Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Ferdydurke
Pewnego popołudnia przy obiedzie, inżynierowa zapytała córkę o imię chłopca, z którym ją widziała. Zuta odparła, że go nie zna. Na to matka oświadczyła, że latorośl – jeśli chce – może wybrać się ze swym ukochanym na „week-end”. Może nie wracać na noc. Ofiarowała jej nawet pieniądze na wydatki. Młodziak na to zawołał: „- Pewnie, nic w tym złego! Zuta, jeżeli chcesz mieć dziecko nieślubne, bardzo proszę! A cóż w tym złego! Kult dziewictwa ustał! My, inżynierowie konstruktorzy nowej rzeczywistości społecznej, nie uznajemy kultu dziewictwa dawnych hreczkosiejów!”.
Józio domyślił się, że owym chłopcem Zuty był Kopyrda. Nie wiedząc dlaczego, zwrócił się do Młodziakowej, rozprawiającej o liberalizmie, słowem „Mamusia”. Spowodowało to śmiech inżyniera, strach pensjonarki. Józio poczuł, że od tej chwili coś się zmieni. Zaczął wrzucać do kompotu okruszki chleba, by potem je zjeść. Inżynierowa, obserwując jego wybryki, zaczęła krzyczeć. Dla niej widok wielbiciela córki „babrzącego się” w kompocie był nie do zniesienia.
Mamrotała: „Proszę nie jeść (…) nie pozwalam!”, po czym wstała od stołu i wyszła, a za nią córka i rozchichotany inżynier. Rodzina uciekła. Józio rozmyślał: „Bali się, żebym im mózgowo dziewczyny, jak kompotu nie przyrządził. Ha, teraz już wiedziałem, jak się zabrać do jej stylu! I mogłem w sobie mózgowo, mentalnie nadziewać ją wszystkim, co popadnie, bełtać, drobić, mieszać, nie przebierając w środkach! (…)Kompot wyjaśnił mi wszystko. Tak samo, jak zbabrałem kompot zamieniając go w rozwiązłą papkę, tak też mogłem zniszczyć nowoczesność pensjonarki doprowadzając do niej pierwiastki obce, heterogeniczne, mieszając, co wlezie”.
Rozdział IX – PODGLĄDANIE I DALSZE ZAPUSZCZANIE SIĘ W NOWOCZESNOŚĆ
Józio, po sukcesie odniesionym przy obiedzie, poszedł do pokoju i spojrzał przez okno. Dzień był jesienny. Zobaczył Miętusa skradającego się do kuchennego wejścia, do służącej.
Bohater wyszedł na ulicę, na której ujrzał żebraka: „- Dziadku - rzekłem - macie tu pięćdziesiąt groszy. Dostaniecie na wieczór złotówkę, ale musicie wsadzić sobie tę gałązkę w usta i trzymać ją przez cały czas do nocy”. Wrócił potem do mieszkania. Przez dziurkę od klucza podglądał Zutę. Widział, że przekładała coś w szufladach, uczyła się. W pewnym momencie do jej pokoju weszła inżynierowa. Powiedziała, by wieczorem poszła na dancing. Córka wolała uczyć się niemieckiego.
Józio zaczął głośno przełykać ślinę, by Zutka domyśliła się, że stoi pod drzwiami. W odwecie panna pociągała nosem tak, jakby miała katar. Niespodziewanie do jego pokoju weszła inżynierowa. Udając zdziwienie zapytała, czemu stoi pod drzwiami, zamiast odrabiać lekcje. Następnie poruszyła kwestię żebraka, trzymającego w zębach gałązkę. Była ciekawa, czemu to robi. Popatrzyła na lokatora z nieufnością i wyszła. Józio podszedł do drzwi i odkrył, że pensjonarki nie było już w pokoju. Podejrzewał, że słyszała rozmowę. Korzystając z okazji, wymknęła się „prześladowcy”. „Ferdydurke” – streszczenie szczegółowe
Autor: Karolina MarlgaPewnego popołudnia przy obiedzie, inżynierowa zapytała córkę o imię chłopca, z którym ją widziała. Zuta odparła, że go nie zna. Na to matka oświadczyła, że latorośl – jeśli chce – może wybrać się ze swym ukochanym na „week-end”. Może nie wracać na noc. Ofiarowała jej nawet pieniądze na wydatki. Młodziak na to zawołał: „- Pewnie, nic w tym złego! Zuta, jeżeli chcesz mieć dziecko nieślubne, bardzo proszę! A cóż w tym złego! Kult dziewictwa ustał! My, inżynierowie konstruktorzy nowej rzeczywistości społecznej, nie uznajemy kultu dziewictwa dawnych hreczkosiejów!”.
Józio domyślił się, że owym chłopcem Zuty był Kopyrda. Nie wiedząc dlaczego, zwrócił się do Młodziakowej, rozprawiającej o liberalizmie, słowem „Mamusia”. Spowodowało to śmiech inżyniera, strach pensjonarki. Józio poczuł, że od tej chwili coś się zmieni. Zaczął wrzucać do kompotu okruszki chleba, by potem je zjeść. Inżynierowa, obserwując jego wybryki, zaczęła krzyczeć. Dla niej widok wielbiciela córki „babrzącego się” w kompocie był nie do zniesienia.
Mamrotała: „Proszę nie jeść (…) nie pozwalam!”, po czym wstała od stołu i wyszła, a za nią córka i rozchichotany inżynier. Rodzina uciekła. Józio rozmyślał: „Bali się, żebym im mózgowo dziewczyny, jak kompotu nie przyrządził. Ha, teraz już wiedziałem, jak się zabrać do jej stylu! I mogłem w sobie mózgowo, mentalnie nadziewać ją wszystkim, co popadnie, bełtać, drobić, mieszać, nie przebierając w środkach! (…)Kompot wyjaśnił mi wszystko. Tak samo, jak zbabrałem kompot zamieniając go w rozwiązłą papkę, tak też mogłem zniszczyć nowoczesność pensjonarki doprowadzając do niej pierwiastki obce, heterogeniczne, mieszając, co wlezie”.
Rozdział IX – PODGLĄDANIE I DALSZE ZAPUSZCZANIE SIĘ W NOWOCZESNOŚĆ
Józio, po sukcesie odniesionym przy obiedzie, poszedł do pokoju i spojrzał przez okno. Dzień był jesienny. Zobaczył Miętusa skradającego się do kuchennego wejścia, do służącej.
Bohater wyszedł na ulicę, na której ujrzał żebraka: „- Dziadku - rzekłem - macie tu pięćdziesiąt groszy. Dostaniecie na wieczór złotówkę, ale musicie wsadzić sobie tę gałązkę w usta i trzymać ją przez cały czas do nocy”. Wrócił potem do mieszkania. Przez dziurkę od klucza podglądał Zutę. Widział, że przekładała coś w szufladach, uczyła się. W pewnym momencie do jej pokoju weszła inżynierowa. Powiedziała, by wieczorem poszła na dancing. Córka wolała uczyć się niemieckiego.
Gdy zapadł zmrok, inżynierowa poszła na spotkanie sesji komitetu. Józio postanowił przeszukać mieszkanie. W sypialni Młodziaków był czysto i pachniało mydłem. W szufladzie w pokoju Zuty młodzieniec odnalazł listy od uczniów ze szkoły. Niektóre nieśmiałe i zawstydzające: „jakich nigdy jeszcze nie oglądała historia – ani starożytna, ani średniowieczna”.
Były również listy od adwokatów, sędziów, prokuratorów, aptekarzy. Oto fragment jednego z nich: „Prokurator: „Wprawdzie występuję w todze, lecz jestem właściwie chłopcem do posługi. Jestem karny. Robię, co mi każą. Nie mam własnego zdania. Prezes może mnie zbesztać. Ostatnio fają mnie nazwał". Polityk zapewniał: „Jam chłopak, jam tylko chłopak polityczny, chłopak historyczny". Jakiś podoficer o wyjątkowo zmysłowej i lirycznej duszy pisał co następuje: „Ślepa karność mnie obowiązuje. Na rozkaz muszę oddać życie. Jestem niewolnikiem. Wszak wodzowie zawsze mówią do nas - chłopcy, bez względu na lata. Nie wierz mej metryce, to szczegół czysto zewnętrzny, żona i dzieci to dodatek tylko, jam nie żaden rycerz, lecz chłopak wojskowy, z chłopięcą, wierną, ślepą duszą, a w koszarach jestem pies, pies jestem!" Obywatel ziemski: „Już zbankrutowałem, żona idzie na młodszą, dzieci na psy, a ja - nie żaden obywatel, lecz chłopak wygnany. Czuję tajemną rozkosz".
Leżały także stosy tomików wierszy, wśród których spoczywał suchy list profesora Pimki: „Nie będę nadal - pisał Pimko - tolerował lekceważenia i skandalicznej ignorancji w zakresie objętym programem szkolnym. Wzywam do stawienia się w moim gabinecie - w kuratorium, pojutrze, w piątek o 4.30 celem wytłumaczenia, wyłożenia i nauczenia Norwida oraz uzupełnienia luki w wykształceniu. Zwracam uwagę, że wzywam legalnie, formalnie, oficjalnie i kulturalnie, jako profesor i wychowawca, a w razie oporu napiszę list do dyrektorki z wnioskiem o usunięcie ze szkoły. Zaznaczam, że nie mogę dłużej znieść luki, a jako profesor mam prawo nie znosić. Proszę zastosować się. T. Pimko dr fil. i prof. honoris causa. Warszawa...”.
Józio odnalazł nawet kartkę od Kopyrdy: „Zapomniałem ci podać adresu (tu następował adres Kopyrdy). Jakbyś chciała ze mną, to i ja chcę. Daj znać. H. K..”
Był wstrząśnięty i zdruzgotany odkryciami. Profesor zapewne liczył na to, że pensjonarka zlęknie się jego pogróżek i stawi na wezwanie. Kopyrdę podejrzewał o to zaś, że poczuł „pociąg płciowy”. Józio uknuł plan. Na kartce wyrwanej z zeszytu, napisał podrobionym charakterem pisma Zuty dwa identyczne listy o tej samej treści. „Jutro w czwartek, po 12-tej w nocy zastukaj do okna z werandy, wpuszczę. Z.”, po czym włożył je do oddzielnych kopert i zaadresował. Jeden do Pimki, drugi do Kopyrdy. Przewidywał, że belfer pomyśli, że Zuta wzywa go na randkę sensu stricte. To samo miał myśleć szkolny kolega. W momencie spotkania Józio miał „narobić krzyku” i ich ośmieszyć.
Rozdział X – HULAJNOGA I NOWE PRZYŁAPANIE
Po źle przespanej nocy Józio postanowił, że nie pójdzie do szkoły. Rankiem ukrył się w sionce za wieszakami. Obserwował mieszkanie z ukrycia. Pierwsza do toalety, z celebracyjną miną, poszła Młodziakowa. Po paru minutach przybiegł jej mąż z gazetą w ręku. Stojąc pod drzwiami, prosił o zwolnienie pomieszczenia, bo spóźni się do biura. Nie doczekawszy się otwarcia drzwi – odszedł.
„Przez rysę w matowej szybie zajrzałem ostrożnie do łazienki. Inżynierowa, goła, wycierała udo prześcieradłem kąpielowym, a twarz jej, ciemniejsza w karnacji, mądra, zaostrzona, zwisała nad tłustobiałą, cielęco niewinną, beznadziejną łydką, jak sęp nad cielakiem. I była w tym straszliwa antyteza, zdawało się, że orzeł krąży bezsilnie nie mogąc porwać cielaka, który beczy wniebogłosy, a to inżynierowa Młodziakowa przypatrywała się higienicznie i inteligentnie swojej babskiej, klępowatej nodze. Podskoczyła. Stanęła w pozycji, rękami ujęła się pod boki i dokonała półobrotu tułowiem z prawa w lewo z wdechem i wydechem. Z lewa w prawo z wydechem i wdechem! Wyrzuciła do góry nogę, a stopę miała drobną i różową. Potem drugą nogę z drugą stopą! Puściła się w przysiady! Dwanaście przysiadów odwaliła przed lustrem, oddychając przez nos - raz, dwa, trzy, cztery - aż biusty klaskały(...)”.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Szybki test:
Bohater próbuje obnażyć tradycjonalizm Młodziaków – siorbiąc:a) kakao
b) zupę ogórkową
c) kompot
d) zupę mleczną
Rozwiązanie
Syfon, nie mogąc sobie poradzić po gwałcie:
a) wyjeżdża z miasta
b) wiesza się
c) truje się
d) topi się
Rozwiązanie
Momsen był:
a) Syntetykiem
b) Lunatykiem
c) Analitykiem
d) Dyfteptykiem
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies