Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Sienkiewicza
Wskazano jej kolejne drzwi. Zobaczyła przed nimi chłopa, ponowiła pytanie, ale mężczyzna nie potrafił jej pomóc. Spytała innego, lecz ten nawet nie chciał jej słuchać. Weszła jeszcze do innej izby, ale stamtąd ją przepędzono. Po raz kolejny znalazła się na zatłoczonym korytarzu. Usiadła w jakimś kącie i postanowiła czekać. Potknął się o nią szlachcic, którego czasem widywała w kościele. Spytała o naczelnika, wskazał jej drzwi, lecz zalecił, by teraz go nie nachodziła, ponieważ urzędnik był zajęty. Długo czekała, nim naczelnik wyszedł. Za nim pędziło kilku panów, każdy z jakąś sprawą. Rzepowa wypadła na środek korytarza, padła na kolana i urywanymi zdaniami usiłowała tłumaczyć, z czym przyszła. Onieśmielona nie potrafiła właściwie się wyrazić. Jej mowa przypominała bełkot. Wciąż powtarzała: „Burak!, Rzepa!, Rzepa! Burak, o!” Panowie śmiali się i uznali chłopkę za pijaną. Naczelnik kazał jej przedstawić sprawę gminie, a gmina powinna zwrócić się do niego. „Trzasnąwszy jakby z bata ostatnim, poszedł spiesznie dalej (...).”
Dziecko Rzepowej płakało. Kobieta wyszła z gmachu i ruszyła w drogę powrotną. Panował upał, ale na niebie zbierały się chmury. Zdesperowana Rzepowa wracała do domu. „Owo koło błędne, głębokie a przebolesne poczucie bezradności, niemocy i przemocy, ta rola liścia wśród burzy, głuche poznanie, że znikąd ratunku, ani z ziemi, ani z nieba (...)” – to wszystko panna Jadwiga zapewne świetnie oddałaby właściwym słowem, wszak była osobą wykształconą, ale prosta chłopka cierpiała tylko w milczeniu. Malec popłakiwał. Miał gorączkę. Na niebie zbierały się coraz ciemniejsze chmury. Błyskało. Naprzeciwko szedł jakiś pijany mężczyzna. Zataczał się wkoło i próbował zaciągnąć Rzepową w żyto. Popchnęła go i upadł, a po chwili celował w nią kamieniem. Uciekała, lecz kamień trafił ją w tył głowy. Kobiecie ciekła krew. Była coraz słabsza. Straciła przytomność. Gdy ją odzyskała, zauważyła nadjeżdżający powóz. Młody panicz Ościeszyński jechał wraz z guwernantką ze dworu. Zawołał Rzepową, by siadała, po czym dodał: „Ale na ziemi, na ziemi.” Żartowniś odjechał. W oddali pobrzmiewał jego śmiech. Potem całował się z guwernantką.
Rzepowa odpoczywała jeszcze około godziny. Ją i dziecko trawiła gorączka. Po cichu podśpiewywała. Wiatr rozwiał jej włosy. Nieopodal uderzył piorun. Modliła się. Biegła resztkami sił. Burza zaczynała swój szaleńczy taniec. Kobieta chciała wydostać się z lasu i dotrzeć do pobliskiej chałupy młynarza. Wiał silny wiatr, padało. Rzepowa wzywała pomocy, ale wicher tamował jej oddech. Zdjęła odzież i otuliła nią dziecko. Podczołgała się w kierunku brzozy, modliła się i czekała. Wichura minęła. Nastał wieczór, zapadła ciemność. Po chwili na drodze zaterkotały koła wozu. To Herszek wracał z Osłowic, sprzedawszy w mieście gęsi. Zabrał ze sobą Rzepową. „Szkice węglem” – streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa PetniakWskazano jej kolejne drzwi. Zobaczyła przed nimi chłopa, ponowiła pytanie, ale mężczyzna nie potrafił jej pomóc. Spytała innego, lecz ten nawet nie chciał jej słuchać. Weszła jeszcze do innej izby, ale stamtąd ją przepędzono. Po raz kolejny znalazła się na zatłoczonym korytarzu. Usiadła w jakimś kącie i postanowiła czekać. Potknął się o nią szlachcic, którego czasem widywała w kościele. Spytała o naczelnika, wskazał jej drzwi, lecz zalecił, by teraz go nie nachodziła, ponieważ urzędnik był zajęty. Długo czekała, nim naczelnik wyszedł. Za nim pędziło kilku panów, każdy z jakąś sprawą. Rzepowa wypadła na środek korytarza, padła na kolana i urywanymi zdaniami usiłowała tłumaczyć, z czym przyszła. Onieśmielona nie potrafiła właściwie się wyrazić. Jej mowa przypominała bełkot. Wciąż powtarzała: „Burak!, Rzepa!, Rzepa! Burak, o!” Panowie śmiali się i uznali chłopkę za pijaną. Naczelnik kazał jej przedstawić sprawę gminie, a gmina powinna zwrócić się do niego. „Trzasnąwszy jakby z bata ostatnim, poszedł spiesznie dalej (...).”
Dziecko Rzepowej płakało. Kobieta wyszła z gmachu i ruszyła w drogę powrotną. Panował upał, ale na niebie zbierały się chmury. Zdesperowana Rzepowa wracała do domu. „Owo koło błędne, głębokie a przebolesne poczucie bezradności, niemocy i przemocy, ta rola liścia wśród burzy, głuche poznanie, że znikąd ratunku, ani z ziemi, ani z nieba (...)” – to wszystko panna Jadwiga zapewne świetnie oddałaby właściwym słowem, wszak była osobą wykształconą, ale prosta chłopka cierpiała tylko w milczeniu. Malec popłakiwał. Miał gorączkę. Na niebie zbierały się coraz ciemniejsze chmury. Błyskało. Naprzeciwko szedł jakiś pijany mężczyzna. Zataczał się wkoło i próbował zaciągnąć Rzepową w żyto. Popchnęła go i upadł, a po chwili celował w nią kamieniem. Uciekała, lecz kamień trafił ją w tył głowy. Kobiecie ciekła krew. Była coraz słabsza. Straciła przytomność. Gdy ją odzyskała, zauważyła nadjeżdżający powóz. Młody panicz Ościeszyński jechał wraz z guwernantką ze dworu. Zawołał Rzepową, by siadała, po czym dodał: „Ale na ziemi, na ziemi.” Żartowniś odjechał. W oddali pobrzmiewał jego śmiech. Potem całował się z guwernantką.
Rozdział dziesiąty, Zwycięstwo geniuszu
Dwa wozy spotkały się w drodze – Herszka i Rzepy. Mąż, widząc nadciągającą burzę, wyjechał po kobietę. Rzepowa przeleżała w łóżku całą noc i następny dzień, potem wstała, bo dziecko czuło się znacznie gorzej niż ona. Kumy okadzały chłopaka święconymi wiankami, a kowalka, Cisowa, „zażegnywała chorobę z sitem w ręku i czarną kurą.” Malec w końcu poczuł się lepiej. Rzepa pił bez umiaru, skarcił żonę za „latanie po miastach” i zaniedbywanie syna. Rzepowa spojrzała na męża oczami pełnymi łez. Wzbudziło to litość w Wawrzonie. Padł jej do nóg, przepraszał. Obydwoje płakali. Zgoda między małżonkami nie trwała długo, niebawem Rzepa znów siedział w gospodzie i często wracał do chałupy pijany. W dodatku prawie nie odzywał się do Maryśki. Wbił wzrok w ziemię i milczał. Kobieta także milczała. Zajmowała się domem i gospodarstwem.
Rzepę nawiedzały złe myśli. Poszedł do spowiedzi, ale ksiądz Czyżyk nie udzielił mu rozgrzeszenia. Miał się stawić w kościele nazajutrz, ale uprzednio odwiedził karczmę. Po pijanemu mówił, że skoro Pan Bóg nie chciał mu pomóc, zaprzedał duszę diabłu. Sąsiedzi zaczęli unikać Rzepów, rodziły się plotki. Pewnego dnia wyschła studnia w gospodarstwie Marii i Wawrzona. Rzepowa poszła po wodę do innej, stojącej przed gospodą. Chłopi żartowali z niej, nazywając żołnierką i diabłową. Krawiec Szmul, gdy ujrzał kobietę, doradził, by skorzystała z „pomocy” Zołzikiewicza, skoro zawiodły wszystkie instancje wyższe. Pisarz rzekomo zobowiązywał się podrzeć dokument, gdy tylko Rzepowa go odwiedzi. Wieczorem pisarz leżał w samej bieliźnie na swoim łóżku. Czytał. Nagle ktoś zapukał do drzwi. To była Rzepowa. Zołzikiewicz otworzył jej, wiedział, że przyszła w sprawie kontraktu. Objął kobietę wpół, przycisnął do siebie i pocałował. Maria blada jak płótno wyszeptała: „ – Dziej się wola boża!”. Pisarz zgasił świecę.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Szybki test:
Rzepowa z noweli „Szkice węglem”, przypominała Imogenę, bohaterkę:a) Byrona
b) Sofoklesa
c) Horacego
d) Szekspira
Rozwiązanie
Zasadą Skorabiewskiego z noweli „Szkice węglem”, była zasada:
a) ignorancji
b) nieinterwencji
c) admiracji
d) abolicji
Rozwiązanie
Ulubiona powieść Zołzikiewicza z noweli „Szkice węglem” to:
a) „Nowa Heloiza”
b) „Cierpienia młodego Wertera”
c) „Romanse paryskie”
d) „Izabela hiszpańska”
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies