Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Lalka
Rozdział XII
Wędrówki za cudzymi interesami
W liście pani Meliton donosiła o rychłej licytacji kamienicy Łęckich, na którą największą ochotę ma ich krewna, baronowa Krzeszowska. Autorka listu przewidywała dalszy bieg wydarzeń po odkupieniu budynku przez kobietę: aby nie popaść w ruinę Izabela, dla dobra swego i ojca, będzie musiała wyjść za mąż za jakiegoś marszałka czy barona. Drugim tematem, o którym czytał Wokulski, była klacz Krzeszowskich, którą baronowa odkupiła od męża i wystawiła do wyścigu. Pani Meliton informowała, iż pan Maruszewicz, znajomy skłóconego małżeństwa, ma zaproponować Stanisławowi zakup zwierzęcia, ulubieńca panny Łęckiej. Była nauczycielka przewidywała, że gdyby Wokulski kupił i kamienicę, i klacz, to z pewnością wkradłby się w łaski Izabeli. Na te słowa mężczyźnie wrócił cały zapał i siły. Wiedział, iż te dwie sprawy musi załatwić anonimowo. Nazajutrz, gdy przyszedł do niego pan Maruszewicz, od razu dobili targu i klacz stała się jego własnością – zapłacił za nią osiemset rubli.
Około południa, jadąc do adwokata, obejrzał z ulicy ową kamienicę. Potem od mecenasa dowiedział się o sumie, z jaką baronowa stanie do licytacji – sześćdziesiąt tysięcy rubli. Wokulski poprosił adwokata o wzięcie w jego imieniu udziału w sprzedaży budynku. Ten doradził mu jednak scedowanie licytacji kamienicy staremu Szlaungbaumowi. Stanisław przystał na tę propozycję i złożył wizytę Żydowi, którego poprosił o wzięcie udział w licytacji budynku i jego kupno za dziewięćdziesiąt tysięcy rubli (miał zrobić to w jego imieniu, ale w zupełnej tajemnicy).
Wrócił do domu, w którym zastał czekającego Maruszewicza. Razem pojechali obejrzeć nowy zakup właściciela sklepu – klacz. Przed zobaczeniem zwierzęcia Wokulski uregulował jeszcze dług barona u dyrektora stajni za opiekę i schronienie dla konia, prosząc jednocześnie, by na wyścigi wyprowadzano go bezimiennie.
Parę dni przed wyścigiem koni Stanisława odwiedził angielski hrabia, poznany na sesji handlowej w książęcym pałacu. Przyszedł w imieniu barona Krzeszowskiego z prośbą o odsprzedanie byłej własności. Wokulski nie zgodził się. Miał za duże plany związane z koniem…wierzył w zwycięstwo klaczy i od jej sukcesu uzależnił swoje powodzenie w miłości.
Rozdział XIII„Lalka”- streszczenie szczegółowe z testem
Autor: Karolina MarlgaRozdział XII
Wędrówki za cudzymi interesami
W liście pani Meliton donosiła o rychłej licytacji kamienicy Łęckich, na którą największą ochotę ma ich krewna, baronowa Krzeszowska. Autorka listu przewidywała dalszy bieg wydarzeń po odkupieniu budynku przez kobietę: aby nie popaść w ruinę Izabela, dla dobra swego i ojca, będzie musiała wyjść za mąż za jakiegoś marszałka czy barona. Drugim tematem, o którym czytał Wokulski, była klacz Krzeszowskich, którą baronowa odkupiła od męża i wystawiła do wyścigu. Pani Meliton informowała, iż pan Maruszewicz, znajomy skłóconego małżeństwa, ma zaproponować Stanisławowi zakup zwierzęcia, ulubieńca panny Łęckiej. Była nauczycielka przewidywała, że gdyby Wokulski kupił i kamienicę, i klacz, to z pewnością wkradłby się w łaski Izabeli. Na te słowa mężczyźnie wrócił cały zapał i siły. Wiedział, iż te dwie sprawy musi załatwić anonimowo. Nazajutrz, gdy przyszedł do niego pan Maruszewicz, od razu dobili targu i klacz stała się jego własnością – zapłacił za nią osiemset rubli.
Około południa, jadąc do adwokata, obejrzał z ulicy ową kamienicę. Potem od mecenasa dowiedział się o sumie, z jaką baronowa stanie do licytacji – sześćdziesiąt tysięcy rubli. Wokulski poprosił adwokata o wzięcie w jego imieniu udziału w sprzedaży budynku. Ten doradził mu jednak scedowanie licytacji kamienicy staremu Szlaungbaumowi. Stanisław przystał na tę propozycję i złożył wizytę Żydowi, którego poprosił o wzięcie udział w licytacji budynku i jego kupno za dziewięćdziesiąt tysięcy rubli (miał zrobić to w jego imieniu, ale w zupełnej tajemnicy).
Wrócił do domu, w którym zastał czekającego Maruszewicza. Razem pojechali obejrzeć nowy zakup właściciela sklepu – klacz. Przed zobaczeniem zwierzęcia Wokulski uregulował jeszcze dług barona u dyrektora stajni za opiekę i schronienie dla konia, prosząc jednocześnie, by na wyścigi wyprowadzano go bezimiennie.
Parę dni przed wyścigiem koni Stanisława odwiedził angielski hrabia, poznany na sesji handlowej w książęcym pałacu. Przyszedł w imieniu barona Krzeszowskiego z prośbą o odsprzedanie byłej własności. Wokulski nie zgodził się. Miał za duże plany związane z koniem…wierzył w zwycięstwo klaczy i od jej sukcesu uzależnił swoje powodzenie w miłości.
Wielkopańskie zabawy
W dzień wyścigów na Polach Mokotowskich Wokulski pojechał zobaczyć swoją klacz. Poznał dżokeja i obiecał mu sowite wynagrodzenie za wygraną. Kupił program wyścigów oraz obstawił zakłady na konia. Ujrzał powóz, w którym siedziała panna Łęcka z ojcem, hrabina i prezesowa. Przywitał się i zapewnił o wygranej klaczy Sułtanki, aby nie stało się zadość zakładowi damy. Jego klacz wygrała, a zarobione na zakładach trzysta rubli złożył na ręce hrabiny Karolowej na rzecz ochronki. Potem odsprzedał zwierzę za osiemset rubli.
W pewnym momencie bohatera potrącił baron Krzeszowski. Wokulski za tę zniewagę oraz za impertynencje podstarzałego adoratora panny Izabeli, wyzwał go na pojedynek. Pożegnał dziękującą mu za wszystko Łęcką, po czym w doskonałym humorze pojechał do doktora Szumana, prosząc, aby był jego sekundantem podczas pojedynku. Doktor, zaskoczony udziałem przyjaciela w wyścigach, zgodził się.
Na drugi dzień Rzecki z Szumanem pojechali do hrabiego – Anglika, sekundanta Krzeszowskiego, aby uzgodnić szczegóły pojedynku. Gdy hrabia oznajmił, że baron jest gotów przeprosić Wokulskiego listownie, pan Ignacy nie wyraził zgody. Pojedynek został ustalony. Za parę dni do Lasku Bolońskiego zajechały powozy. Choć Wokulski wygrał pojedynek, postrzeliwszy barona w twarz, to mecenas zarzucił mu lekkomyślne zachowanie i ostrzegł przed arystokracją, mogącą w tym momencie odstąpić od planowanej spółki. Po kilku dniach do Wokulskiego przeszedł Maruszewicz prosząc, w imieniu barona Krzeszowskiego, o pożyczkę pieniężną w zamian dając weksel. Bohater nie odmówił.
Poweselał bardzo, gdy służący przyniósł list od Łęckiego z zaproszeniem na jutrzejszy obiad, argumentując, że jego córka chce bliżej poznać nowego znajomego. Stanisław poczuł się szczęśliwy…
Rozdział XIV
Dziewicze marzenie
Panna Łęcka dużo rozmyślała o Wokulskim, który wciąż ją zaskakiwał. Wahała się między podziwem dla jego niespożytej energii, odwagi i zapału, a z drugiej strony pogardą dla jego kupieckiej profesji. Wyczyny Stanisława ciągle ją zaskakiwały. Nie potrafiła zrozumieć, jak potrafił zjednywać sobie ludzi. Rozważała, ze gdyby posiadał dobra ziemskie, a nie był parweniuszem, wtedy może i miałby u niej szanse. Bardzo zbliżył się do jej ojca, wszyscy na około go zachwalali, a najbardziej prezesowa. Izabela cieszyła się z jego wygranej w pojedynku z baronem, którego nie lubiła po niegdysiejszych umizgach, a który w kilka dni po przegranym pojedynku przysłał jej list z przeprosinami i pochwałami bohatera. Po śnie, w którym Wokulski opiekował się jej domem, dbał o posag, postanowiła zaprosić go na obiad (aby wykorzystać jego dobry charakter).
Rozdział XV
W jaki sposób duszę ludzką szarpie namiętność, a w jaki rozsądek
Wokulski, po otrzymaniu listu od Łęckigo, nie mógł usiedzieć w miejscu. Poszedł na spacer nad Wisłę, gdzie rozważał sens swojej miłości, zastanawiał się nad powodami zaproszenia na obiad oraz jak ma się zachować i w co ubrać. Nazajutrz poszedł do fryzjera, założył garnitur frakowy i pojechał do Łęckich.
Rozdział XVI
„Ona” i „On” – i ci inni
W dniu, w którym Wokulski miał przyjść na obiad, panna Izabela wróciła od hrabiny zła i rozgniewana. U Karolowej miał pojawić się Rossi – tragik i artysta włoski, którego obie panie poznały dosyć dawno podczas pobytu w Paryżu. Przed kilku laty Łęcka była w nim zakochana, zresztą może teraz też… Właśnie przyjechał do Warszawy na występy i choć obiecał odwiedziny, czekały cztery godziny na próżno. Była zawiedziona. Dopiero po powrocie do domu przypomniała sobie, że ma ich odwiedzić Wokulski. Zjawił się o umówionej godzinie. Przywitał go pan Tomasz i powiedział, że sprzedaje kamienicę, bo lokatorzy nie płacą (myślał, że Wokulski nie wie o jego kłopotach finansowych).
Łęcki zaproponował, że odda resztę pieniędzy pozostałych po spłaceniu długów, ze sprzedaży kamienicy (dwadzieścia procent) Wokulskiemu na procent. Stanisław się zgodził i obiecał, że tamten zarobi na tej lokacie i że procenty od kapitału (wyjątkowo wysokie) będzie otrzymywał co pół roku.
Pan Tomasz poprosił, aby pierwszy zysk wypłacił mu z góry, a późniejszych by nie oddawał mu do ręki, lecz dokładał do jego funduszu. Wokulski przyjął takie warunki. Weszli do salonu, w którym siedziała Izabela i panna Florentyna. Łęcka zapytała o szczegóły spółki, do której wszedł jej ojciec. Stanisław wspomniał o planowanym wyjeździe na wystawę do Paryża. Na te słowa podniecona dama również nabrała chęci do zagranicznego wojażu. Florentyna zaprosiła do stołu. Podczas obiadu gość celowo używał noża do ryb, czym poruszył ukochaną. Rozmawiali o etykiecie: Stanisław wygłosił opinię, iż nie chce być niewolnikiem zasad, gdyż widział towarzystwo, gdzie o nich zapominano.
Po opuszczeniu towarzystwa przez pana Tomasza, Łęcka zaprosiła Wokulskiego do salonu. Opowiedziała o liście, który przysłał jej Krzeszowski i szacunku, z jakim wyraża się o jej gościu baron. Na pytanie o możliwość podziękowania za jego dotychczasowe uprzejmości, rycerskim tonem poprosił o pozwolenie służenia jej zawsze i we wszystkim, po czym pożegnał się i wyszedł.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
Szybki test:
Wokulski kupił kamienicę Łęckich za:a) sto dwadzieścia tysięcy rubli
b) dziewięćdziesiąt tysięcy rubli
c) sześćdziesiąt tysięcy rubli
d) dwieście tysięcy rubli
Rozwiązanie
Rossi to tragik i artysta:
a) francuski
b) węgierski
c) włoski
d) wenecki
Rozwiązanie
Szuman uważał pieniądz za:
a) regulatora wolnego rynku
b) siłę napędową społeczeństwa
c) największe zło świata
d) sprawcę wyzysku
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies