Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Renesans
„Tren XI” Jana Kochanowskiego uważany jest za punkt kulminacyjny całego żałobnego cyklu, poświęconego zmarłej córce poety, Urszuli. Dzieje się tak głównie z dwóch powodów. Po pierwsze - jest to jeden z niewielu wierszy zbioru, w których autor podmiot pojawia się w dwóch rolach: jako rozpaczający po stracie dziecka poeta-ojciec oraz jako rozżalony kryzysem wyznawanych wartości w obliczu prywatnej tragedii poeta-filozof.
Po drugie – Kochanowski do tej pory w swych utworach (pieśniach i fraszkach) głosił afirmację życia, pochwałę człowieka rozumnego, cnotliwego i żyjącego pobożnie, nakazywał spokój, wyznawał stoickie zasady, renesansowy postulat ładu i równowagi życiowej. Teraz zaś dokonuje negacji wszystkich tych poglądów.
Wiersz rozpoczyna się zacytowaniem słów mordercy Juliusza Cezara, rzymskiego polityka i reprezentanta cnót Brutusa „porażonego”, czyli pokonanego (lub też – według innych interpretacji poranionego) przez Oktawiana Augusta w bitwie pod Filippi. Po klęsce bohater popełnił samobójstwo, wygłaszając przed śmiercią znane słowa:
„O nędzna cnoto, byłaś tedy tylko słowem, a ja cię czciłem jako coś rzeczywistego, ty zaś byłaś niewolnicą Losu”.
Właśnie do tej wypowiedzi Brutusa nawiązuje początek „Trenu XI”:
„Fraszka cnota, powiedział Brutus porażony.
Fraszka, kto sie przypatrzy, fraszka z każdej strony!”.
Wzmocnione dodatkowo przez wykrzyknienie słowa Brutusa odnoszą się do jednego z gatunków lirycznych, uprawianych przez Jana z Czarnolasu. Zdaniem Rzymianina, cnota jest fraszką, czyli nic nieznaczącym żartem. Podmiot wyraża przekonanie o marności i znikomości wszystkiego, co jest realne, rzeczywiste. Deprecjonujące cnotę, traktowaną w filozofii stoickiej jako dobroć, szlachetność, rozumność, słowa są kwintesencją późniejszych rozważań autora na temat poszukiwanej u XVI-wiecznych obywateli stoickiej cechy. Trzykrotne powtórzenie słowa „fraszka” spełnia rolę podkreślenia znikomości rzeczy materialnych.
Warto podkreślić, iż pierwsze słowa negujące cnotę jako wartość nadrzędną życia człowieka pojawiły się nieśmiało w „Trenie IX”. Problem został tam podjęty, choć nie do końca wprost.Tren XI (Fraszka cnota! - powiedział Brutus porażony...)
Autor: Karolina Marlga„Tren XI” Jana Kochanowskiego uważany jest za punkt kulminacyjny całego żałobnego cyklu, poświęconego zmarłej córce poety, Urszuli. Dzieje się tak głównie z dwóch powodów. Po pierwsze - jest to jeden z niewielu wierszy zbioru, w których autor podmiot pojawia się w dwóch rolach: jako rozpaczający po stracie dziecka poeta-ojciec oraz jako rozżalony kryzysem wyznawanych wartości w obliczu prywatnej tragedii poeta-filozof.
Po drugie – Kochanowski do tej pory w swych utworach (pieśniach i fraszkach) głosił afirmację życia, pochwałę człowieka rozumnego, cnotliwego i żyjącego pobożnie, nakazywał spokój, wyznawał stoickie zasady, renesansowy postulat ładu i równowagi życiowej. Teraz zaś dokonuje negacji wszystkich tych poglądów.
Wiersz rozpoczyna się zacytowaniem słów mordercy Juliusza Cezara, rzymskiego polityka i reprezentanta cnót Brutusa „porażonego”, czyli pokonanego (lub też – według innych interpretacji poranionego) przez Oktawiana Augusta w bitwie pod Filippi. Po klęsce bohater popełnił samobójstwo, wygłaszając przed śmiercią znane słowa:
„O nędzna cnoto, byłaś tedy tylko słowem, a ja cię czciłem jako coś rzeczywistego, ty zaś byłaś niewolnicą Losu”.
Właśnie do tej wypowiedzi Brutusa nawiązuje początek „Trenu XI”:
„Fraszka cnota, powiedział Brutus porażony.
Fraszka, kto sie przypatrzy, fraszka z każdej strony!”.
Wzmocnione dodatkowo przez wykrzyknienie słowa Brutusa odnoszą się do jednego z gatunków lirycznych, uprawianych przez Jana z Czarnolasu. Zdaniem Rzymianina, cnota jest fraszką, czyli nic nieznaczącym żartem. Podmiot wyraża przekonanie o marności i znikomości wszystkiego, co jest realne, rzeczywiste. Deprecjonujące cnotę, traktowaną w filozofii stoickiej jako dobroć, szlachetność, rozumność, słowa są kwintesencją późniejszych rozważań autora na temat poszukiwanej u XVI-wiecznych obywateli stoickiej cechy. Trzykrotne powtórzenie słowa „fraszka” spełnia rolę podkreślenia znikomości rzeczy materialnych.
W kolejnych dwóch linijkach podmiot liryczny zadaje dwa ważne, niezwykle gorzkie w swej wymowie pytania retoryczne, skierowane do odbiorcy:
„Kogo kiedy pobożność jego ratowała?
Kogo dobroć przypadku złego uchowała?”.
Oto przykład człowieka w pełni oddanego nauce i Bogu, wzór renesansowego humanisty ironicznie pyta o istnienie sytuacji, z której pobożność oraz dobroć – najwyższe cnoty XVI wieku, były w stanie uratować człowieka od złych doświadczeń. Jak sam się przekonał, nic nie jest w stanie uchronić nas od śmierci, a trauma utraty dziecka może być udziałem nawet najbardziej cnotliwej osoby. Liryk jest poetyckim dowodem na wyrzeczenie się przez Kochanowskiego dawnych ideałów, procesu zapoczątkowanego – jak już wspominaliśmy – w „Trenie IX”.
Kolejne wersy przynoszą upersonifikowaną postać „nieznajomego wroga”, będącego metaforą złych siły, diabelskich mocy, być może nawet fatum:
„Nieznajomy wróg jakiś miesza ludzkie rzeczy,
Nie mając ani dobrych, ani złych na pieczy”.
Dla rządzącego światem „nieznajomego wroga” nie ma znaczenia fakt, czy ktoś kieruje się w życiu wzniosłymi ideami, żyje w zgodzie z boskimi przykazaniami, mając na względzie dobro drugiego człowieka. Dla niego wszyscy ludzie są tacy sami, w ostatecznym rozrachunku na każdego czeka śmierć:
„Kędy jego duch więnie, żaden nie ulęże:
Praw li, krzyw li, bez braku każdego dosiężne”.
Gdy „więnie” powieje duch wroga, żaden człowiek mu nie „ulęże”, nie schowa się, nie uchroni. On „dosiężnie” (dosięgnie) każdego – czy to sprawiedliwego, czy niesprawiedliwego, bez wyjątku („bez braku”).
strona: 1 2 3
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies