Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Sienkiewicza
Opowiadanie to osnute jest na wypadku rzeczywistym, o którym w swoim czasie pisał J. Horain w jednej ze swoich korespondencyj z Ameryki. – taką adnotacją, pełniącą funkcję podtytułu opatrzył Sienkiewicz „Latarnika”.
Tytuł noweli wskazuje na jej głównego bohatera – Skawińskiego, polskiego emigranta, który w Aspinwall objął posadę latarnika. Jego zadaniem było utrzymywanie w czystości miejsca pracy – latarni, rozwieszanie flag sygnalizacyjnych i zapalanie światła. Latarnik powinien być sumienny i odpowiedzialny. Do czasu otrzymania przesyłki z Nowego Jorku Skawiński bez zarzutu wywiązywał się z obowiązków. Wówczas wśród nadesłanych polskich książek znalazł Pana Tadeusza. Czytanie poematu pochłonęło go całkowicie. Lektura obudziła w nim od dawna uśpione uczucia: miłość do ojczyzny i tęsknotę za rodzinnymi stronami. Zapomniał o konieczności zapalenia światła, przez co później stracił posadę.
Fabuła utworu została osnuta wokół autentycznego zdarzenia. Wspominał o nim dziennikarz „Gazety Polskiej” - Julian Horain. Pisał on: „Gazety nowojorskie doniosły o śmierci ziomka naszego, Siellawy, niegdyś obywatela guberni witebskiej. Poznałem go osobiście w czasie pobytu w Nowym Jorku, przeto mogę udzielić kilku szczegółów z jego życia i jeden psychologiczny. Śp. Siellawa (nie wiem, jakie miał imię chrzestne) był człowiek wysoko ukształcony, prawy i szlachetny. Miał wszakże jedną dziwną monomanię; wszędzie, gdziekolwiek przebywał, zdawało mu się, że go szpieguje, ściga i prześladuje jeden z rządów europejskich. Stąd też nigdzie nie mógł zagrzać miejsca, a nawet z nikim utrzymywać trwałych stosunków przyjaznych. Zdarzało się często, że po kilka miesięcy nie pokazywał się żadnemu z ziomków i zwykle nie wiedziano, gdzie mieszka. Gnany myślą, że go ścigają i prześladują, po opuszczeniu Europy (zdaje się w r. 1848) zwiedził Przylądek Dobrej Nadziei, Madagaskar, Australię, Amerykę Południową, Środkową i nareszcie Stany Zjednoczone.
Powiadał mi nieraz, że za najszczęśliwsze chwile swojego życia uważa te parę lat, które przebył na międzymorzu Panama, spełniając obowiązek strażnika latarni morskiej przed portem Colon – Aspinwall. Obowiązkiem jego było o każdej szóstej godzinie zapalać lub gasić latarnię. Mieszkał o 10 mil od brzegu, sam jeden wśród morza na samotnej skale, której przez dwadzieścia sześć miesięcy nie opuszczał. Co dwa tygodnie przywożono mu żywność (...). Raz mu przysłano pakę z gazetami i książkami polskimi – i to go wygnało z samotnego raju, w którym żył najszczęśliwszy, bez Ewy i węża, jak się sam wyrażał. W liczbie przysłanych książek był. Otóż w pewien mglisty dzień Siellawa tak się zaczytał przy lampie w owej powieści, że wiecznym prawem zapomniał zapalić lampę latarnianą. To zmyliło z drogi jakiś okręt i o mało nie stało się powodem rozbicia. Zaskarżono strażnika i Siellawa stracił miejsce. Odtąd znienawidził książki.”
Wykorzystując wiadomości zawarte w korespondencji Horaina, Sienkiewicz stworzył nowelę o charakterze patriotycznym. Pierwowzorem tytułowego „latarnika” został Siellawa. Jego los powtarza się w dziejach Skawińskiego. Wyjaśnienie tytułu noweli „Latarnik”
Autor: Ewa PetniakOpowiadanie to osnute jest na wypadku rzeczywistym, o którym w swoim czasie pisał J. Horain w jednej ze swoich korespondencyj z Ameryki. – taką adnotacją, pełniącą funkcję podtytułu opatrzył Sienkiewicz „Latarnika”.
Tytuł noweli wskazuje na jej głównego bohatera – Skawińskiego, polskiego emigranta, który w Aspinwall objął posadę latarnika. Jego zadaniem było utrzymywanie w czystości miejsca pracy – latarni, rozwieszanie flag sygnalizacyjnych i zapalanie światła. Latarnik powinien być sumienny i odpowiedzialny. Do czasu otrzymania przesyłki z Nowego Jorku Skawiński bez zarzutu wywiązywał się z obowiązków. Wówczas wśród nadesłanych polskich książek znalazł Pana Tadeusza. Czytanie poematu pochłonęło go całkowicie. Lektura obudziła w nim od dawna uśpione uczucia: miłość do ojczyzny i tęsknotę za rodzinnymi stronami. Zapomniał o konieczności zapalenia światła, przez co później stracił posadę.
Fabuła utworu została osnuta wokół autentycznego zdarzenia. Wspominał o nim dziennikarz „Gazety Polskiej” - Julian Horain. Pisał on: „Gazety nowojorskie doniosły o śmierci ziomka naszego, Siellawy, niegdyś obywatela guberni witebskiej. Poznałem go osobiście w czasie pobytu w Nowym Jorku, przeto mogę udzielić kilku szczegółów z jego życia i jeden psychologiczny. Śp. Siellawa (nie wiem, jakie miał imię chrzestne) był człowiek wysoko ukształcony, prawy i szlachetny. Miał wszakże jedną dziwną monomanię; wszędzie, gdziekolwiek przebywał, zdawało mu się, że go szpieguje, ściga i prześladuje jeden z rządów europejskich. Stąd też nigdzie nie mógł zagrzać miejsca, a nawet z nikim utrzymywać trwałych stosunków przyjaznych. Zdarzało się często, że po kilka miesięcy nie pokazywał się żadnemu z ziomków i zwykle nie wiedziano, gdzie mieszka. Gnany myślą, że go ścigają i prześladują, po opuszczeniu Europy (zdaje się w r. 1848) zwiedził Przylądek Dobrej Nadziei, Madagaskar, Australię, Amerykę Południową, Środkową i nareszcie Stany Zjednoczone.
Powiadał mi nieraz, że za najszczęśliwsze chwile swojego życia uważa te parę lat, które przebył na międzymorzu Panama, spełniając obowiązek strażnika latarni morskiej przed portem Colon – Aspinwall. Obowiązkiem jego było o każdej szóstej godzinie zapalać lub gasić latarnię. Mieszkał o 10 mil od brzegu, sam jeden wśród morza na samotnej skale, której przez dwadzieścia sześć miesięcy nie opuszczał. Co dwa tygodnie przywożono mu żywność (...). Raz mu przysłano pakę z gazetami i książkami polskimi – i to go wygnało z samotnego raju, w którym żył najszczęśliwszy, bez Ewy i węża, jak się sam wyrażał. W liczbie przysłanych książek był
Ten fikcyjny bohater, podobnie jak jego prototyp, zwiedził kawał świata, przemieszczając się z miejsca na miejsce, ponieważ sądził, „że prześladują go wszystkie cztery żywioły. Ci, co go znali, mówili, że nie ma szczęścia, i tym objaśniali wszystko. On sam wreszcie stał się trochę maniakiem. Wierzył, że jakaś potężna a mściwa ręka ściga go wszędzie, po wszystkich lądach i wodach. (...) gdy pytano, czyja to może być ręka ukazywał tajemniczo na Gwiazdę Polarną i odpowiadał, że to idzie stamtąd...” Faktycznie los jakby drwił ze Skawińskiego: jego kalifornijską farmę „zgubiła susza”; gdy handlował z dzikimi plemionami zamieszkującymi wnętrze Brazylii, rozbiła się tratwa, na której płynął; założony przez niego warsztat kowalski w Helenie (Arkansas) spłonął w pożarze miasta; okradł go wspólnik. Mimo niepowodzeń nie poddawał się. Posada latarnika wydała mu się spełnieniem marzeń – wreszcie mógł gdzieś osiąść na stałe, znalazł swój cichy port. Jak się okazało nie na długo...
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies