Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Współczesność
Wiersz Krzysztofa Kamila BaczyÅ„skiego „Z gÅ‚owÄ… na karabinie” można okreÅ›lić mianem autobiograficznego. Napisany na osiem miesiÄ™cy przed Å›mierciÄ… poety w czasie walk powstania warszawskiego liryk jest wyrazem dojrzaÅ‚oÅ›ci poety-żoÅ‚nierza, który nie wahaÅ‚ siÄ™ oddać życia w obronie ojczyzny.
W wywiadzie udzielonym 15 maja 2007 roku kolega BaczyÅ„skiego z oddziaÅ‚u, Jacek KarpiÅ„ski, wspominaÅ‚ zaangażowanie autora utworu w walkÄ™: „ByliÅ›my razem w plutonie „Alek”. To byÅ‚ wspaniaÅ‚y chÅ‚opak. SÄ…dzÄ™, że przeczuwaÅ‚, że nie przeżyje tej wojny. PodchodziÅ‚ do wszystkiego z dystansem, byÅ‚ bardzo melancholijny. Melancholijny – to dobre okreÅ›lenie. Komenda Główna proponowaÅ‚a mu pracÄ™ w sztabie, ale on chciaÅ‚ do Grup Szturmowych. PowiedziaÅ‚, że chce być w prawdziwym wojsku. Czasem jak siedzieliÅ›my na dyżurze dwanaÅ›cie albo dwadzieÅ›cia cztery godziny i nudziliÅ›my siÄ™, pisaliÅ›my razem gÅ‚upie wierszyki, on zwrotkÄ™, ja zwrotkÄ™”.
Wiersz można interpretować jako wspomnienie żołnierza z pola walki:
„NocÄ… sÅ‚yszÄ™, jak coraz bliżej
drżąc i grajÄ…c krÄ…g siÄ™ zaciska”.
Gdy próbuje zasnąć wydaje mu się, iż zbliża się w jego stronę wróg. Zostaje otoczony przez nieprzyjaciela.
Jeszcze kilka miesięcy temu nic nie wskazywało na to, iż podmiot będą nawiedzały nocne koszmary, iż strach nie pozwoli mu zasnąć:
„A mnie przecież zdrój rzeźbiÅ‚ chyży,
wyhuśtała mnie chmur kołyska.
A mnie przecież wody szerokie
na dźwigarach swych niosły ptaki
bzu dzikiego; bujne obłoki
byÅ‚y dla mnie jak uÅ›miech matki”.
Przed wybuchem wojny podmiot czuÅ‚ silnÄ… wieź z naturÄ…, wydawaÅ‚o mu siÄ™, iż jest częściÄ… wszechÅ›wiata, iż zostaÅ‚ „wyrzeźbiony” przez „zdrój”, jego pÅ‚acz koÅ‚ysaniem koiÅ‚a kolebka z chmur, iż niosÅ‚y go „wody szerokie” i „ptaki”, a kwiaty dzikiego bzu i „bujne obÅ‚oki” stanowiÅ‚y dla niego namiastkÄ™ matczynego uÅ›miechu. PrzywoÅ‚anie zapachu, ksztaÅ‚tu czy barwy jest zabiegiem czÄ™sto spotykanym w poezji BaczyÅ„skiego
„opisujÄ…c jednoczeÅ›nie kolory, ksztaÅ‚ty, dźwiÄ™ki, a także wrażenia dotykowe (…) – dla przekazania jednoczesnoÅ›ci wrażeÅ„ – autor czÄ™sto posÅ‚uguje siÄ™ oryginalnymi epitetami, w których spaja elementy pochodzÄ…ce z różnych dziedzin (…)” (I. Nowacka, dz. cyt.). Z gÅ‚owÄ… na karabinie - interpretacja
Autor: Karolina MarlêgaWiersz Krzysztofa Kamila BaczyÅ„skiego „Z gÅ‚owÄ… na karabinie” można okreÅ›lić mianem autobiograficznego. Napisany na osiem miesiÄ™cy przed Å›mierciÄ… poety w czasie walk powstania warszawskiego liryk jest wyrazem dojrzaÅ‚oÅ›ci poety-żoÅ‚nierza, który nie wahaÅ‚ siÄ™ oddać życia w obronie ojczyzny.
W wywiadzie udzielonym 15 maja 2007 roku kolega BaczyÅ„skiego z oddziaÅ‚u, Jacek KarpiÅ„ski, wspominaÅ‚ zaangażowanie autora utworu w walkÄ™: „ByliÅ›my razem w plutonie „Alek”. To byÅ‚ wspaniaÅ‚y chÅ‚opak. SÄ…dzÄ™, że przeczuwaÅ‚, że nie przeżyje tej wojny. PodchodziÅ‚ do wszystkiego z dystansem, byÅ‚ bardzo melancholijny. Melancholijny – to dobre okreÅ›lenie. Komenda Główna proponowaÅ‚a mu pracÄ™ w sztabie, ale on chciaÅ‚ do Grup Szturmowych. PowiedziaÅ‚, że chce być w prawdziwym wojsku. Czasem jak siedzieliÅ›my na dyżurze dwanaÅ›cie albo dwadzieÅ›cia cztery godziny i nudziliÅ›my siÄ™, pisaliÅ›my razem gÅ‚upie wierszyki, on zwrotkÄ™, ja zwrotkÄ™”.
Wiersz można interpretować jako wspomnienie żołnierza z pola walki:
„NocÄ… sÅ‚yszÄ™, jak coraz bliżej
drżąc i grajÄ…c krÄ…g siÄ™ zaciska”.
Gdy próbuje zasnąć wydaje mu się, iż zbliża się w jego stronę wróg. Zostaje otoczony przez nieprzyjaciela.
Jeszcze kilka miesięcy temu nic nie wskazywało na to, iż podmiot będą nawiedzały nocne koszmary, iż strach nie pozwoli mu zasnąć:
„A mnie przecież zdrój rzeźbiÅ‚ chyży,
wyhuśtała mnie chmur kołyska.
A mnie przecież wody szerokie
na dźwigarach swych niosły ptaki
bzu dzikiego; bujne obłoki
byÅ‚y dla mnie jak uÅ›miech matki”.
Przed wybuchem wojny podmiot czuÅ‚ silnÄ… wieź z naturÄ…, wydawaÅ‚o mu siÄ™, iż jest częściÄ… wszechÅ›wiata, iż zostaÅ‚ „wyrzeźbiony” przez „zdrój”, jego pÅ‚acz koÅ‚ysaniem koiÅ‚a kolebka z chmur, iż niosÅ‚y go „wody szerokie” i „ptaki”, a kwiaty dzikiego bzu i „bujne obÅ‚oki” stanowiÅ‚y dla niego namiastkÄ™ matczynego uÅ›miechu. PrzywoÅ‚anie zapachu, ksztaÅ‚tu czy barwy jest zabiegiem czÄ™sto spotykanym w poezji BaczyÅ„skiego
Dopiero rozpoczęta młodość, która wytrysnęła z epoki dzieciństwa niczym ptak czy kwiat, zakończył się równie szybko, co przebudziła. Teraz, zamiast prowadzić spokojne życie, pełne miłości, beztroski, radości, podmiot każde dnia musi zmierzyć się ze śmiercią. Dramat walczącego pokolenia najpełniej oddaje środkowa strofa utworu:
„KrÄ…g powolny dzieÅ„ czy noc krąży,
ostrzem świszcząc tnie już przy ustach,
a mnie przecież tak jak innym
ziemia rosÅ‚a tÄ™ga - nie pusta”.
KrÄ…g wojny przecina swoim ostrzem caÅ‚y Å›wiat, caÅ‚Ä… przestrzeÅ„ wokoÅ‚o. Z każdym dniem Å›mierć jest coraz bliżej podmiotu. SiÅ‚a jej oddziaÅ‚ywania zwiÄ™ksza siÄ™, aż w koÅ„cu „krÄ…g” zaciÅ›nie siÄ™ i dosiÄ™gnie go Å›wiszczÄ…cym „ostrzem”, które zatnie go „przy ustach”. Czeka go Å›mierć, mimo iż jeszcze niedawno roztaczaÅ‚a siÄ™ przed nim wizja Å›wietlanej przyszÅ‚oÅ›ci – „ziemia rosÅ‚a tÄ™ga - nie pusta”.
Młodość została zastąpiona przez śmierć:
„I mnie przecież jak dymu laska
wytryskała gołębia młodość;
teraz na dnie śmierci wyrastam
ja - syn dziki mego narodu”.
KrÄ…g Å›mierci przetnie w koÅ„cu Å›wiatÅ‚o. Wówczas „czas wielkiej rzeźby”, czyli okres budowania nowej Polski, zastanie podmiot „z gÅ‚owÄ… ciężkÄ… na karabinie”, Å›piÄ…cego ze zmÄ™czenia w pozycji permanentnej gotowoÅ›ci do walki, naznaczonego piÄ™tnem Å›mierci.
W tym zamieszaniu i chaosie „krÄ™giem ostrym rozdarty na pół”, czyli zraniony – postrzelony lub zraniony nalotem bombowym czy granatem – podmiot rzuci gÅ‚owÄ™ „pod wiatr jak granat”, a jego mÅ‚odzieÅ„cze piersi „zgniecie czas czarnÄ… Å‚apÄ…”.
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies