Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Renesans
Fraszka Jana Kochanowskiego „O doktorze Hiszpanie” ze względu na poruszaną tematykę jest zaliczana do grona fraszek obyczajowych, a dokładniej biesiadnych (tzw. dworskich). Często zestawiana z satyrą Ignacego Krasickiego „Pijaństwo”, podobnie jak dzieło oświeceniowego twórcy, porusza ona motyw ucztowania oraz panujących na dworze obyczajów. Informacji o ceremoniałach i rytuałach Kochanowskiemu dostarczał prawdopodobnie jego przyjaciel, doktor Piotr Royzyusz, pełniący funkcję nadwornego lekarza polskiego monarchy Zygmunta Augusta spolonizowany Hiszpan, pierwowzór tytułowego bohatera. Z pewnością inspiracją były także wspomnienia z własnego pobytu na dworze i brania udział w niezliczonej liczbie biesiad.
Opisana we fraszce scenka jest bardzo zabawna. Biesiadujący kompanie doktora skarżą się między sobą, iż medyk chce ich opuścić i udać się na spoczynek:
„Nasz dobry doktor spać się od nas bierze,
Ani chce z nami doczekać wieczerze”.
Nagle ktoś rzuca pomysł odwiedzenia lekarza, ale dopiero po zakończeniu zakrapianego i pełnego smakołyków spotkania:
„Dajcie mu pokój! najdziem go w pościeli,
A sami przedsię bywajmy weseli!”.
Gdy impreza dobiegła końca, zebrani ponownie podnoszą ideę pójścia do Hiszpana, czyli bohatera opowieści. W końcu decydują, że nie wypada tego czynić bez zabrania odpowiednio dużego i wypełnionego po brzegi dzbana.
Nikt jednak nie przypuszczał, iż doktor, ujrzawszy podpitych towarzyszy, nie będzie chciał ich wpuścić do środka:
„»Puszczaj, doktorze, towarzyszu miły!«
Doktor nie puścił, ale drzwi puściły”.
Po sforsowaniu drzwi, kompani Hiszpana zaczęli go namawiać na wypicie choć jednej szklanki:
„Jedna nie wadzi, daj ci Boże zdrowie!”.
Doktor zdawał sobie sprawę, iż na jednej się nie skończy: „By jeno jedna”, odpowiedział. Jego słowa okazały się prorocze, alkohol płynął strumieniami:
„Od jednej przyszło aż więc do dziewiąci,
A doktorowi mózg się we łbie mąci”.
Zabawne i przewrotne zakończenie fraszki ukazuje słabość charakteru Hiszpana. Choć nie uczestniczył od początku w biesiadzie i zamierzał pozostać trzeźwy, wystarczyła wizyta podpitych znajomych, by pił całą noc:O doktorze Hiszpanie - interpretacja i analiza
Autor: Karolina MarlgaFraszka Jana Kochanowskiego „O doktorze Hiszpanie” ze względu na poruszaną tematykę jest zaliczana do grona fraszek obyczajowych, a dokładniej biesiadnych (tzw. dworskich). Często zestawiana z satyrą Ignacego Krasickiego „Pijaństwo”, podobnie jak dzieło oświeceniowego twórcy, porusza ona motyw ucztowania oraz panujących na dworze obyczajów. Informacji o ceremoniałach i rytuałach Kochanowskiemu dostarczał prawdopodobnie jego przyjaciel, doktor Piotr Royzyusz, pełniący funkcję nadwornego lekarza polskiego monarchy Zygmunta Augusta spolonizowany Hiszpan, pierwowzór tytułowego bohatera. Z pewnością inspiracją były także wspomnienia z własnego pobytu na dworze i brania udział w niezliczonej liczbie biesiad.
Opisana we fraszce scenka jest bardzo zabawna. Biesiadujący kompanie doktora skarżą się między sobą, iż medyk chce ich opuścić i udać się na spoczynek:
„Nasz dobry doktor spać się od nas bierze,
Ani chce z nami doczekać wieczerze”.
Nagle ktoś rzuca pomysł odwiedzenia lekarza, ale dopiero po zakończeniu zakrapianego i pełnego smakołyków spotkania:
„Dajcie mu pokój! najdziem go w pościeli,
A sami przedsię bywajmy weseli!”.
Gdy impreza dobiegła końca, zebrani ponownie podnoszą ideę pójścia do Hiszpana, czyli bohatera opowieści. W końcu decydują, że nie wypada tego czynić bez zabrania odpowiednio dużego i wypełnionego po brzegi dzbana.
Nikt jednak nie przypuszczał, iż doktor, ujrzawszy podpitych towarzyszy, nie będzie chciał ich wpuścić do środka:
„»Puszczaj, doktorze, towarzyszu miły!«
Doktor nie puścił, ale drzwi puściły”.
Po sforsowaniu drzwi, kompani Hiszpana zaczęli go namawiać na wypicie choć jednej szklanki:
„Jedna nie wadzi, daj ci Boże zdrowie!”.
Doktor zdawał sobie sprawę, iż na jednej się nie skończy: „By jeno jedna”, odpowiedział. Jego słowa okazały się prorocze, alkohol płynął strumieniami:
„Od jednej przyszło aż więc do dziewiąci,
A doktorowi mózg się we łbie mąci”.
„Trudny - powiada - mój rząd z tymi pany:
Szedłem spać trzeźwio, a wstanę pijany.”.
Kochanowski ukazał, iż niektórzy nie mają tyle siły i wytrwałości, by nawet po wypowiedzeniu wielu szlachetnych słów o szkodliwości alkoholu, trwać w swoim postanowieniu i nie uczestniczyć w biesiadzie. Co ważne, poeta nie ocenił zachowania Hiszpana, nie sięgnął po natrętny i sztuczny dydaktyzm, nie starał się na siłę ośmieszyć Piotra Rozjusza, skupiając się przede wszystkim na zwróceniu uwagi czytelnika na uległość, którą ciężko zwalczyć. To właśnie w niezwykłej inteligencji Kochanowskiego tkwi siła jego utworów, aktualnych, nawet pomimo upływu lat.
„Fraszka znaczy: drobiazg, rzecz niepoważna, błahostka, a więc termin ten oznaczać ma utwór literacki niewielki rozmiarami, drobny, a także poruszający tematy niezbyt poważne. Jednak Kochanowski, posługując się tym terminem, wygrywa wielorakie znaczenia tego słowa: fraszką jest też życie ludzkie w porównaniu z wiecznością wyroków boskich, ze stałością Fortuny. W tym kontekście termin „fraszka” staje się słowem-kluczem: żartobliwy ton ułatwia poecie mówienie o sprawach ostatecznych, a dowcip i ironia często są podszyte goryczą i poczuciem bezsilności” (T. Farent, „Fraszki, pieśni, treny Jana Kochanowskiego”, „Biblioteczka opracowań”, Lublin 2007).
Pod względem formalnym obyczajowa, pozornie „błaha” fraszka przypomina swoją budową nowelę, można bowiem w konstrukcji opowieści – mimo oparcia jej na skondensowanych dialogach - dopatrzeć się charakterystycznych elementów:
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies