Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Sienkiewicza
Wieża latarni stała się jego azylem. Schodził na ląd tylko w niedzielę. Ubierał wówczas strażniczą kapotę, a na piersiach zawieszał ordery. Wśród mieszkańców Aspinwall uchodził za Amerykanina, podziwiali go: „Porządnego mamy latarnika” – mawiali. Czasem pożyczał od konsula hiszpańską lub nowojorską gazetę i szukał wiadomości z Europy. Dławiła go tęsknota za ojczyzną. Zaczął dziczeć, zaprzestał porannych dialogów z Johnsem dowożącym mu łodzią zapasy żywności. Coraz rzadziej pokazywał się w miasteczku, bywały tygodnie, że go wcale nie widywano i zastanawiano się, czy stary żyje. O jego egzystencji świadczyły światła zapalonej latarni i znikający prowiant, który zabierał dopiero po odpłynięciu łodzi, „począł tracić poczucie własnej odrębności, przestał istnieć jakoby z osobna, a zlewał się coraz więcej z tym, co go otaczało.”, lecz pewnego dnia...
III
Jak co dzień rano łódź przywiozła żywność, ale prócz niej na brzegu leżała jeszcze jedna paczka. Zaciekawiony latarnik rozciął płótno. W środku były książki – polskie książki. Ręce zaczęły mu drżeć. Zastanawiał się, od kogo mógł być ów prezent. Potem przypomniał sobie, że swego czasu przesłał nowo powstałemu Towarzystwu polskiemu w Nowym Yorku, pewną sumę pieniędzy stanowiącą połowę jego wynagrodzenia. „Towarzystwo, wywdzięczając się, przysłało książki.” Ostrożnie podniósł jedną z nich. Były to wiersze. Skojarzył ich autora. Nazwisko należało do poety, którego dzieła już kiedyś czytał, a wieszcz stawał się coraz popularniejszy.
Wybijała piąta po południu. Wokół panowała niezmącona cisza. Skawiński drżącym ze wzruszenia głosem czytał: „Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie (...)”. Słowa więzły mu w gardle, nie mógł mówić, opadł na piach i szlochał. „Oto czterdzieści lat dobiegało, jak nie widział kraju, i Bóg wie ile, jak nie słyszał mowy rodzinnej, a tu tymczasem ta mowa przyszła sama do niego – przepłynęła ocean i znalazła go samotnika, na drugiej półkuli, taka kochana, taka droga, taka śliczna! We łkaniu, jakie nim wstrząsało, nie było bólu, ale tylko nagle rozbudzona niezmierna miłość, przy której wszystko jest niczym...”
Płaczem przepraszał ojczyznę, za to, że już o niej zapominał, przestawał tęsknić. Zaniepokojone mewy krążyły nad głową staruszka. Szum skrzydeł zbudził go z letargu. Ponownie wziął książkę i czytał dalej. Wspomniał rodzinne strony, przeniósł się myślami do ojczyzny, „(...) wieś, jakby ją wczoraj opuścił: szereg chałup ze światełkami w oknach, grobla, młyn, dwa stawy podane ku sobie i brzmiące całą noc chórami żab.” Zobaczył siebie jako młodego ułana stojącego na warcie. W dali świeciły okna karczmy, znad łąk unosiły się opary mgły, szumiały sosny i topole. Czuł w żyłach pulsującą młodość i siłę. „Latarnik” – streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa PetniakWieża latarni stała się jego azylem. Schodził na ląd tylko w niedzielę. Ubierał wówczas strażniczą kapotę, a na piersiach zawieszał ordery. Wśród mieszkańców Aspinwall uchodził za Amerykanina, podziwiali go: „Porządnego mamy latarnika” – mawiali. Czasem pożyczał od konsula hiszpańską lub nowojorską gazetę i szukał wiadomości z Europy. Dławiła go tęsknota za ojczyzną. Zaczął dziczeć, zaprzestał porannych dialogów z Johnsem dowożącym mu łodzią zapasy żywności. Coraz rzadziej pokazywał się w miasteczku, bywały tygodnie, że go wcale nie widywano i zastanawiano się, czy stary żyje. O jego egzystencji świadczyły światła zapalonej latarni i znikający prowiant, który zabierał dopiero po odpłynięciu łodzi, „począł tracić poczucie własnej odrębności, przestał istnieć jakoby z osobna, a zlewał się coraz więcej z tym, co go otaczało.”, lecz pewnego dnia...
III
Jak co dzień rano łódź przywiozła żywność, ale prócz niej na brzegu leżała jeszcze jedna paczka. Zaciekawiony latarnik rozciął płótno. W środku były książki – polskie książki. Ręce zaczęły mu drżeć. Zastanawiał się, od kogo mógł być ów prezent. Potem przypomniał sobie, że swego czasu przesłał nowo powstałemu Towarzystwu polskiemu w Nowym Yorku, pewną sumę pieniędzy stanowiącą połowę jego wynagrodzenia. „Towarzystwo, wywdzięczając się, przysłało książki.” Ostrożnie podniósł jedną z nich. Były to wiersze. Skojarzył ich autora. Nazwisko należało do poety, którego dzieła już kiedyś czytał, a wieszcz stawał się coraz popularniejszy.
Wybijała piąta po południu. Wokół panowała niezmącona cisza. Skawiński drżącym ze wzruszenia głosem czytał: „Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie (...)”. Słowa więzły mu w gardle, nie mógł mówić, opadł na piach i szlochał. „Oto czterdzieści lat dobiegało, jak nie widział kraju, i Bóg wie ile, jak nie słyszał mowy rodzinnej, a tu tymczasem ta mowa przyszła sama do niego – przepłynęła ocean i znalazła go samotnika, na drugiej półkuli, taka kochana, taka droga, taka śliczna! We łkaniu, jakie nim wstrząsało, nie było bólu, ale tylko nagle rozbudzona niezmierna miłość, przy której wszystko jest niczym...”
Zaczynało świtać. Usłyszał nad sobą męski głos: „ – Hej, stary! Wstawajcie co to wam?” Johns poinformował Skawińskiego, że nie zapalił latarni, i w okolicy rozbiła się łódź. „Biedak stracił posadę. Otwierały się przed nim nowe drogi tułactwa.” Opuszczał wyspę jeszcze bardziej pochylony, postarzały. Do piersi przyciskał ukochaną książkę, w obawie, by i jej nie stracić.
strona: 1 2 3
Szybki test:
Gdy Skawińskiego okradł wspólnik, ten leżał powalony chorobą –a) żółtą febrą
b) amebą
c) epilepsją
d) gruźlicą
Rozwiązanie
Wśród mieszkańców Aspinwall Skawiński z noweli "Latarnik" uchodził za:
a) Amerykanina
b) Anglika
c) Włocha
d) Hiszpana
Rozwiązanie
Miejscowość Aspinwall, gdzie rozgrywa się akcja „Latarnika” leży niedaleko:
a) Chile
b) Panamy
c) Kolumbii
d) Kostaryki
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies