Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Lalka
Rozdział XVII
Kiełkowanie rozmaitych zasiewów i złudzeń
Powrócił do domu wieczorem. Cały czas nie opuszczały go myśli, iż powinien sobie zasłużyć na pannę Izabelę. Zaszedł jeszcze do sklepu, gdzie okazało się, że inkasent Oberman zgubił ponad czterysta rubli, które należały do firmy Wokulskiego. Choć Rzecki był bardzo zły, Stanisław znalazł rozwiązanie.
Choć Oberman miał u niego kapitał wynoszący kilkaset rubli, to jednak nie zamierzał go zagarnąć (pieniądze były przeznaczone na szkołę dla syna). Zdecydował, że odda za inkasenta pieniądze dla firmy, a on kiedyś mu je zwróci (Rzecki nie był zadowolony z takiego rozwiązania). Po wejściu do mieszkania bohater zabrał się do rachunków i postanowił, że złoży wizytę baronowi Krzeszowskiemu. Na biurku ujrzał dwa listy, jeden od magdalenek chwalących skierowaną po Wielkanocy dziewczynę, a drugi od Marianny. Pisała o zmianie, która w niej zaszła, prosząc o pomoc w rozpoczęciu życia na własny rachunek. Obiecała, że już nie zejdzie na złą drogę. Wokulski po przeczytaniu kartek, wpadł na pomysł rozwiązania sytuacji.
Nazajutrz wezwał furmana Wysockiego i zapytał, czy przy jego mieszkaniu nie ma wolnego pokoju do wynajęcia dla uczciwej szwaczki. Po krótkiej i rzeczowej rozmowie ustalili warunki: Stanisław zobowiązał się opłacać pokój i sprzęty, póki Marianna nie stanie na nogi i poprosił, by żona furmana miała na nią oko i w razie problemów, by jej pomogła. O jedenastej przyszła do Wokulskiego Marianna, zmieniona nie do poznania. Poinformował ją o wynajętym pokoju, dał pieniądze na zagospodarowanie, na maszynę do szycia, i zapewnił, by o nic się nie martwiła (powiedział, ze na pewno znajdą się chętni na korzystanie z ich krawieckich usług). Marianna bardzo mu dziękowała.
O trzynastej Wokulski udał się w odwiedziny do barona. Do spotkania jednak nie doszło, ponieważ służący Krzeszowskiego powiedział, że pan jest chory i nikogo nie przyjmuje. W istocie baron nie był chory tylko zły na nachodzących go komorników. Poinformowany o danych gościa wpadł we wściekłość, że służący odprawił Wokulskiego z kwitkiem.
Następnego dnia bohater odebrał dwa listy: jeden od pani Meliton, donoszący, jak zwykle, o planach panny Łęckiej, a drugi od adwokata, zapraszającego go do siebie. Gdy poszedł do mecenasa, zastał tam Żyda Szlangbauma. Mężczyźni ustalali zasady licytacji kamienicy oraz jej cenę - dziewięćdziesiąt tysięcy rubli. Budynek miał być kupiony dla Wokulskiego, ale nie przez niego, gdyż figurantem na licytacji miał być Szlangbaum. „Lalka”- streszczenie szczegółowe z testem
Autor: Karolina MarlgaRozdział XVII
Kiełkowanie rozmaitych zasiewów i złudzeń
Powrócił do domu wieczorem. Cały czas nie opuszczały go myśli, iż powinien sobie zasłużyć na pannę Izabelę. Zaszedł jeszcze do sklepu, gdzie okazało się, że inkasent Oberman zgubił ponad czterysta rubli, które należały do firmy Wokulskiego. Choć Rzecki był bardzo zły, Stanisław znalazł rozwiązanie.
Choć Oberman miał u niego kapitał wynoszący kilkaset rubli, to jednak nie zamierzał go zagarnąć (pieniądze były przeznaczone na szkołę dla syna). Zdecydował, że odda za inkasenta pieniądze dla firmy, a on kiedyś mu je zwróci (Rzecki nie był zadowolony z takiego rozwiązania). Po wejściu do mieszkania bohater zabrał się do rachunków i postanowił, że złoży wizytę baronowi Krzeszowskiemu. Na biurku ujrzał dwa listy, jeden od magdalenek chwalących skierowaną po Wielkanocy dziewczynę, a drugi od Marianny. Pisała o zmianie, która w niej zaszła, prosząc o pomoc w rozpoczęciu życia na własny rachunek. Obiecała, że już nie zejdzie na złą drogę. Wokulski po przeczytaniu kartek, wpadł na pomysł rozwiązania sytuacji.
Nazajutrz wezwał furmana Wysockiego i zapytał, czy przy jego mieszkaniu nie ma wolnego pokoju do wynajęcia dla uczciwej szwaczki. Po krótkiej i rzeczowej rozmowie ustalili warunki: Stanisław zobowiązał się opłacać pokój i sprzęty, póki Marianna nie stanie na nogi i poprosił, by żona furmana miała na nią oko i w razie problemów, by jej pomogła. O jedenastej przyszła do Wokulskiego Marianna, zmieniona nie do poznania. Poinformował ją o wynajętym pokoju, dał pieniądze na zagospodarowanie, na maszynę do szycia, i zapewnił, by o nic się nie martwiła (powiedział, ze na pewno znajdą się chętni na korzystanie z ich krawieckich usług). Marianna bardzo mu dziękowała.
O trzynastej Wokulski udał się w odwiedziny do barona. Do spotkania jednak nie doszło, ponieważ służący Krzeszowskiego powiedział, że pan jest chory i nikogo nie przyjmuje. W istocie baron nie był chory tylko zły na nachodzących go komorników. Poinformowany o danych gościa wpadł we wściekłość, że służący odprawił Wokulskiego z kwitkiem.
O trzynastej trzydzieści Wokulski był już Łazienkach (pani Meliton doniosła mu w liście, że Izabela będzie tam o czternastej). Spacerował, a po chwili dostrzegł Łęcką z ojcem i hrabiną. Byli zdziwieni przypadkowym spotkaniem, lecz od razu zawiązała się między nimi w dyskusja. Stanisław z Izabelą oddalili się w stronę pomarańczarni. Łęcka rozprawiała o Rossim, niedocenianym przez Warszawiaków wielkim artyście. Wyznała, że jej smutno, gdy po przedstawieniach zamiast bukietów kwiatów, tragik nagradzany jest tylko skromnymi brawami. Obserwujący oddalającą się parę, hrabina Karolowa i pan Tomasz, komentowali słabość kupca galanteryjnego do pięknej Izabeli. Po powrocie do domu Wokulski zlecił Obermanowi kupienie na jutrzejsze przedstawienie w Teatrze Wielkim mnóstwa bukietów i wieńców kwiatów.
Rozdział XVIII
Zdumienia, przywidzenia i obserwacje starego subiekta
Ignacy Rzecki był zdziwiony zaniedbywaniem pracy przez Wokulskiego na rzecz nagłego zainteresowania teatrem (podobnie sprawa się przedstawiała, jeżeli chodzi o innych subiektów i pana Obermana, nieoczekiwanych wielbicieli sztuki, którzy co wieczór także chodzili na przedstawienia). W końcu i Ignacy musiał pójść, ponieważ Wokulski go poprosił, by w antrakcie spektaklu wręczył aktorowi Rossiemu album z widokami Warszawy. Rzecki w teatrze zauważył także Stanisława, a w loży Izabelę Łęcką, rozpromienioną podczas gry Rossiego. Ignacy zaczął domyślać się uczuć przyjaciela do arystokratki, pocieszała go jednak w tym wszystkim myśl, iż: „Stach nie jest taki głupi”.
Rano w sklepie pan Ignacy, który pierwszy raz zaspał (po przedstawieniu wstąpił do restauracji i wypił parę kieliszków), otrzymał anonimowy list, w którym jakaś kobieta oskarżała jego przyjaciela o dręczenie chorej kobiety. Z listu wynikało poza tym, że Wokulski kupuje kamienicę Łęckich, a Klejn dopowiedział, że robi to za pośrednictwem Szlangbauma. Rzecki udał się do działu tkanin, gdzie pracował Henryk (syn starego Żyda Szlangbauma), ale mimo licznych pytań dotyczących jego ojca, nie dowiedział się szczegółów.
W końcu postanowił, że sam pójdzie do sądu w czasie licytacji i tam na własne oczy skonfrontuje pogłoski z prawdą. Do sklepu przyszli pan Mraczewski z Rosjaninem Suzinem, partnerem Stanisława w interesach, który próbował namówić wspólnika na interes w Paryżu i duży zarobek. Wokulski jednak, mimo iż powszechnie wiadomo było, że niedługo i tak wybiera się do tego miasta na wystawę - odmówił. Rzecki był bardzo oszołomiony tą decyzją i następnego dnia po południu poprosił pana Lisieckiego o zastępstwo przy kasie, a sam udał się do sądu.
W drodze miał wrażenie, że ludzie ze zdziwieniem mu się przyglądają i myślą, co też takiego musiało się stać, że o tej porze nie jest w sklepie. Ignacy przed sądem zobaczył Łęckiego rozmawiającego ze swoim adwokatem, a w budynku dostrzegł baronową Krzeszowską (również z mecenasem). Licytacja miała się rozpocząć za godzinę, więc poszedł do kościoła nieopodal i do cukierni, gdzie nasłuchał się różnych wywodów i rozważań Żydów na temat licytacji. Po powrocie do sądu zastał już tam tłum ludzi, przeważnie starozakonnych. Rozpoczęła się licytacja. Łęcki był bardzo zdenerwowany. Miał nadzieję sprzedać kamienicę za sto dwadzieścia tysięcy rubli (choć była warta siedemdziesiąt). Krzeszowska z kolei, gotowa zapłacić cenę siedemdziesięciu tysięcy, była ciągle przebijana przez Żyda Szlangbauma, który w efekcie nabył budynek za dziewięćdziesiąt tysięcy. Wskutek niepomyślnego obrotu spraw baronowa dostała spazmów i wściekłości.
Po opuszczeniu gmachu sądu pan Ignacy trochę się uspokoił, przekonując się w duchu, iż ktoś napisał zwykłe plotki w anonimie. Wydedukował sobie, że Wokulski na pewno nie zrobiłby takiego głupstwa i nie stracił tylu pieniędzy w złym interesie. Nie wiedział jeszcze, jak bardzo się mylił…
Rozdział XIX
Pierwsze ostrzeżenie
Pan Rzecki po powrocie do sklepu zastał czekającego Mraczewskiego, rozprawiającego o tym, jak to Wokulski straci kilkadziesiąt tysięcy rubli, nie wchodząc w interes z Suzinem. Mówił, że to wielka i jedyna okazja, i tylko głupiec by ją przepuścił. Tymczasem lokaj Łęckich przyniósł list od Izabeli do Wokulskiego.
Rzecki zrozumiał wówczas, jak przyjaciel lekką ręką wydaje ciężko zarobione pieniądze, aby tylko się przypodobać Łęckiej. Przypomniał sobie kupno powozu, wyścigi, ofiary na cele dobroczynne, kwiaty dla Rossiego. Zaniósł jednak korespondencję. Wokulski dał przeczytać zafrapowanemu przyjacielowi list, w którym Izabela pisała, że muszą ładnie pożegnać Rossiego, dziękowała za wieńce dla artysty oraz wyrażała radość, iż za tydzień wyjeżdżają wspólnie do Paryża. Ignacy był oburzony łatwością, z jaką przyjaciel dał się omotać, nie czując przy tym, że się zatraca. Stanisław jednak wychwalał wyjątkowość autorki listu, żadne słowa subiekta nie docierały do jego „prywatnego szczęścia”.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
Szybki test:
Po śmierci ojca Izabela zamierza:a) popełnić samobójstwo
b) wyjechać za granicę
c) przenieść się do Zasławka
d) wstąpić do klasztoru
Rozwiązanie
Wokulski kupił kamienicę Łęckich za:
a) dwieście tysięcy rubli
b) dziewięćdziesiąt tysięcy rubli
c) sto dwadzieścia tysięcy rubli
d) sześćdziesiąt tysięcy rubli
Rozwiązanie
Wokulski zamierzał kupić mały folwark pod Warszawą i nazwać go :
a) „Łęczynem”
b) „Izabelinem”
c) „Izabella”
d) „Izabel”
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies