JesteÅ› w: Ostatni dzwonek -> Dwudziestolecie miedzywojenne
PÅ‚odne nastolatki pojawiÅ‚y siÄ™ w odpowiednim czasie, jeÅ›li speÅ‚niÄ… swojÄ… rolÄ™ i zajdÄ… w ciążę – po uprzednim „sprzedaniu siÄ™ obleÅ›nym, trzÄ™sÄ…cym siÄ™ starcom”, zasÅ‚użą sobie na wÅ‚asne Å›wiÄ™to:
„BÄ™dzie dziÅ› Å›wiÄ™to wasze i zabrzÄ™czÄ… szklanki,
Ze wstydem powrócicie, rodzice was skarcą!
Wyjdziecie dziÅ› na rogi ulic, o kochanki”.
Miejscem schadzek majÄ… być hotele, ulice, zauÅ‚ki. Pary – skojarzone przez peÅ‚niÄ…cych rolÄ™ swatek kelnerów - odwiedzÄ… je po uprzednim „piwku”, „koniaczku”, „kanapce miÄ™kkiej”.
Następna część przynosi dokładny opis tego, co będzie się działo po tym, jak nastolatka i starzec zostaną w końcu sami:
„A kiedy ciÄ™ obejmÄ… Å›liskie, drżące Å‚apy
I młodej piersi chciwie, szybko szukać zaczną,
Gdy rozedmą się w żądzy nozdrza, tłuste chrapy,
Gdy ci kto pocznie szeptać pokusę łajdaczną -
- Pozwól!!! Przeraź go sobą, ty grzechu, kobieto!
Rodzicielko wspaniała! Samico nabrzękła!
Olśnij go wyuzdaniem jak złotą rakietą!
"Nie w stylu" bÄ™dziesz - trwożna, wstydliwa, wylÄ™kÅ‚a...”.
Gdy spocone rÄ™ce mężczyzny zacznÄ… pieÅ›cić piersi dziewczyny, a on bÄ™dzie szeptaÅ‚ jej „pokusÄ™ Å‚ajdacznÄ…”, ona – zdaniem podmiotu – ma przejęć inicjatywÄ™, „przerazić” i „olÅ›nić wyuzdaniem” pragnÄ…cego zbliżenia starca. Nikt nie szuka partnerki „trwożnej, wstydliwej, wylÄ™kÅ‚ej”.
Milczącym obserwatorem tej orgii jest tytułowa wiosna, jeszcze chwila i tłum w rui rzuci się na ulicę:
„ZoÅ›ki ze szwalni i pralni, "Ignacze", Kamile!
I pocznÄ… sobÄ… samców czÄ™stować samice!”
Po zbliżeniach zarażeni chorobami wenerycznymi kobiety i mężczyźni zapeÅ‚niÄ… szpitale, a dziewięć miesiÄ™cy później owoce tej orgii – „bastrzÄ™ta” – wylÄ…dujÄ… w szambie, wrzucone tam przez swoich rodziców.
Po uczynieniu tej przepowiedni, podmiot skupia się na czasie teraźniejszym i dalej zachęca tłum do rozpusty i rozmnażania:
„Jeszcze! Jeszcze! I jeszcze! ZachÅ‚annie! BezkreÅ›nie!
Rodźcie, a jak najwięcej! Trzeba miasto silić!
Wyrywajcie bachorom języki boleśnie,
By, gdy je w dół wrzucicie nie mogły już kwilić!
Wszystko - wasze! Biodrami śmigajcie, udami!Wiosna. Dytyramb - interpretacja
Autor: Karolina MarlêgaPÅ‚odne nastolatki pojawiÅ‚y siÄ™ w odpowiednim czasie, jeÅ›li speÅ‚niÄ… swojÄ… rolÄ™ i zajdÄ… w ciążę – po uprzednim „sprzedaniu siÄ™ obleÅ›nym, trzÄ™sÄ…cym siÄ™ starcom”, zasÅ‚użą sobie na wÅ‚asne Å›wiÄ™to:
„BÄ™dzie dziÅ› Å›wiÄ™to wasze i zabrzÄ™czÄ… szklanki,
Ze wstydem powrócicie, rodzice was skarcą!
Wyjdziecie dziÅ› na rogi ulic, o kochanki”.
Miejscem schadzek majÄ… być hotele, ulice, zauÅ‚ki. Pary – skojarzone przez peÅ‚niÄ…cych rolÄ™ swatek kelnerów - odwiedzÄ… je po uprzednim „piwku”, „koniaczku”, „kanapce miÄ™kkiej”.
Następna część przynosi dokładny opis tego, co będzie się działo po tym, jak nastolatka i starzec zostaną w końcu sami:
„A kiedy ciÄ™ obejmÄ… Å›liskie, drżące Å‚apy
I młodej piersi chciwie, szybko szukać zaczną,
Gdy rozedmą się w żądzy nozdrza, tłuste chrapy,
Gdy ci kto pocznie szeptać pokusę łajdaczną -
- Pozwól!!! Przeraź go sobą, ty grzechu, kobieto!
Rodzicielko wspaniała! Samico nabrzękła!
Olśnij go wyuzdaniem jak złotą rakietą!
"Nie w stylu" bÄ™dziesz - trwożna, wstydliwa, wylÄ™kÅ‚a...”.
Gdy spocone rÄ™ce mężczyzny zacznÄ… pieÅ›cić piersi dziewczyny, a on bÄ™dzie szeptaÅ‚ jej „pokusÄ™ Å‚ajdacznÄ…”, ona – zdaniem podmiotu – ma przejęć inicjatywÄ™, „przerazić” i „olÅ›nić wyuzdaniem” pragnÄ…cego zbliżenia starca. Nikt nie szuka partnerki „trwożnej, wstydliwej, wylÄ™kÅ‚ej”.
Milczącym obserwatorem tej orgii jest tytułowa wiosna, jeszcze chwila i tłum w rui rzuci się na ulicę:
„ZoÅ›ki ze szwalni i pralni, "Ignacze", Kamile!
I pocznÄ… sobÄ… samców czÄ™stować samice!”
Po zbliżeniach zarażeni chorobami wenerycznymi kobiety i mężczyźni zapeÅ‚niÄ… szpitale, a dziewięć miesiÄ™cy później owoce tej orgii – „bastrzÄ™ta” – wylÄ…dujÄ… w szambie, wrzucone tam przez swoich rodziców.
Po uczynieniu tej przepowiedni, podmiot skupia się na czasie teraźniejszym i dalej zachęca tłum do rozpusty i rozmnażania:
„Jeszcze! Jeszcze! I jeszcze! ZachÅ‚annie! BezkreÅ›nie!
Rodźcie, a jak najwięcej! Trzeba miasto silić!
Wyrywajcie bachorom języki boleśnie,
By, gdy je w dół wrzucicie nie mogły już kwilić!
Niech idzie tan lubieżnych podnieceń! Nie szkodzi!
- Och, sławię ja cię, tłumie, wzniosłymi słowami
I ciebie, Wiosno, za to, że siÄ™ zbrodniarz pÅ‚odzi!”.
Będący zbiorowym bohaterem, wybiegający wiosną na ulice miasta celem zbiorowej kopulacji tłum został przedstawiony przez Tuwima na podobieństwo zwierząt.
Dehumanizacja człowieka i jego wywołane poddaniem się prymitywnym instynktom zezwierzęcenie wypełnia cały utwór i jest tłem dla poruszonej problematyki, oscylującej wokół degrengolady moralnej dwudziestowiecznego miasta, wynikającej ze zbytniego poddania się uwarunkowaniom biologicznym oraz z postępującego procesu urbanizacji.
To wÅ‚aÅ›nie – zdaniem Tuwima – zbytnia seksualność, poddawanie siÄ™ naÅ‚ogom czy chwilowym uciechom w ciemnych zauÅ‚kach doprowadza do upadku czÅ‚owieka, zarówno tego fizycznego (choroby weneryczne, kolejne niechciane ciąże), jak i psychicznego (traktowanie seksu jako rozrywki i ucieczki przed problemami, a nie zwieÅ„czenia uczucia i zwiÄ…zku).
Jednostka nie została przedstawiona jako indywidualność, nosiciel niepowtarzalnych cech charakteru, lecz jako część tłumu, istota biologiczną, zdeterminowana przez swoją cielesność i płciowość, będąca więźniem własnego ciała i kierujących nim popędów, a także dożywotnim zakładnikiem miasta, pokazanego przez Tuwima jako bezwzględny moloch, narzucający swoje prawa mieszkańcom, ujednolicający ich i zmuszający do zatracenia ich poczucia człowieczeństwa.
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies