Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Sienkiewicza
W małej wiosce przyszedł na świat chłopiec. Był wątły i słaby, podobnie jak jego matka, którą wyczerpał trudny poród. Nie rokowano życia żadnemu z nich. Zebrane wokół łoża kumy posłały po księdza, by ochrzcił dziecko i udzielił ostatniego namaszczenia kobiecie w połogu. Nim kapłan przybył, same skropiły główkę noworodka wodą, nazwały go Jankiem i zmówiły modlitwy. Ksiądz, przybywszy do skromnego gospodarstwa, wykonał te same rytuały i odjechał. O dziwo, po kilku dniach matka i syn poczuli się lepiej.
Chłopak często chorował, ale po czterech latach przestały nękać go powtarzające się co jakiś czas dolegliwości i „w jakim takim zdrowiu doszedł do dziesiątego roku życia.” Zwykle był chudy, miał nieco wydęty brzuch. Rozwichrzone włosy w kolorze lnu opadały mu niesfornie na oczy. Zimą siadywał na przypiecku, popłakując z zimna i głodu, latem biegał w koszuli i słomianym kapeluszu. Matka, którą dręczyła bieda i problemy codzienności, kochała syna, często jednak karała go i nazywała „odmieńcem”. Faktycznie Janek różnił się od rówieśników.
Pilnując bydła, zbierając grzyby i jagody, wsłuchiwał się w melodie natury. Dla niego wszystko było dźwiękiem i muzyką: „W polu grała mu bylica, w sadku pod chałupą ćwirkotały wróble, aż się wiśnie trzęsły! Wieczorami słuchiwał wszystkich głosów, jakie są na wsi, i pewno myślał sobie, że cała wieś gra. Jak posłali go do roboty, żeby gnój rozrzucał, to mu nawet wiatr grał w widłach.”
Za opieszałość w pracy dostawał cięgi od rodzicielki i innych ludzi. Wszyscy ironicznie nazywali go „Janko Muzykant”. Wiosną wymykał się z domu, by kręcić fujarki z listowia. Nie sypiał, wsłuchując się w odgłosy nocy. Urzekał go rechot żab, brzęczące roje owadów, kogucie pienia. Matka nie zabierała jedynaka do kościoła, bo gdy tylko usłyszał akordy organów, oczy zachodziły mu łzami i był tak nieobecny, jakby odchodził już do innego świata...
Nocami Janek skrycie chadzał pod karczmę i nasłuchiwał. Stał zafascynowany śpiewem bywalców oberży, patrzył na tańce i łowił uchem dźwięki skrzypiec. Bardzo pragnął posiadać taki instrument, choć raz na nim zagrać. Stróż nocny zwykle przeganiał chłopca sprzed karczmy.
Kiedyś sam zrobił sobie skrzypki z gonta i końskiego włosia, ale melodia, którą na nich wygrywał była cicha, przypominała brzęczenie komara lub muszki. Grał na tych skrzypcach od rana do wieczora, przez co nieraz porządnie go obito. Chudł coraz bardziej. Żywił się głównie surową marchwią, a energii do życia dostarczała mu myśl o posiadaniu wymarzonego instrumentu. Skrzypce miał jeszcze dworski lokaj grywający czasami dla jednej ze służących, by się jej przypodobać. Znajdowały się w kredensie – pokoju, gdzie przechowywano naczynia i kuchenne sprzęty. Wisiały naprzeciw drzwi. Janek często zakradał się do dworu i schowany w łopuchach przyglądał się pożądanemu obiektowi. „Janko Muzykant” – streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa PetniakW małej wiosce przyszedł na świat chłopiec. Był wątły i słaby, podobnie jak jego matka, którą wyczerpał trudny poród. Nie rokowano życia żadnemu z nich. Zebrane wokół łoża kumy posłały po księdza, by ochrzcił dziecko i udzielił ostatniego namaszczenia kobiecie w połogu. Nim kapłan przybył, same skropiły główkę noworodka wodą, nazwały go Jankiem i zmówiły modlitwy. Ksiądz, przybywszy do skromnego gospodarstwa, wykonał te same rytuały i odjechał. O dziwo, po kilku dniach matka i syn poczuli się lepiej.
Chłopak często chorował, ale po czterech latach przestały nękać go powtarzające się co jakiś czas dolegliwości i „w jakim takim zdrowiu doszedł do dziesiątego roku życia.” Zwykle był chudy, miał nieco wydęty brzuch. Rozwichrzone włosy w kolorze lnu opadały mu niesfornie na oczy. Zimą siadywał na przypiecku, popłakując z zimna i głodu, latem biegał w koszuli i słomianym kapeluszu. Matka, którą dręczyła bieda i problemy codzienności, kochała syna, często jednak karała go i nazywała „odmieńcem”. Faktycznie Janek różnił się od rówieśników.
Pilnując bydła, zbierając grzyby i jagody, wsłuchiwał się w melodie natury. Dla niego wszystko było dźwiękiem i muzyką: „W polu grała mu bylica, w sadku pod chałupą ćwirkotały wróble, aż się wiśnie trzęsły! Wieczorami słuchiwał wszystkich głosów, jakie są na wsi, i pewno myślał sobie, że cała wieś gra. Jak posłali go do roboty, żeby gnój rozrzucał, to mu nawet wiatr grał w widłach.”
Za opieszałość w pracy dostawał cięgi od rodzicielki i innych ludzi. Wszyscy ironicznie nazywali go „Janko Muzykant”. Wiosną wymykał się z domu, by kręcić fujarki z listowia. Nie sypiał, wsłuchując się w odgłosy nocy. Urzekał go rechot żab, brzęczące roje owadów, kogucie pienia. Matka nie zabierała jedynaka do kościoła, bo gdy tylko usłyszał akordy organów, oczy zachodziły mu łzami i był tak nieobecny, jakby odchodził już do innego świata...
Nocami Janek skrycie chadzał pod karczmę i nasłuchiwał. Stał zafascynowany śpiewem bywalców oberży, patrzył na tańce i łowił uchem dźwięki skrzypiec. Bardzo pragnął posiadać taki instrument, choć raz na nim zagrać. Stróż nocny zwykle przeganiał chłopca sprzed karczmy.
Jednej nocy właściciele dworku wyjechali. Pozostała tylko służba. Wokół panował spokój. Chłopak przyczaił się w zaroślach i patrzył w prostokąt kredensowego okna, rozjaśnionego blaskiem księżyca. W poświacie srebrzyły się skrzypce. Janek dostrzegał ich doskonałość: „wcięte boki, struny i zagiętą rączkę. Kołeczki przy niej świeciły jak robaczki świętojańskie (...)”. Krył się w gąszczu, ale cała przyroda zdawała się mówić: „ – Idź, Janku! W kredensie nie ma nikogo... idź, Janku!...”
W takt zachęty szumiały zarośla i drzewa. Dziecko poderwało się i pobiegło. Nastała niepokojąca cisza, świat natury zamilkł na chwilę. Chłopiec zbliżył się do skrzypiec i cichutko zagrał na strunach. Nagły pomruk instrumentu zbudził mężczyznę. Ów zobaczył Janka, pochwycił go i kilkakrotnie uderzył. Żałośnie zapłakały nie skrzypce, a niesforny malec. Następnego dnia przywiedziono go przed surowe oblicze wójta. Żal się wszystkim zrobiło niepozornego nieszczęśnika. Przykazano wioskowemu stróżowi (stójce) imieniem Stach, by ostrzegawczo „przetrzepał” Jankowi skórę. Stach wziął chłopca pod ramię i poniósł do stodoły. Bił go kilkakrotnie rózgą, aż biedaczysko przestał wołać na pomoc matkę. Kobieta nadeszła, upomniała stróża i musiała ledwo żywego syna zanieść do domu.
strona: 1 2
Szybki test:
Główny bohater noweli "Janko Muzykant" został przyłapany gdy dotykał skrzypiec:a) w kościele
b) we dworze
c) na plebanii
d) u wójta w chałupie
Rozwiązanie
Matka nazywała Janka Muzykanta:
a) „odmieńcem”
b) „szatanem”
c) „czarcim pomiotem”
d) „nierobem”
Rozwiązanie
Ulubiony instrument Janka Muzykanta to:
a) harmonijka
b) skrzypki
c) fujarka
d) cymbałki
Rozwiązanie
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies