Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Współczesność
„Prawie każdy mój utwór jest autobiograficzny, tzn. taki, co wyniknął z mojego życia: każdy jest okolicznościowy, związany z jakimś ważnym dla mnie wydarzeniem” - te słowa, wypowiedziane na krótko przed śmiercią wybitnego poety Awangardy Krakowskiej Juliana Przybosia, odpowiednio oddają charakter wiersza „Z Tatr”. Jego geneza mogłaby posłużyć jako zalążek do scenariusza filmowego. Powstały najprawdopodobniej 1 lipca 1933 roku liryk został zadedykowany „Pamięci taterniczki, która zginęła na Zamarłej Turni”. Dziewczyna ta była ukochaną poety.
Wybitny indywidualista polskiej poezji poznał Marzenę Skotnicównę w latach 1923-37, w dosyć nietypowych okolicznościach. On był młodym nauczycielem, a ona niezwykle inteligentną uczennicą VII klasy gimnazjum cieszyńskiego w roku szkolnym 1927/28. Szybko połączyła ich wspólna pasja – górska wspinaczka, a z czasem i miłość.
Gdy dziewczyna postanowiła zdobyć tatrzański szczyt, była już oficjalnie narzeczoną poety. 6 października 1929 roku osiemnastolatka wyruszyła razem ze swoją młodszą siostrą Lidią na wspinaczkę. Jak się kilka dni później okazało, Skotnicówny zostały pokonane przez potęgę gór. Mimo iż Marzena była doświadczoną taterniczką, należała do Sekcji Taternickiej AZS w Krakowie, uczestniczyła w wielu wyprawach zakończonych tak znaczącymi sukcesami, jak choćby zdobycie w 1929 roku północno-zachodniej ściany Kozich Czub, przejście północnej ściany Małego Ostrego Szczytu, wschodniej krawędzi Żółtej Ściany, północnej ściany Rywocin czy wejście od północy na Pięciostawiańską Turnię, zginęła tragicznie próbując zdobyć południową ścianę Zamarłej Turni. Razem z nią śmierć poniosła także szesnastoletnia Lidia.
Okoliczności ich śmierci nie są do końca znane. Prawdopodobnie w czasie wspinaczki młodsza Skotnicówna nagle odpadła od ściany i pociągnęła asekurującą ją Marzenę. Prócz tej, istnieje jeszcze kilka, dosyć silnie popartych badaniami, hipotez– być może wyniszczyła je rywalizacja z męską ekipą, podążającą nieco wcześniej (Skotnicówny jako pierwsze kobiety wyruszyły na podbój południowej ściany Zamarłej Turni!), a być może ich śmierć była wynikiem uszkodzonego sprzętu alpinistycznego. Utrata narzeczonej w tak nagły sposób wyniszczyła i tak chorowitego Przybosia. Aby poznać otoczenie, w którym jego ukochana spędziła ostatnie chwile życia, wraz z matką i bratem dziewczyn odwiedził miejsce tragedii. Podróż ta sprawiła, że poeta poświęcił Marzenie wiersz „Z Tatr”, opublikowany po wielu przeróbkach w retrospekcyjnym zbiorze „Miejsce na ziemi” w 1945 roku.
Liryk jest kwintesencją najpiękniejszych cech poezji Przybosia. Przesycony niezwykłą atmosferą magii gór, pełen zwiastującej nadchodzące niebezpieczeństwo ciszy, w której słychać jedynie poruszane wiatrem źdźbła trawy odgradza się grubym murem od opisujących dotąd góry w refleksyjno-nostalgiczny sposób, zagorzałych taterników Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Adama Asnyka czy Jana Kasprowicza, postrzegających góry w sposób wyidealizowany i sielankowy.
Partner serwisu: 
kontakt | polityka cookies
Z Tatr - geneza
„Prawie każdy mój utwór jest autobiograficzny, tzn. taki, co wyniknął z mojego życia: każdy jest okolicznościowy, związany z jakimś ważnym dla mnie wydarzeniem” - te słowa, wypowiedziane na krótko przed śmiercią wybitnego poety Awangardy Krakowskiej Juliana Przybosia, odpowiednio oddają charakter wiersza „Z Tatr”. Jego geneza mogłaby posłużyć jako zalążek do scenariusza filmowego. Powstały najprawdopodobniej 1 lipca 1933 roku liryk został zadedykowany „Pamięci taterniczki, która zginęła na Zamarłej Turni”. Dziewczyna ta była ukochaną poety.
Wybitny indywidualista polskiej poezji poznał Marzenę Skotnicównę w latach 1923-37, w dosyć nietypowych okolicznościach. On był młodym nauczycielem, a ona niezwykle inteligentną uczennicą VII klasy gimnazjum cieszyńskiego w roku szkolnym 1927/28. Szybko połączyła ich wspólna pasja – górska wspinaczka, a z czasem i miłość.
Gdy dziewczyna postanowiła zdobyć tatrzański szczyt, była już oficjalnie narzeczoną poety. 6 października 1929 roku osiemnastolatka wyruszyła razem ze swoją młodszą siostrą Lidią na wspinaczkę. Jak się kilka dni później okazało, Skotnicówny zostały pokonane przez potęgę gór. Mimo iż Marzena była doświadczoną taterniczką, należała do Sekcji Taternickiej AZS w Krakowie, uczestniczyła w wielu wyprawach zakończonych tak znaczącymi sukcesami, jak choćby zdobycie w 1929 roku północno-zachodniej ściany Kozich Czub, przejście północnej ściany Małego Ostrego Szczytu, wschodniej krawędzi Żółtej Ściany, północnej ściany Rywocin czy wejście od północy na Pięciostawiańską Turnię, zginęła tragicznie próbując zdobyć południową ścianę Zamarłej Turni. Razem z nią śmierć poniosła także szesnastoletnia Lidia.
Okoliczności ich śmierci nie są do końca znane. Prawdopodobnie w czasie wspinaczki młodsza Skotnicówna nagle odpadła od ściany i pociągnęła asekurującą ją Marzenę. Prócz tej, istnieje jeszcze kilka, dosyć silnie popartych badaniami, hipotez– być może wyniszczyła je rywalizacja z męską ekipą, podążającą nieco wcześniej (Skotnicówny jako pierwsze kobiety wyruszyły na podbój południowej ściany Zamarłej Turni!), a być może ich śmierć była wynikiem uszkodzonego sprzętu alpinistycznego. Utrata narzeczonej w tak nagły sposób wyniszczyła i tak chorowitego Przybosia. Aby poznać otoczenie, w którym jego ukochana spędziła ostatnie chwile życia, wraz z matką i bratem dziewczyn odwiedził miejsce tragedii. Podróż ta sprawiła, że poeta poświęcił Marzenie wiersz „Z Tatr”, opublikowany po wielu przeróbkach w retrospekcyjnym zbiorze „Miejsce na ziemi” w 1945 roku.
Liryk jest kwintesencją najpiękniejszych cech poezji Przybosia. Przesycony niezwykłą atmosferą magii gór, pełen zwiastującej nadchodzące niebezpieczeństwo ciszy, w której słychać jedynie poruszane wiatrem źdźbła trawy odgradza się grubym murem od opisujących dotąd góry w refleksyjno-nostalgiczny sposób, zagorzałych taterników Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Adama Asnyka czy Jana Kasprowicza, postrzegających góry w sposób wyidealizowany i sielankowy.
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies