Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Współczesność
Miron Białoszewski jest nazywany nie tylko ojcem polskiej poezji lingwistycznej. Dzięki autorstwu modlitewnych trawestacji „Podłogo, błogosław!” czy „Szare eminencje zachwytu”, poeta zyskał sobie tytuł także poetyckiego piewcy ontologii rzeczy. Przedmiotem zainteresowania podejmującego zdecydowanie niepoetyckie tematy poety są zwykłe przedmioty, takie jak burak, podłoga, krzesło. Często skupia się na wyglądzie kiczowatych pamiątek z jarmarków czy opisuje codzienne sytuacje - wyjście do sklepu, kręcącą się na placu karuzelę, zatkaną rurę kanalizacyjną. Opisywane przez niego przedmioty czy wydarzenia dotyczą szarej przestrzeni zlokalizowanych daleko od miasta ulic małych miasteczek. Takie „peryferyjne” tematy są opowiedziane „peryferyjnym” językiem, właściwym raczej wypowiedzi ustnej, potocznej, pełnej przejęzyczeń czy błędów gramatycznych, a nie poezji.
Z trzech pierwszych tomików wierszy („Obroty rzeczy” - pierwotnie „Wiersze rzeszowskie” 1956, „Rachunek zachciankowy” 1959, „Mylne wzruszenia” 1961) wyłania się pogląd, iż tajemnicza egzystencji przedmiotów codziennego użytku interesowała go bardziej, niż życie człowieka. To właśnie dzięki szczegółowej analizie genezy i estetyki danego przedmiotu, dokonywanej poeta pół-żartem, a pół-serio, Białoszewski szokował współczesnych, a po dziś dzień budzi zainteresowanie coraz to nowych odbiorców.
Wiersze zaliczane do grona „poezji rupieci” cechuje wielość ukrytych znaczeń, sięgniecie po kulturowe analogie, wyłączające zwykłe przedmioty z kręgu trywialności, wyzwalające je z roli czysto rzeczowej. Białoszewski dokonuje podwójnej semiotyzacji sprzętów. Po pierwsze są one znakami kultury (np. w wierszach z cyklu „Ballady peryferyjne”), nie tracąc przy tym umiejętności ukazywania stanów emocjonalnych podmiotu lirycznego.
Opisywanie „rupieci” wywołuje w autorze stany wręcz euforyczne, nastój nieskrępowanej radości. Widać to przede wszystkimw tomach „Obroty rzeczy” i „Rachunek zachciankowym”: „Jakże się cieszę [...] łyżko durszlakowa"; „ Podłogo nasza/błogosław nam pod nami/błogo, o łogo"; „Szafo, izafo Semiramido [...] Gdybym umiał śpiewać w tobie"; „I tak schodzi mój czas delikatny”.
Szare, momentami trywialne otoczenie, w jakim egzystuje każdego dnia poeta, dzięki ukazaniu go w innej strony, zyskuje element wyjątkowości, wręcz bajkowości. Pokryty zaciekami sufit, oklejone różową tapetą ściany czy zniszczona podłoga są wypełnione pospolitymi sprzętami codziennego użytku (szafa, stół, krzesło, naczynia kuchenne). W oczach Białoszewskeigo są to przedmioty-nie-przedmioty w tym domu-nie-domu, kicz i tandeta są narzędziem do odkrywania metafizycznej głębi i filozoficznych znaczeń, o czym wielokrotnie przekonywał sam autor:
„Wszystko jest godne uwagi dla takiego pisania jak moje.
Mówiłem sobie, że jedynym z powodów układania wierszy jest radość nazywania.
Język polski z samej struktury gramatycznej bardzo jest podatny operacjom, jakim poddaje go współczesna poezja. Bogactwo przedrostków i końcówek pozwala na tworzenie wielu różnych wariantów. Ja używam i gramatycznych przesławień i przełamuję słowa - przy rdzeniu - jak mi potrzeba dyktuje. Nie zawsze chodzi o całe słowo, dla przykładu podaję jakąś grupę dźwięków, która orientuje na konkretne słowo, ale jednocześnie kojarzy się z innym słowem, w ten sposób wzbogacam wrażenie, mam zamiast jednego skojarzenia - dwa. Daje to silne sprężenie , skrót, nakładanie się znaczeń.
Ważne stało się dla mnie sąsiedztwo słów. Chodziło nieraz o to, żeby słowo nie tylko wiązało się z pierwszym, ale także trzecim lub czwartym z kolei”.
Reasumując, poezja Białoszewskiego dokonuje swoistego uświęcenia rzeczy niskich, jest to tzw. „sakralizacja” profanum, czyli „profanacja sakrum”. Podmiot liryczny w brzmieniu słów związanych z sakralnością i codziennością będzie szukał zarówno podobieństw, jak i różnic, na zawsze piastując tytuł poety rupieci:
strona: 1 2
Miron Białoszewski jako piewca rupieci
Z trzech pierwszych tomików wierszy („Obroty rzeczy” - pierwotnie „Wiersze rzeszowskie” 1956, „Rachunek zachciankowy” 1959, „Mylne wzruszenia” 1961) wyłania się pogląd, iż tajemnicza egzystencji przedmiotów codziennego użytku interesowała go bardziej, niż życie człowieka. To właśnie dzięki szczegółowej analizie genezy i estetyki danego przedmiotu, dokonywanej poeta pół-żartem, a pół-serio, Białoszewski szokował współczesnych, a po dziś dzień budzi zainteresowanie coraz to nowych odbiorców.
Wiersze zaliczane do grona „poezji rupieci” cechuje wielość ukrytych znaczeń, sięgniecie po kulturowe analogie, wyłączające zwykłe przedmioty z kręgu trywialności, wyzwalające je z roli czysto rzeczowej. Białoszewski dokonuje podwójnej semiotyzacji sprzętów. Po pierwsze są one znakami kultury (np. w wierszach z cyklu „Ballady peryferyjne”), nie tracąc przy tym umiejętności ukazywania stanów emocjonalnych podmiotu lirycznego.
Opisywanie „rupieci” wywołuje w autorze stany wręcz euforyczne, nastój nieskrępowanej radości. Widać to przede wszystkimw tomach „Obroty rzeczy” i „Rachunek zachciankowym”: „Jakże się cieszę [...] łyżko durszlakowa"; „ Podłogo nasza/błogosław nam pod nami/błogo, o łogo"; „Szafo, izafo Semiramido [...] Gdybym umiał śpiewać w tobie"; „I tak schodzi mój czas delikatny”.
Szare, momentami trywialne otoczenie, w jakim egzystuje każdego dnia poeta, dzięki ukazaniu go w innej strony, zyskuje element wyjątkowości, wręcz bajkowości. Pokryty zaciekami sufit, oklejone różową tapetą ściany czy zniszczona podłoga są wypełnione pospolitymi sprzętami codziennego użytku (szafa, stół, krzesło, naczynia kuchenne). W oczach Białoszewskeigo są to przedmioty-nie-przedmioty w tym domu-nie-domu, kicz i tandeta są narzędziem do odkrywania metafizycznej głębi i filozoficznych znaczeń, o czym wielokrotnie przekonywał sam autor:
„Wszystko jest godne uwagi dla takiego pisania jak moje.
Mówiłem sobie, że jedynym z powodów układania wierszy jest radość nazywania.
Język polski z samej struktury gramatycznej bardzo jest podatny operacjom, jakim poddaje go współczesna poezja. Bogactwo przedrostków i końcówek pozwala na tworzenie wielu różnych wariantów. Ja używam i gramatycznych przesławień i przełamuję słowa - przy rdzeniu - jak mi potrzeba dyktuje. Nie zawsze chodzi o całe słowo, dla przykładu podaję jakąś grupę dźwięków, która orientuje na konkretne słowo, ale jednocześnie kojarzy się z innym słowem, w ten sposób wzbogacam wrażenie, mam zamiast jednego skojarzenia - dwa. Daje to silne sprężenie , skrót, nakładanie się znaczeń.
Ważne stało się dla mnie sąsiedztwo słów. Chodziło nieraz o to, żeby słowo nie tylko wiązało się z pierwszym, ale także trzecim lub czwartym z kolei”.
Reasumując, poezja Białoszewskiego dokonuje swoistego uświęcenia rzeczy niskich, jest to tzw. „sakralizacja” profanum, czyli „profanacja sakrum”. Podmiot liryczny w brzmieniu słów związanych z sakralnością i codziennością będzie szukał zarówno podobieństw, jak i różnic, na zawsze piastując tytuł poety rupieci:
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies