się na leśnej polanie, oczy Anieli ziajały pustką, a z niegdyś uroczej twarzyczki wyzierała tęsknota: „Bo nie była już białą ani różową; białość jej i różowość wypiło z niej życie. Biedne życie! Bo nie wiemy, co tam na świecie czyniła, a w oczach stała odbita samotność tęskniąca, gorzka (...).” Dziewczyna „zasadziła” na mogile drobny krzyżyk, wtulała mokrą od łez twarz w leśne trawy, po czym powstała i smutna, cierpiąca odeszła.
Anielka portretuje wszystkie kobiety, nie tylko te z czasów powstania styczniowego, opuszczone wówczas bliskich i ukochanych, ale również te, które na co dzień zmagają się z trudami życia, wykazując przy tym niezwykły heroizm, choć może w głębi duszy czują się samotne, nieszczęśliwe... wtedy jeszcze mężniej walczą ze łzami.
Anielka Tarłowska - charakterystyka
Autor: Ewa PetniakAnielka Tarłowska jest jedyną postacią kobiecą wspomnianą kartach „Glorii victis”. Autorka prezentuje ją jako młodszą siostrą Mariana Tarłowskiego. Marian i Anielka nie mieli bliskich „byli na świecie tylko we dwoje”, ale wzajemnie się wspierali i pomagali sobie: „I kochaliż się, kochali! (...) Pracowali razem. Brat uczył siostrę, siostra pomagała bratu i zawsze byli razem, we dwoje: w szkole, w domu, na ulicach miasteczka, na drogach polnych i leśnych.”
Anielka wyglądem bardzo przypominała brata: „Ta sam drobność wzrostów, wątłość kształtów, te same rysy cery i na rysach rozlane wyrazy.” Obydwoje byli młodzi, jasnowłosi, wiecznie się naradzali i rozmawiali ze sobą. Zakochał się w niej dowódca jazdy – Jagmin. Nigdy otwarcie nie wyznali sobie uczuć, lecz ich spojrzenia i gesty zdradzały wszystko. Dziewczyna rozpaczała, gdy jej ukochany i brat mieli ruszać do boju. Martwiła się o Marysia. Uważała, że jest zbyt wątły i słaby fizycznie, by walczyć, ale rozumiała jednocześnie, że musi dopełnić obowiązku służby ojczyźnie. Wykazała wielką siłę ducha, mówiąc: „ - Idź, Marysiu, idź! Twarz jej od łez mokra, stanęła w uśmiechu takim, co to bólem usta kurczy, i rumieńce z niej zniknęły. Ale postać drobną z całej siły wyprostowała i w oczach topiąc swe biedne, mężnie ze łzami walczące oczy, powtarzała: - Idź, Marysiu, idź! Trzeba”.
Jej bliscy zginęli w walce. Została sama. Autorka nie wspomina, jak dalej potoczyło się życie dziewczyny, ale nie była już uosobieniem kobiecego wdzięku, straciła swoją pogodę ducha i łagodność, na jej twarzy samotność odcisnęła bolesne piętno. Gdy po latach pojawiła się na leśnej polanie, oczy Anieli ziajały pustką, a z niegdyś uroczej twarzyczki wyzierała tęsknota: „Bo nie była już białą ani różową; białość jej i różowość wypiło z niej życie. Biedne życie! Bo nie wiemy, co tam na świecie czyniła, a w oczach stała odbita samotność tęskniąca, gorzka (...).” Dziewczyna „zasadziła” na mogile drobny krzyżyk, wtulała mokrą od łez twarz w leśne trawy, po czym powstała i smutna, cierpiąca odeszła.
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies