Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Sienkiewicza
„Bartek widocznie zasmakował w wojnie i począł patrzeć na nią jak na właściwe sobie rzemiosło. Nabrał wielkiej ufności w siebie i do bitwy teraz szedł, jakby się zabierał do jakiej roboty w Pognębinie. Na piersi jego po każdej rozprawie leciały medale i krzyże, a choć podoficerem nie został, powszechnie miano go za pierwszego szeregowca w pułku. Był zawsze karny, jak dawniej, i posiadał ślepe męstwo człowieka, który nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Męstwo to nie płynęło już tak, jak w pierwszych chwilach, z wściekłości. Teraz źródłem jego była praktyka żołnierska i wiara w siebie. Przy tym olbrzymie jego siły wytrzymywały wszelkie trudy, pochody i niewczasy. Ludzie marnieli obok niego, on jedne trwał niespożycie, tylko dziczał coraz bardziej i stawał się coraz sroższym pruskim żołdakiem. Począł on teraz nie tylko bić Francuzów, ale i nienawidzić ich. Pozamieniały się też inne jego pojęcia. Stał się żołnierzem – patriotą i uwielbiał ślepo swoich przywódców.” (germanizacja bohatera)
„Wojtka na dwoje rozerwało, ale od tego jest wojna, rozumiesz? On też był kiep, bo powiadał, że Francuzy to Niemcy, a ony są Francuzy, a Niemcy to nasi.” – z listu do Magdy, żony Bartka (germanizacja bohatera)
„(...) Jakeśma palili jedną wieś, tośma i dzieciom, i babom nie przepuścili, i ja też Kosciół ci się spalił do cna, bo ony są katoliki, i ludzi się popiekło niemało. (...)” - z listu do Magdy (germanizacja bohatera)
„(...) Tyś sam kiep, poganinie, kiedy naród katolicki na spółkę z kasztanami mordujesz. To nie rozumiesz, że kasztany są lutry, a ty, katolik, im pomagasz! Chce ci się wojny, wałkoniu, bo możesz nic nie robić, jeno się bić, pić i innych poniewierać i nie pościć, i kościoły palić. (...)” – z listu Magdy do Bartka; (krytyka zachowania męża)
„Z chłopem działy się dziwne rzeczy. Z początku ogarnęło go zdziwienie i wytrzeszczał na jeńców oczy, i starał się zrozumieć, co mówią. Toż oni przyszli bić Niemców, żeby Poznańczykom było lepiej, a on bił Francuzów, żeby Poznańczykom lepiej. (...) żal go dusi, że nie może ustać na miejscu. Jakaś straszna tęsknota nadlatuje na niego, aż het gdzieś z Pognębina. Nieznany gość w żołdackim sercu, litość, krzyczy mu w uszy: „Bartku! Ratuj swoich!” (...) Cóż on zrobi? Ucieknie z nimi do lasy czy co? Wszystko, co tylko pruska dyscyplina zdołała w niego wszczepić, od razu wzdryga się na tę myśl... W imię Ojca i Syna! Tylko się przed nią przeżegnać. On, żołnierz ma dezerterować? Nigdy!” (zatracenie polskości, posłuszeństwo Niemcom)
„Wśród ryku dział, wśród karabinowego ognia, dymu i zamieszania, i jęków, głośniejszym nad wszystko trąby i trąbki biją w niego hymnem, od ktoreg każda kropla krwi skacze w ich piersiach. „Hurra” odpowiadają Maćki. – „Póki my żyjemy!” Ogarnia ich zapał, płomień bije im na twarze! Idą jak burza przez zwalone ciała ludzkie, końskie, przez złomy armatnie. Giną, ale idą z krzykiem i śpiewem. Już dobiegają krańca winnicy, nikną w zaroślach. Śpiew tylko brzmi, czasem błyśnie bagnet. Na górze wrze ogień coraz straszniejszy. Na dole trąbki wciąż grają. (...)” – (bitwa pod Gravelotte)Najważniejsze cytaty z noweli „Bartek Zwycięzca”
Autor: Jakub Rudnicki„Bartek widocznie zasmakował w wojnie i począł patrzeć na nią jak na właściwe sobie rzemiosło. Nabrał wielkiej ufności w siebie i do bitwy teraz szedł, jakby się zabierał do jakiej roboty w Pognębinie. Na piersi jego po każdej rozprawie leciały medale i krzyże, a choć podoficerem nie został, powszechnie miano go za pierwszego szeregowca w pułku. Był zawsze karny, jak dawniej, i posiadał ślepe męstwo człowieka, który nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Męstwo to nie płynęło już tak, jak w pierwszych chwilach, z wściekłości. Teraz źródłem jego była praktyka żołnierska i wiara w siebie. Przy tym olbrzymie jego siły wytrzymywały wszelkie trudy, pochody i niewczasy. Ludzie marnieli obok niego, on jedne trwał niespożycie, tylko dziczał coraz bardziej i stawał się coraz sroższym pruskim żołdakiem. Począł on teraz nie tylko bić Francuzów, ale i nienawidzić ich. Pozamieniały się też inne jego pojęcia. Stał się żołnierzem – patriotą i uwielbiał ślepo swoich przywódców.” (germanizacja bohatera)
„Wojtka na dwoje rozerwało, ale od tego jest wojna, rozumiesz? On też był kiep, bo powiadał, że Francuzy to Niemcy, a ony są Francuzy, a Niemcy to nasi.” – z listu do Magdy, żony Bartka (germanizacja bohatera)
„(...) Jakeśma palili jedną wieś, tośma i dzieciom, i babom nie przepuścili, i ja też Kosciół ci się spalił do cna, bo ony są katoliki, i ludzi się popiekło niemało. (...)” - z listu do Magdy (germanizacja bohatera)
„(...) Tyś sam kiep, poganinie, kiedy naród katolicki na spółkę z kasztanami mordujesz. To nie rozumiesz, że kasztany są lutry, a ty, katolik, im pomagasz! Chce ci się wojny, wałkoniu, bo możesz nic nie robić, jeno się bić, pić i innych poniewierać i nie pościć, i kościoły palić. (...)” – z listu Magdy do Bartka; (krytyka zachowania męża)
„Z chłopem działy się dziwne rzeczy. Z początku ogarnęło go zdziwienie i wytrzeszczał na jeńców oczy, i starał się zrozumieć, co mówią. Toż oni przyszli bić Niemców, żeby Poznańczykom było lepiej, a on bił Francuzów, żeby Poznańczykom lepiej. (...) żal go dusi, że nie może ustać na miejscu. Jakaś straszna tęsknota nadlatuje na niego, aż het gdzieś z Pognębina. Nieznany gość w żołdackim sercu, litość, krzyczy mu w uszy: „Bartku! Ratuj swoich!” (...) Cóż on zrobi? Ucieknie z nimi do lasy czy co? Wszystko, co tylko pruska dyscyplina zdołała w niego wszczepić, od razu wzdryga się na tę myśl... W imię Ojca i Syna! Tylko się przed nią przeżegnać. On, żołnierz ma dezerterować? Nigdy!” (zatracenie polskości, posłuszeństwo Niemcom)
„Jesienią Bóg urodzaj dał i pan Just, który właśnie objął był w posiadanie Bartkową kolonię, rad był, że wcale niezły zrobił interes.
Pewnego dnia szło z Pognębina do miasta troje ludzi: chłop, baba i dziecko. Chłop był pochylony, podobniejszy do dziada niż do zdrowego człowieka. Szli do miasta, bo w Pognębinie nie mogli służby znaleźć. Deszcz padał, baba szlochała okrutnie z żalu za straconą chałupą i całą wsią. Chłop milczał. Na cąłej drodze pusto było: ani wozu, ani człeka; krzyż tylko wyciągał ponad niż zmoczone od deszczu ramiona. Deszcz padał coraz większy, gęstszy i ciemniało na świecie. (...)” (wyraźna pointa, zakończenie utworu)
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies