Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Renesans
„Tren XIX”, znany także po tytułem „Sen” to utwór zamykający żałobny, poświęcony niespełna trzyletniej Urszulce Kochanowskiej cykl wierszy jej ojca. Renesansowy poeta zawarł w nim całą gamę poglądów, wypełniających jego humanistyczny umysł i cierpiące po stracie dziecka serce. Zdaniem wielu badaczy i historyków literatury, „Tren XIX” jest najpełniejszym uwiecznieniem zmagań poety-ojca i poety-filozofa z nurtującymi go pytaniami, ponieważ dzieło przynosi wyciszenie bólu i stopniowe pogodzenie się z tragedią.
„Treny są też próbą ratowania się autora przed zwątpieniem, są świadectwem szukania oparcia w filozofii, racjonalizmie, wierze, sztuce. Stopniowemu przełamywaniu kryzysu towarzyszą tym gwałtowniejsze, niczym paroksyzmy fizycznego bólu, nawroty cierpienia. Wreszcie następuje wyciszenie, ale zarazem wyraźnie widoczne poczucie pustki, „spopielenie duszy”, apatia. Ostatnie części cyklu – zwłaszcza Tren XIX – to definitywne pogodzenie, próba wyjaśnienia tragedii, wytłumaczenia jej „wyższym porządkiem” – nie ludzkim, lecz boskim. W momencie, gdy racje rozumu zaczynają przeważać nad emocjami, pojawiają się nuty egocentryzmu – poeta dostrzega, iż uczucia posłużyły mu do napisania wyjątkowego w swojej klasie dzieła, stanowiącego pomnik nie tylko dla zmarłej, ale i dla samego autora. Już tylko z racji stworzenia samych Trenów – Kochanowski jest tego świadom – pisarz zapewniłby sobie trwałe miejsce w panteonie polskiej literatury” (T. Farent, „Fraszki, pieśni, treny Jana Kochanowskiego”, „Biblioteczka opracowań”, Lublin).
Utwór rozpoczyna się informacją na temat stanu ducha podmiotu lirycznego. Jego samopoczucie nie jest najlepsze:
„Żałość moja długo w noc oczu mi nie dała
Zamknąć i zemdlonego upokoić ciała”.
Ostatnia noc upłynęła lamentującemu Kochanowskiego na przewracaniu się z boku na bok. Sen nie ukoił jego cierpienia, rozżalenie było silniejsze, niż zmęczenie czy osłabienie („zemdlenie”).
Dopiero nad ranem, na godzinę przez wschodem słońca, podmiotowi udało się przysnąć. Sytuacja jednak została tak sprytnie przedstawiona przez autora, iż ani czytelnik, ani sam zainteresowany nie są w stanie orzec, czy wizje są wynikiem snu, czy też może halucynacji wywołanych zmęczeniem. A może po prostu Kochanowskiemu ukazał się duch matki:Tren XIX (albo Sen)
Autor: Karolina Marlga„Tren XIX”, znany także po tytułem „Sen” to utwór zamykający żałobny, poświęcony niespełna trzyletniej Urszulce Kochanowskiej cykl wierszy jej ojca. Renesansowy poeta zawarł w nim całą gamę poglądów, wypełniających jego humanistyczny umysł i cierpiące po stracie dziecka serce. Zdaniem wielu badaczy i historyków literatury, „Tren XIX” jest najpełniejszym uwiecznieniem zmagań poety-ojca i poety-filozofa z nurtującymi go pytaniami, ponieważ dzieło przynosi wyciszenie bólu i stopniowe pogodzenie się z tragedią.
„Treny są też próbą ratowania się autora przed zwątpieniem, są świadectwem szukania oparcia w filozofii, racjonalizmie, wierze, sztuce. Stopniowemu przełamywaniu kryzysu towarzyszą tym gwałtowniejsze, niczym paroksyzmy fizycznego bólu, nawroty cierpienia. Wreszcie następuje wyciszenie, ale zarazem wyraźnie widoczne poczucie pustki, „spopielenie duszy”, apatia. Ostatnie części cyklu – zwłaszcza Tren XIX – to definitywne pogodzenie, próba wyjaśnienia tragedii, wytłumaczenia jej „wyższym porządkiem” – nie ludzkim, lecz boskim. W momencie, gdy racje rozumu zaczynają przeważać nad emocjami, pojawiają się nuty egocentryzmu – poeta dostrzega, iż uczucia posłużyły mu do napisania wyjątkowego w swojej klasie dzieła, stanowiącego pomnik nie tylko dla zmarłej, ale i dla samego autora. Już tylko z racji stworzenia samych Trenów – Kochanowski jest tego świadom – pisarz zapewniłby sobie trwałe miejsce w panteonie polskiej literatury” (T. Farent, „Fraszki, pieśni, treny Jana Kochanowskiego”, „Biblioteczka opracowań”, Lublin).
Utwór rozpoczyna się informacją na temat stanu ducha podmiotu lirycznego. Jego samopoczucie nie jest najlepsze:
„Żałość moja długo w noc oczu mi nie dała
Zamknąć i zemdlonego upokoić ciała”.
Ostatnia noc upłynęła lamentującemu Kochanowskiego na przewracaniu się z boku na bok. Sen nie ukoił jego cierpienia, rozżalenie było silniejsze, niż zmęczenie czy osłabienie („zemdlenie”).
„Ledwie mię na godzinę przed świtanim swemi
Sen leniwy obłapił skrzydły czarnawemi”.
Metafora snu wyposażonego w czarne skrzydła wprowadza nastrój niepokoju i napięcia. Choć popularne jest powiedzenie, iż sen otula zmęczonego swymi ramionami, rzadko jednak bywają to atrybuty groźnego ptaka.
Czwarty wers przenosi czytelnika już do świata drzemki autora. Okazuje się, że we śnie ukazała mu się matka:
„Na ten czas sie matka własnie ukazała,
A na ręku Orszulę moję wdzięczna miała,
Jaka więc po paciorek do mnie przychodziła,
Skoro z swego posłania rano sie ruszyła”.
Obraz małej Urszulki, przytulonej ciasno do babci wprowadza do pesymistycznego i ponurego z początku liryku nutę ciepła i nadziei. Wizja dziewczynki była jakby zaczerpnięta z codziennego życia domowników z Czarnolasu. Trzylatka wyglądała tak, jakby przed chwilą obudziła się i czym prędzej podążała do ojca, aby razem z nim zmówić poranną modlitwę.
Kolejne wersy przynoszą dokładny opis wyglądu małej Kochanowskiej, powielony z „Trenu VII” („Giezłeczkoć tylko dała a lichą kaneczkę”):
„Giezłeczko białe na niej, włoski pokręcone,
Twarz rumiana, a oczy ku śmiechu skłonione”.
Ubrana w białą, cienką sukieneczkę, z pokręconymi włoskami, rumianą twarzą i roześmianymi oczkami dziewczynka wpisuje się w kultywowany we wcześniejszych utworach obraz tak zwanego „żywego srebra” – dziecka rezolutnego, ruchliwego, radosnego. Ojciec zapamiętał ją właśnie w taki sposób.
strona: 1 2 3 4 5 6 7
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies