Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Współczesność
Jan Twardowski opublikował swój wiersz „samotność” w zbiorze poetyckim zatytułowanym „Znaki ufności” z 1970 roku.
Niezwykle intymny i szczery liryk sprawił, iż do grona miłośników tej prostej, pogodnej, szczerej i pełnej humoru poezji dołączyły nowe rzesze czytelników. Fenomenu swojej popularności zaliczany do najwybitniejszych poetów współczesnych Twardowski nie mógł nigdy zrozumieć, o czym skromnie mówił w rozmowie z Marią Jentys, przeprowadzonej w 1999 roku: „Przesada z tą moją popularnością. (…) Sam nie wiem dlaczego (...) Jestem wzruszony, że czytają mnie ludzie młodzi, jestem wzruszony tym, że mogłem czytać swoje wiersze w Teatrze Narodowym w Warszawie zaraz po takich wybitnych poetach jak Różewicz, Herbert czy Miłosz (...) Widocznie wytworzyła się atmosfera życzliwa dla tego rodzaju wierszy” („Wiersze, które niosą nadzieję”, „Magazyn Literacki” nr 4, 1999).
Interpretacja
Podmiot liryczny już w pierwszych słowach wiersza zdradza jego przesłanie: prośbę o pewien rzadko spotykany rodzaj samotności. Pragnie wyjątkowego odosobnienia, różniącego się od kilku sklasyfikowanych rodzajów. Rozróżnia samotność najprostszą, którą szczegółowo charakteryzuje:
„pierwszą z brzega
kiedy zostaję sam jeden jak palec
kiedy nie mam do kogo ust otworzyć
nawet strzyżyk cichnie choć mógłby mi ćwierkać
przynajmniej jak pół wróbla
kiedy żaden pociąg pośpieszny nie spieszy się do mnie
zegar przystanął żeby przy mnie nie chodzić
od zachodu słońca cienie coraz dłuższe”.
Ten stan dopada go, gdy zostaje sam i nie ma się do kogo odezwać, gdy nie czeka na nikogo i nikt o nim nie myśli. Drugim rodzajem samotności jest „trudniejsza”:
„kiedy przeciskam się przez tłum
i znowu jestem pojedynczy
pośród wszystkich najdalszych bliskich”
Ma z nią do czynienia, gdy mimo przebywania w otoczeniu wielu osób, czuje się jak obcy, gdy wśród znajomych jest „pojedynczy” – wyobcowany, daleki.
Ostatnie trzy linijki tekstu zdradzają, o jaką samotność chodzi podmiotowi w jego prośbie:samotność - interpretacja
Autor: Karolina Marl�gaJan Twardowski opublikował swój wiersz „samotność” w zbiorze poetyckim zatytułowanym „Znaki ufności” z 1970 roku.
Niezwykle intymny i szczery liryk sprawił, iż do grona miłośników tej prostej, pogodnej, szczerej i pełnej humoru poezji dołączyły nowe rzesze czytelników. Fenomenu swojej popularności zaliczany do najwybitniejszych poetów współczesnych Twardowski nie mógł nigdy zrozumieć, o czym skromnie mówił w rozmowie z Marią Jentys, przeprowadzonej w 1999 roku: „Przesada z tą moją popularnością. (…) Sam nie wiem dlaczego (...) Jestem wzruszony, że czytają mnie ludzie młodzi, jestem wzruszony tym, że mogłem czytać swoje wiersze w Teatrze Narodowym w Warszawie zaraz po takich wybitnych poetach jak Różewicz, Herbert czy Miłosz (...) Widocznie wytworzyła się atmosfera życzliwa dla tego rodzaju wierszy” („Wiersze, które niosą nadzieję”, „Magazyn Literacki” nr 4, 1999).
Interpretacja
Podmiot liryczny już w pierwszych słowach wiersza zdradza jego przesłanie: prośbę o pewien rzadko spotykany rodzaj samotności. Pragnie wyjątkowego odosobnienia, różniącego się od kilku sklasyfikowanych rodzajów. Rozróżnia samotność najprostszą, którą szczegółowo charakteryzuje:
„pierwszą z brzega
kiedy zostaję sam jeden jak palec
kiedy nie mam do kogo ust otworzyć
nawet strzyżyk cichnie choć mógłby mi ćwierkać
przynajmniej jak pół wróbla
kiedy żaden pociąg pośpieszny nie spieszy się do mnie
zegar przystanął żeby przy mnie nie chodzić
od zachodu słońca cienie coraz dłuższe”.
Ten stan dopada go, gdy zostaje sam i nie ma się do kogo odezwać, gdy nie czeka na nikogo i nikt o nim nie myśli. Drugim rodzajem samotności jest „trudniejsza”:
„kiedy przeciskam się przez tłum
i znowu jestem pojedynczy
pośród wszystkich najdalszych bliskich”
Ma z nią do czynienia, gdy mimo przebywania w otoczeniu wielu osób, czuje się jak obcy, gdy wśród znajomych jest „pojedynczy” – wyobcowany, daleki.
„proszę Ciebie o tę prawdziwą
kiedy Ty mówisz przeze mnie
a mnie nie ma”.
Zaimek „Ty” oraz bezpośredni zwrot do adresata apelu – „Ciebie” – argumentują tezę o zaliczeniu tekstu do liryki religijnej. Upragnionym rodzajem „samotności” podmiotu lirycznego jest stan, gdy przestaje istnieć, gdy wyrzeka się swego człowieczeństwa, gdy rezygnuje z możliwości mówienia i wyrażania czegokolwiek. Tylko wtedy „mówi” przez niego Bóg, co możemy rozumieć jako stan najbliższy tajemnicy wszechświata, jako czas spędzony na obcowaniu z Absolutem.
Ową „samotność prawdziwą” można odczytywać podobnie, jak w innym wierszu Twardowskiego - „przezroczystość”. W obu utworach dominuje pragnienie osiągnięcia stanu zjednoczenia z Bogiem, emanuje z nich głębia autentycznego, religijnego przeżycia.
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies