Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Romantyzm
Juliusz Słowacki swój wiersz „Sowiński w okopach Woli” poświęcił historycznej postaci i prawdziwym wydarzeniom. Romantyczny poeta skupił się na ostatnich chwilach życia polskiego generała Józefa Longina Sowińskiego, który z heroiczną odwagą podczas walk powstania listopadowego, jako jeden z obrońców Warszawy, walczył na Reducie Wolskiej, gdzie zginął 6 listopada 1830 roku.
Utwór rozpoczyna się nakreśleniem sytuacji lirycznej:
„W starym kościołku na Woli
Został jenerał Sowiński,
Starzec o drewnianej nodze,
I wrogom się broni szpadą;
A wokoło leżą wodze
Batalionów i żołnierze,
I potrzaskane harmaty,
I gwery: wszystko stracone!”.
Stary, pozbawiony jednej nogi w wyniku walk 1812 roku generał Sowiński nie przestaje bronić się przed wrogami. Otoczony pomordowanymi wodzami i żołnierzami, pozostaje samotnie na posterunku, w „starym kościołku na Woli”.
Choć, jak trafnie zauważa podmiot liryczny w końcowym wersie pierwszej strofy „wszystko stracone!”, podkreślając beznadziejność sytuacji wykrzyknieniem, bohater nie zamierza się poddać:
„Jenerał się poddać nie chce,
Ale się staruszek broni
Oparłszy się na ołtarzu,
Na białym Bożym obrusie,
I tam łokieć położywszy,
Kędy zwykle mszały kładą,
Na lewej ołtarza stronie,
Gdzie ksiądz Ewangelią czyta”.
Nie mając już sił na dalsze przenoszenie ciężaru całego ciała na jedyną nogę, Sowiński opiera się na kościelnym ołtarzu. Położywszy łokieć na białym obrusie, stara się odzyskać trochę energii. Odpoczywanie w miejscu, gdzie zazwyczaj ksiądz odczytuje Ewangelię, jest sceną symboliczną – być może generał poszukuje wsparcia w gospodarzu tego świętego miejsca, czyli Bogu.
Kolejna strofa wprowadza jeszcze więcej dynamizmu do opisywanego epizodu walk. Oto do kościoła „wpadają adiutanty / Adiutanty Paszkiewicza”, czyli żołnierze Iwana Paskiewicza, wodza naczelnego wojsk Imperium Rosyjskiego, który w kampanii 1830-1831 krwawo stłumił powstanie listopadowe, zdobywając we wrześniu 1831 roku stolicę.
Ludzie jednego z wybitniejszych i okrutniejszych dowódców rosyjskich zaczęli prosić polskiego generała:
„(…) Jenerale,
Poddaj się... nie giń tak marnie”.
Widząc, że słowa te, nie trafiały do oblężonego, który nie poddawał się mimo osłabienia i sytuacji z góry skazanej na klęskę, będąc pod wrażeniem jego odwagi, męstwa i patriotyzmu, posunęli się jeszcze dalej:Sowiński w okopach Woli - interpretacja i analiza
Juliusz Słowacki swój wiersz „Sowiński w okopach Woli” poświęcił historycznej postaci i prawdziwym wydarzeniom. Romantyczny poeta skupił się na ostatnich chwilach życia polskiego generała Józefa Longina Sowińskiego, który z heroiczną odwagą podczas walk powstania listopadowego, jako jeden z obrońców Warszawy, walczył na Reducie Wolskiej, gdzie zginął 6 listopada 1830 roku.
Utwór rozpoczyna się nakreśleniem sytuacji lirycznej:
„W starym kościołku na Woli
Został jenerał Sowiński,
Starzec o drewnianej nodze,
I wrogom się broni szpadą;
A wokoło leżą wodze
Batalionów i żołnierze,
I potrzaskane harmaty,
I gwery: wszystko stracone!”.
Stary, pozbawiony jednej nogi w wyniku walk 1812 roku generał Sowiński nie przestaje bronić się przed wrogami. Otoczony pomordowanymi wodzami i żołnierzami, pozostaje samotnie na posterunku, w „starym kościołku na Woli”.
Choć, jak trafnie zauważa podmiot liryczny w końcowym wersie pierwszej strofy „wszystko stracone!”, podkreślając beznadziejność sytuacji wykrzyknieniem, bohater nie zamierza się poddać:
„Jenerał się poddać nie chce,
Ale się staruszek broni
Oparłszy się na ołtarzu,
Na białym Bożym obrusie,
I tam łokieć położywszy,
Kędy zwykle mszały kładą,
Na lewej ołtarza stronie,
Gdzie ksiądz Ewangelią czyta”.
Nie mając już sił na dalsze przenoszenie ciężaru całego ciała na jedyną nogę, Sowiński opiera się na kościelnym ołtarzu. Położywszy łokieć na białym obrusie, stara się odzyskać trochę energii. Odpoczywanie w miejscu, gdzie zazwyczaj ksiądz odczytuje Ewangelię, jest sceną symboliczną – być może generał poszukuje wsparcia w gospodarzu tego świętego miejsca, czyli Bogu.
Kolejna strofa wprowadza jeszcze więcej dynamizmu do opisywanego epizodu walk. Oto do kościoła „wpadają adiutanty / Adiutanty Paszkiewicza”, czyli żołnierze Iwana Paskiewicza, wodza naczelnego wojsk Imperium Rosyjskiego, który w kampanii 1830-1831 krwawo stłumił powstanie listopadowe, zdobywając we wrześniu 1831 roku stolicę.
Ludzie jednego z wybitniejszych i okrutniejszych dowódców rosyjskich zaczęli prosić polskiego generała:
„(…) Jenerale,
Poddaj się... nie giń tak marnie”.
„Na kolana przed nim padli,
Jak ojca własnego proszą:
»Oddaj szpadę, Jenerale,
Marszałek sam przyjdzie po nią...«”.
Sowiński nie zamierzał jednak korzyć się przed rosyjskim dowódcą. Odpowiedział spokojnie:
„Nie poddam się wam, panowie,
(…)
Ani wam, ni marszałkowi
Szpady tej nie oddam w ręce,
Choćby sam car przyszedł po nią,
To stary — nie oddam szpady,
Lecz się szpadą bronić będę,
Póki serce we mnie bije”.
Gotowość oddania życia w imię wolności Polski jest najważniejszym dowodem na kierowanie się bohatera kodeksem rycerskim. Dla niego honor, Bóg i ojczyzna nie były pustymi frazesami, lecz życiowymi drogowskazami. Kolejne strofy potwierdzają szlachetność pobudek Sowińskiego:
„Choćby nie było na świecie
Jednego już nawet Polaka,
To ja jeszcze zginąć muszę
Za miłą moją Ojczyznę,
I za ojców moich duszę
Muszę zginąć... na okopach
Broniąc się do śmierci szpadą
Przeciwko... wrogom ojczyzny...”.
Bohater liryku pragnie, aby po jego śmierci, z której nadejścia doskonale zdawał sobie sprawę, przyszłe pokolenia pamiętały, że on - „Jenerał — z nogą drewnianą”, poległ w obronie ojczyzny na wałach.
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies