Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Sienkiewicza
„Przyszło to na świat wątłe, słabe.” – tak zaczyna się biograficzna opowieść o małym, wiejskim „muzyku”, głównym bohaterze noweli Henryka Sienkiewicza pt. „Janko Muzykant”. Historia Janka obejmuje dziesięć lat z jego życia, bo tylko tyle dane było mu przeżyć. Matka powiła chłopca w bólach, i ani jej, ani jemu nie przepowiadano długiego życia. Kumy zmówiły nad łóżkiem „położnicy” modlitwy i same ochrzciły dziecko, potem wezwano księdza. Niebawem matka i syn poczuli się lepiej.
Chłopak często chorował, „aż w czwartym roku okukała kukułka na wiosnę chorobę, więc się poprawił i w jakim takim zdrowiu doszedł do dziesiątego roku życia.” Mimo to „chudy był zawsze i opalony, z brzuchem wydętym, a zapadłymi policzkami; czuprynę miał konopną, białą prawie i spadającą na jasne, wytrzeszczone oczy, patrzące na świat, jakby w jakąś niezmierną dalekość wpatrzone.” W zimie często siadywał za piecem, gdzie krył się z płaczem z powodu zimna i głodu. Matka Janka – kobieta biedna, stroskana codziennością, kochała jedynaka na swój sposób, niemniej często biła go i nazywała „odmieńcem”.
Malec różnił się od innych dzieci, nie kwapił się do obowiązków, znikał na całe dnie, by pośród pól i łąk przysłuchiwać się melodiom natury. „W polu grała mu bylica, w sadku pod chałupą ćwirkotały wróble, aż się wiśnie trzęsły! Wieczorami słuchiwał wszystkich głosów, jakie są na wsi, i pewno myślał sobie, że cała wieś gra. Jak posłali go do roboty, żeby gnój rozrzucał, to mu nawet wiatr grał w widłach.” Miejscowi nazywali go „ladacem”, bo nie rwał się do roboty i nie rokował na zaradnego gospodarza. Ze względu na muzyczną pasję w pamięci wszystkich tkwił jako „Janko Muzykant”. Na domiar „złego” był bardzo wrażliwy. Matka nie mogła zabierać go ze sobą do kościoła, ponieważ gdy tylko usłyszał dźwięk organów lub melodyjny śpiew, oczy zachodziły mu mgłą i zdawało się „jakby już nie z tego świata patrzyły...”
Wieczorami chadzał pod karczmę, by słuchać dźwięków instrumentów i dziewczęcych śpiewów. Stójka nieraz go stamtąd przeganiał. Janko pragnął choć raz w życiu zagrać na prawdziwych skrzypcach. Miał do tego talent. Własnoręcznie zrobił sobie prowizoryczne skrzypce z końskiego włosia i gonta, „brzęczały cicho, bardzo cichutko (...). Grał jednak na nich od rana do wieczora, choć tyle za to odbierał szturchańców, ze w końcu wyglądał jak obite jabłko niedojrzałe.” Chudł coraz bardziej, jakby żył tylko „chęcią posiadania skrzypek”. Prości ludzie, obarczeni obowiązkami, nieustannie toczący walkę o byt, nie rozumieli jego miłości do muzyki. Charakterystyka Janka Muzykanta
Autor: Ewa Petniak„Przyszło to na świat wątłe, słabe.” – tak zaczyna się biograficzna opowieść o małym, wiejskim „muzyku”, głównym bohaterze noweli Henryka Sienkiewicza pt. „Janko Muzykant”. Historia Janka obejmuje dziesięć lat z jego życia, bo tylko tyle dane było mu przeżyć. Matka powiła chłopca w bólach, i ani jej, ani jemu nie przepowiadano długiego życia. Kumy zmówiły nad łóżkiem „położnicy” modlitwy i same ochrzciły dziecko, potem wezwano księdza. Niebawem matka i syn poczuli się lepiej.
Chłopak często chorował, „aż w czwartym roku okukała kukułka na wiosnę chorobę, więc się poprawił i w jakim takim zdrowiu doszedł do dziesiątego roku życia.” Mimo to „chudy był zawsze i opalony, z brzuchem wydętym, a zapadłymi policzkami; czuprynę miał konopną, białą prawie i spadającą na jasne, wytrzeszczone oczy, patrzące na świat, jakby w jakąś niezmierną dalekość wpatrzone.” W zimie często siadywał za piecem, gdzie krył się z płaczem z powodu zimna i głodu. Matka Janka – kobieta biedna, stroskana codziennością, kochała jedynaka na swój sposób, niemniej często biła go i nazywała „odmieńcem”.
Malec różnił się od innych dzieci, nie kwapił się do obowiązków, znikał na całe dnie, by pośród pól i łąk przysłuchiwać się melodiom natury. „W polu grała mu bylica, w sadku pod chałupą ćwirkotały wróble, aż się wiśnie trzęsły! Wieczorami słuchiwał wszystkich głosów, jakie są na wsi, i pewno myślał sobie, że cała wieś gra. Jak posłali go do roboty, żeby gnój rozrzucał, to mu nawet wiatr grał w widłach.” Miejscowi nazywali go „ladacem”, bo nie rwał się do roboty i nie rokował na zaradnego gospodarza. Ze względu na muzyczną pasję w pamięci wszystkich tkwił jako „Janko Muzykant”. Na domiar „złego” był bardzo wrażliwy. Matka nie mogła zabierać go ze sobą do kościoła, ponieważ gdy tylko usłyszał dźwięk organów lub melodyjny śpiew, oczy zachodziły mu mgłą i zdawało się „jakby już nie z tego świata patrzyły...”
Malec zakradał się wieczorową porą do dworu, by słuchać gry lokaja. Skusił się któregoś razu i postanowił zrealizować swoje dziecinne marzenie. Schowany w łopuchach uparcie czekał, aż będzie mógł zbliżyć się do kredensu i dotknąć skrzypiec. Z dala, w poświacie księżyca, instrument wyglądał jak zaczarowany: „W onym blasku widać było wszystko doskonałe: wcięte boki, struny i zagiętą rączkę. Kołeczki przy niej świeciły jak robaczki świętojańskie, a wzdłuż zwieszał się smyczek na kształt srebrnego pręta...” Cały świat przyrody zdawał się sprzyjać zamiarom malca.
Skrzypce wydały cichy, płaczliwy ton, gdy Janek leciutko je potrącił. Delikatny dźwięk zmącił ciszę i zbudził lokaja. Chłopca biciem skarcono za próbę kradzieży, po czym postawiono przed sądem u wójta. „Popatrzyli na niego wójt i ławnicy, jak stał przed nimi z palcem w gębie, z wytrzeszczonymi oczyma, mały, chudy, zamorusany, obity, niewiedzący, gdzie jest i czego od niego chcą?”
Nakazano stójce – Stachowi, by „przetrzepał” skórę złodziejaszkowi. Stróż gorliwie wypełnił swoją „misję”. Omdlałego chłopca zabrała do domu matka. Dziecko było słabe i mocno pobite. Po dwóch dniach skonało. Przed śmiercią Janko pytał matkę: „- Matulu, Pan Bóg mi da w niebie prawdziwe skrzypki?” Uwierzył, iż w niebie będzie mógł rozwijać swoją pasję, i że tam nikt już nie będzie potępiał jego miłości do muzyki.
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies