Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Renesans
Podzielony na dwanaście odrębnych części utwór Jana Kochanowskiego „Pieśń świętojańska o Sobótce” dotyka wielu wątków i problemów. Idąc za opracowanie Jerzego Ziomka („Renesans”, PWN, Warszawa 1999), głównymi wątkami każdej z pieśni są:
Utwór rozpoczyna się 16-wersowym wstępem, w którym podmiot liryczny informuje o zorganizowaniu w środku lasu obchodów święta przesilenia letniego, stanowiącego w XVI wieku odpowiednik dzisiejszych walentynek.
Doskonałym wprowadzeniem do interpretacji wiersza jest zacytowanie fragmentu książki Marii Ziółkowskiej „Szczodry wieczór, szczodry dzień. Obrzędy, zwyczaje, zabawy”, w którym autorka przybliża ogólny charakter oraz znaczenie poszczególnych czynności wykonywanych w Noc Kupały:
„Noc świętojańska zjawiająca się na chwilę, jasna, prawie przezroczysta, wonna akacjami i jaśminem, zwiewna - jest porą wyjątkową. I to od zamierzchłych czasów, kiedy nie nazywała się nocą świętojańską, bo na jej patrona, św . Jana Chrzciciela jeszcze długo przyszło światu czekać. Ale już wtedy była nocą zabaw. Nasi dalecy pradziadowie, wrażliwi na każdy impuls natury jak ptaki, wyczuli w kościach i pojęli sercem to przedziwne zjawisko przesilenia letniego. Zdjęci nagłą wesołością rozpalali ogniska, by skakać koło nich, prowadzić korowody. Już wtedy, w okresie ustalania się prymitywnych wierzeń religijnych uważano taniec za rzecz piękną, więcej - za czynność magiczną. Najpierwsze tańce powstały wcale nie z radości, lecz ze strachu. Nasz daleki protoplasta kierujący się tylko intuicją i rozumujący na podstawie wrażeń zmysłowych - bał się wszystkiego, co go otaczało, nawet własnego cienia. W roślinach, zwierzętach, kamieniach, w słońcu, księżycu, błyskawicach widział złe duchy, czyhające na niego, biedaka, podstępne i zajadłe. Znał wprawdzie i dobre duchy, ale zawsze bardziej zależało mu na przekupieniu złych, niż na przypodobaniu się dobrym, z natury swej niegroźnym.
Taniec był jedną z możliwości przypodobania się tym złym duchom, wyprowadzenia ich w pole, dosłownie, jak najdalej od siedzib ludzkich. Wyczyniano więc różne tańce dla zimnego wiatru, aby powiał gdzieś daleko za góry, za lasy, tańczono dla słońca, by nie wypaliło traw sypiących ziarnem i nie wysuszyło wodopojów , skakano dla zwierza, aby nie pożarł myśliwego, lecz przeciwnie, sam pozwolił pożreć się z kopytami. Skakanie koło ognia i przez ogień w dobie przesilenia letniego jest jednym z najstarszych nabożeństw, radosnym obrzędem ku czci słońca, "białego boga". Nie zanikło w czasach, gdy nasz praprzodek stworzył sobie już materialną formę swoich bogów, ulepił je z gliny na obraz i podobieństwo swoje albo wyciosał z pni drzew po borach. Stało się jednym ze stałych świąt pogańskich, które niewiele zmieniając formę przetrwało długie wieki i zakorzenione w tradycji licznych narodów istnieje szczątkowo do dziś. Święto palenia ognisk było także, w czasach odległych od naszej ery , porą powrotu na świat ludzi zmarłych. Korzystali tu ze sposobności ogrzania wystudzonych dusz. A ludzie żywi mieli okazję do praktykowania najrozmaitszych wróżb i guseł, którym duchy zmarłych skutecznie patronowały” (Maria Ziółkowska, „Szczodry wieczór, szczodry dzień. Obrzędy, zwyczaje, zabawy”, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1989).Pieśń świętojańska o Sobótce - interpretacja i analiza
Autor: Karolina MarlgaPodzielony na dwanaście odrębnych części utwór Jana Kochanowskiego „Pieśń świętojańska o Sobótce” dotyka wielu wątków i problemów. Idąc za opracowanie Jerzego Ziomka („Renesans”, PWN, Warszawa 1999), głównymi wątkami każdej z pieśni są:
- Panna I - świętowanie po wykonanej pracy,
- Panna II i III – pochwała tańca,
- Panna IV i V - pieśń miłosna,
- Panna VI i XII – mit arkadyjski,
- Panna VII - zanegowanie myślistwa,
- Panna VIII - tematyka pasterska,
- Panna IX - opowiedzenie mitu o Filomeli, zamienionej w słowika,
- Panna X - zanegowanie wojny,
- Panna XI – pochwała Doroty, żony Kochanowskiego.
Utwór rozpoczyna się 16-wersowym wstępem, w którym podmiot liryczny informuje o zorganizowaniu w środku lasu obchodów święta przesilenia letniego, stanowiącego w XVI wieku odpowiednik dzisiejszych walentynek.
Doskonałym wprowadzeniem do interpretacji wiersza jest zacytowanie fragmentu książki Marii Ziółkowskiej „Szczodry wieczór, szczodry dzień. Obrzędy, zwyczaje, zabawy”, w którym autorka przybliża ogólny charakter oraz znaczenie poszczególnych czynności wykonywanych w Noc Kupały:
„Noc świętojańska zjawiająca się na chwilę, jasna, prawie przezroczysta, wonna akacjami i jaśminem, zwiewna - jest porą wyjątkową. I to od zamierzchłych czasów, kiedy nie nazywała się nocą świętojańską, bo na jej patrona, św . Jana Chrzciciela jeszcze długo przyszło światu czekać. Ale już wtedy była nocą zabaw. Nasi dalecy pradziadowie, wrażliwi na każdy impuls natury jak ptaki, wyczuli w kościach i pojęli sercem to przedziwne zjawisko przesilenia letniego. Zdjęci nagłą wesołością rozpalali ogniska, by skakać koło nich, prowadzić korowody. Już wtedy, w okresie ustalania się prymitywnych wierzeń religijnych uważano taniec za rzecz piękną, więcej - za czynność magiczną. Najpierwsze tańce powstały wcale nie z radości, lecz ze strachu. Nasz daleki protoplasta kierujący się tylko intuicją i rozumujący na podstawie wrażeń zmysłowych - bał się wszystkiego, co go otaczało, nawet własnego cienia. W roślinach, zwierzętach, kamieniach, w słońcu, księżycu, błyskawicach widział złe duchy, czyhające na niego, biedaka, podstępne i zajadłe. Znał wprawdzie i dobre duchy, ale zawsze bardziej zależało mu na przekupieniu złych, niż na przypodobaniu się dobrym, z natury swej niegroźnym.
Ludowe obyczaje i obrzędy rozpoczynają się w „Czarnym Lesie”, w określonym czasie:
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies