Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Ferdydurke
Zaczął się zaplanowany pojedynek na miny. Dwóch uczestników zostało otoczonych przez członków grup, którym przewodzili. Tylko Kopyrda nie przystąpił do żadnej. Wziął swój zeszyt i wyszedł. Arbitrami Syfona zostali Pyzo i Guzek. Miętus nakazał, by wszyscy gapie wyszli. W klasie zostało siedmiu chłopców.
Pyzo odczytał z kartki warunki spotkania: „Przeciwnicy staną naprzeciwko siebie i oddadzą serię min kolejnych, przy czym na każdą budującą i piękną minę Pylaszczkiewicza Miętalski odpowie burzącą i szpetną kontrminą. Miny - jak najbardziej osobiste, swoiste i wsobne, jak najbardziej raniące i miażdżące - stosowane być mają bez tłumika aż do skutku”. Syfon z Miętusem najpierw robili przeróżne miny, potem odgrywali pantominę, pluli sobie na palce, gryźli, dłubali w zębach, wywoływali u siebie płacz. Zwycięstwo zależało od tego, kto wymyśli lepszą minę.
W końcu Miętus uderzył Syfona w twarz i rozpoczęła się bójka. Arbitrzy Miętusa: Myzdral i Hopek. Związali arbitrów Syfona szelkami. Ich dowódca powalił przeciwnika na podłogę. Usiadł Syfonowi okrakiem na piersiach i przydusił. Szeptał mu do ucha uświadamiające słowa. Zzieleniały ze strachu Syfon cały czas się bronił, usiłował wyrwać. W pewnej chwili Miętalski krzyknął do Józia, by wsadził Pylaszczkiewiczowi knebel z chusteczki w usta. On nie chciał tego uczynić. Właśnie wtedy w drzwiach stanął profesor Pimko.
Rozdział IV – PRZEDMOWA DO FILIDORA DZIECKIEM PODSZYTEGO
W tej części Gombrowicz zamieszcza przedmowę – „tytułem dygresji” – do opowiadania. Określa je też mianem noweli czy felietonu. Wspomina o tytule: „Filidor dzieckiem podszyty”.
Narrator informuje o mającym się odbyć pojedynku („ujrzycie inną rzeczywistość”) na śmierć i życie.Odbyć się ma między profesorem G. L. Filidorem z Leydy a Mom-senem z Colombo (właścicielem szlacheckiego przydomku „anty-Filido-r”). Podkreśla jednocześnie, by czytelnicy nie doszukiwali się ścisłego związku między historią Józia a Filidora. „(…)i ten, kto by mniemał, że włączając w me dzieło opowiadanie Filidor dzieckiem podszyty nie miałem na celu jedynie pewnego zapełnienia 67 miejsca na papierze, nieznacznego zmniejszenia ogromu białych kart przed sobą, byłby w błędzie”.
Filidor jest „nawrotem konstrukcyjnym, pasażem albo ściślej mówiąc — codą, jest to tryl, a raczej skręt, skręt kiszek, bez którego nigdy bym nie dostał się do lewej łydki”. „Ferdydurke” – streszczenie szczegółowe
Autor: Karolina MarlgaZaczął się zaplanowany pojedynek na miny. Dwóch uczestników zostało otoczonych przez członków grup, którym przewodzili. Tylko Kopyrda nie przystąpił do żadnej. Wziął swój zeszyt i wyszedł. Arbitrami Syfona zostali Pyzo i Guzek. Miętus nakazał, by wszyscy gapie wyszli. W klasie zostało siedmiu chłopców.
Pyzo odczytał z kartki warunki spotkania: „Przeciwnicy staną naprzeciwko siebie i oddadzą serię min kolejnych, przy czym na każdą budującą i piękną minę Pylaszczkiewicza Miętalski odpowie burzącą i szpetną kontrminą. Miny - jak najbardziej osobiste, swoiste i wsobne, jak najbardziej raniące i miażdżące - stosowane być mają bez tłumika aż do skutku”. Syfon z Miętusem najpierw robili przeróżne miny, potem odgrywali pantominę, pluli sobie na palce, gryźli, dłubali w zębach, wywoływali u siebie płacz. Zwycięstwo zależało od tego, kto wymyśli lepszą minę.
W końcu Miętus uderzył Syfona w twarz i rozpoczęła się bójka. Arbitrzy Miętusa: Myzdral i Hopek. Związali arbitrów Syfona szelkami. Ich dowódca powalił przeciwnika na podłogę. Usiadł Syfonowi okrakiem na piersiach i przydusił. Szeptał mu do ucha uświadamiające słowa. Zzieleniały ze strachu Syfon cały czas się bronił, usiłował wyrwać. W pewnej chwili Miętalski krzyknął do Józia, by wsadził Pylaszczkiewiczowi knebel z chusteczki w usta. On nie chciał tego uczynić. Właśnie wtedy w drzwiach stanął profesor Pimko.
Rozdział IV – PRZEDMOWA DO FILIDORA DZIECKIEM PODSZYTEGO
W tej części Gombrowicz zamieszcza przedmowę – „tytułem dygresji” – do opowiadania. Określa je też mianem noweli czy felietonu. Wspomina o tytule: „Filidor dzieckiem podszyty”.
Narrator informuje o mającym się odbyć pojedynku („ujrzycie inną rzeczywistość”) na śmierć i życie.Odbyć się ma między profesorem G. L. Filidorem z Leydy a Mom-senem z Colombo (właścicielem szlacheckiego przydomku „anty-Filido-r”). Podkreśla jednocześnie, by czytelnicy nie doszukiwali się ścisłego związku między historią Józia a Filidora. „(…)i ten, kto by mniemał, że włączając w me dzieło opowiadanie Filidor dzieckiem podszyty nie miałem na celu jedynie pewnego zapełnienia 67 miejsca na papierze, nieznacznego zmniejszenia ogromu białych kart przed sobą, byłby w błędzie”.
Narrator dzieli się z czytelnikiem swym spostrzeżeniami na temat konstrukcji dzieła. Mówi o męce pisarza, który poświęca swe życie i siły w akcie tworzenia. Zwraca uwagę, że czytelnicy odbierają potem utwór tylko w znikomej części. „Cicho, cyt, misterium, oto pięćdziesięcioletni twórca tworzy klęcząc przed ołtarzem sztuki z myślą o arcydziele, harmonii, precyzji, pięknie, duchu i przezwyciężeniu, oto znawca zna się pogłębiając tworzywo twórcy w pogłębionym studium, po czym dzieło idzie w świat do czytelnika — i to, co zostało poczęte z męką całkowitą i zupełną, przyjęte zostaje nad wyraz cząstkowo, pomiędzy telefonem i kotletem”.
W pewnym momencie opowiadania pisarz zadaje sobie pytanie: czy to człowiek stwarza formę, czy może odwrotnie: człowiek jest jej produktem. Dalej buntuje się przeciw twórcom sztuki, którzy nie są odporni na koncepcje artystyczne. Ulegają im, ponieważ komentują je, zwracają na nie uwagę. Narrator określa takich artystów mianem fałszywych i pretensjonalnych naśladowców.
Podmiot mówiący nie zgadza się z podziałem ludzi na artystów i „resztę”. Uważa to za niemożliwe do zrealizowania. Za „bzdurę”. Artyści powinni przestać postrzegać siebie jak istoty wyższe. Sztuka polega na tworzeniu formy, a nie na pisaniu dzieł doskonałych formalnie. Narrator nawołuje do przezwyciężenia formy. Do wyzwolenia się spod jej nacisku.
Podkreśla jej ogromną siłę i potęgę. „O, potęga Formy! Przez nią umierają narody. Ona wywołuje wojny. Ona sprawia, że powstaje w nas coś, co nie jest z nas. Lekceważąc ją nie zdołacie nigdy pojąć głupoty, zła, zbrodni. Ona rządzi naszymi najdrobniejszymi odruchami. Ona jest u podstawy życia zbiorowego”.
Siebie określa jako część ludzkości. Zauważa podział świata na części: „(…)że częściowo uczestniczycie w części części czegoś, co także jest częścią i czego również jestem częścią w części, wraz ze wszystkimi cząstkami i częściami części, części części części części części części części części części części... Ratunku! O, przeklęte części! O, krwiożercze, przeraźliwe części, a więc znowu mnie ucapiłyście, czyż nie ma ucieczki przed wami, ha, gdzież się schronię, co pocznę, o, dość; dość, dość, skończmy tę część książki, przejdźmy co żywiej do innej części, i przysięgam, że w następnym rozdziale już nie będzie cząstek, bo otrząsnę się z nich i zrzucę je, i wyrzucę je na zewnątrz, pozostając na wewnątrz (częściowo przynajmniej) bez części”.
Rozdział V - FILIDOR DZIECKIEM PODSZYTY
Rozdział rozpoczyna się przedstawieniem postaci profesora Syntetologii – Filidora. „Księciem najchlubniej znanych wszystkimi czasy syntetyków był bez wątpienia dr prof. Syntetologii uniwersytetu w Leydzie, wyższy synteta Filidor, rodem z południowych okolic Annami. Działał on w „patetycznym duchu” Wyższej Syntezy głównie za pomocą dodawania + nieskończoność, w wypadkach nagłych także za pomocą mnożenia przez 4- nieskończoność”. Był mężczyzną wysokim, dobrze zbudowanym, z rozwianą brodą. Miał twarz „proroka” w okularach.
Wkrótce pojawił się równie znakomity uczony – Analityk. Urodził się w Colombo i na uniwersytecie Columbia uzyskał doktorat. Potem profesurę Wyższej Analizy. Szybko wspiął się na najwyższe szczeble kariery naukowej. Był mężczyzną „suchym”, drobnym, gładko wygolonym, „z twarzą sceptyka w okularach i z jedyną misją wewnętrzną ścigania i pognębienia znakomitego Filidora”.
Momsen z Colombo – bo tak się nazywał – działał rozkładowo, specjalizując się w rozkładzie osoby na części „za pomocą rachowania, w szczególności za pomocą prztyczków. I tak za pomocą prztyczka w nos pobudzał nos do samoistnego bytu, przy czym nos ruszał się spontanicznie na wszystkie strony ku przerażeniu właściciela. Sztukę tę często stosował w tramwaju, jeżeli było nudno”.
Momsen uzyskał szlachecki przydomek anty-Filidora. Był z niego szalenie dumny. Zaczął ścigać profesora z Leydy. Gdy Filidor dowiedział się o pościgu: „(…) również puścił się w pogoń i dłuższy czas obaj uczeni ścigali się bez rezultatu, duma bowiem nie pozwalała żadnemu z nich przyjąć, iż jest nie tylko ścigającym, lecz także ściganym”. Goszcząc akurat w Bremie, sprawiał, że anty-Filidor pędził z Hagi do Bremy.
Do spotkania, którego świadkiem był narrator, doszło zupełnie przypadkowo. W lokalu pierwszorzędnej restauracji hotelu „Bristol” w Warszawie. Filidor, w towarzystwie profesorowej Filidor, badał właśnie najlepsze połączenia z rozkładem jazdy w ręku.
Prosto z pociągu wpadł zdyszany anty-Filidor: „pod rękę ze swoją analityczną towarzyszką podróży, Florą Gente z Mesyny”. Podszedł do stolika i w milczeniu „zaatakował wzrokiem” profesora. Ten wstał. Zaczęła się duchowa przepychanka, czyli pojedynek na spojrzenia. „Analityk parł chłodno, z dołu, Syntetyk odpowiadał z góry, wejrzeniem pełnym odpornej godności”. Gdy starcie nie dało jednoznacznych wyników, dwaj wrogowie rozpoczęli pojedynek na słowa. Później nastąpiła katastrofa. Momsen zaczął rozbierać wzrokiem panią Profesorową Filidor, kobietę tłustą i dosyć majestatyczną.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Szybki test:
Na wsi bohater spotyka parobka:a) Wojtka
b) Witka
c) Władzia
d) Walka
Rozwiązanie
Profesor Bladaczka prowadzi lekcję:
a) łaciny
b) polskiego
c) greki
d) geografii
Rozwiązanie
Klasa Józia dzieli się na dwie grupy: zbuntowanych chłopaków i grzecznych chłopiąt pod wodzą:
a) Syfona
b) Miętusem
c) Bladaczki
d) Kopyrdy
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies