Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Współczesność
„Czegoż ty jeszcze? W mrozie
świat jest jak z trocin sypki.
Oczu stężały orzech.
To śnieg, to nie serce tak skrzypi”.
Podmiot niecierpliwi się, jego retoryczne pytanie jest wyrazem protestu przeciwko zastanej wojennej rzeczywistości. Nie może zrozumieć, że wraz z wybuchem wojny nagle wszystkie wartości uległy przewartościowaniu, prawa natury zmieniły swój odwieczny bieg, a to, co kiedyś było odgłosem bijącego serca, teraz jest dźwiękiem skrzypiącego śniegu. Z dnia na dzień wraz z rówieśnikami z młodych ludzi stali się pokoleniem przegranym, straconym, stojącym nad własnym grobem.
Kolejna część jest tragiczną syntezą wojny, na której ludzie tracą swoje indywidualne cechy. Stają się jedną masą:
„Każdy – kolumną jesteś,
na grobie pieśni własnych
zamarzły (…)”.
Żołnierze często pragnęli sławy i poklasku, a czekały ich jedynie żałobne pieśni przy zamarzniętych grobach.
Wiersz kończy się próbą rozstrzygnięcia, czy z nieba spadają zimne jak lód płatki śniegu („soli kulki”), czy może twarz żołnierza jest raniona zamarzającymi łzami („Czy łzy w krzemień twarzy tak wrosły?”).
Przyglądając się każdego dnia dramatycznej rzeczywistość, podmiot próbuje ukryć swój ból, strach, żal i rozpacz. Pragnie zachować męstwo do końca, dlatego na twarz zdradzającą młodzieńczą obawę o swoje życie, o życie najbliższych i o przyszłość, nakłada szczelną maskę dzielnego powstańca. Czasami tylko zdarza mu się zdradzić swoje prawdziwe uczucia, tak jak w zamykającym wiersz pytaniu:
„Czy ziemia tak bólem dojrzewa,
jakeśmy w czasie dorośli?”.
Baczyński w tym utworze snuje niezwykle pesymistyczną wizję swego pokolenia, czyli pokolenia czasu II wojny światowej, dotkniętego przez przedwczesne, przymusowe dojrzewanie, doświadczonego cierpieniem i okrucieństwem, napiętnowanego przeczuciem nieuchronności własnej śmierci. Zamiast dojrzeć po podejmowania życiowych decyzji, dotyczących wyboru kierunku studiów czy miejsca pracy, oni dorośli „do trumny”, do śmierci, która czyha na nich na każdym kroku, w każdej minucie:
„Tak się dorasta do trumny,
Jakeśmy w czasie dorośli”.
Cały tekst jest utrzymany w surowym tonie. Ciężko odnaleźć w nim wyszukane i wielopiętrowe metafory (mamy tylko obrazowe: „struny z cienkiego krzyku roślin”, „rzeki ognia ścięte krą purpurową”) czy rozbudowane porównania („sen jak pochodnia”). Prócz wspomnianych już obrazowych przenośni Baczyński użył kilku pytań retorycznych („to soli kulki z nieba?”, „czegoż to jeszcze?”) oraz słów kluczy, zamykających utwór w klamrę kompozycyjną: Pokolenie (Do palców przymarzły struny...) - analiza i interpretacja
„Czegoż ty jeszcze? W mrozie
świat jest jak z trocin sypki.
Oczu stężały orzech.
To śnieg, to nie serce tak skrzypi”.
Podmiot niecierpliwi się, jego retoryczne pytanie jest wyrazem protestu przeciwko zastanej wojennej rzeczywistości. Nie może zrozumieć, że wraz z wybuchem wojny nagle wszystkie wartości uległy przewartościowaniu, prawa natury zmieniły swój odwieczny bieg, a to, co kiedyś było odgłosem bijącego serca, teraz jest dźwiękiem skrzypiącego śniegu. Z dnia na dzień wraz z rówieśnikami z młodych ludzi stali się pokoleniem przegranym, straconym, stojącym nad własnym grobem.
Kolejna część jest tragiczną syntezą wojny, na której ludzie tracą swoje indywidualne cechy. Stają się jedną masą:
„Każdy – kolumną jesteś,
na grobie pieśni własnych
zamarzły (…)”.
Żołnierze często pragnęli sławy i poklasku, a czekały ich jedynie żałobne pieśni przy zamarzniętych grobach.
Wiersz kończy się próbą rozstrzygnięcia, czy z nieba spadają zimne jak lód płatki śniegu („soli kulki”), czy może twarz żołnierza jest raniona zamarzającymi łzami („Czy łzy w krzemień twarzy tak wrosły?”).
Przyglądając się każdego dnia dramatycznej rzeczywistość, podmiot próbuje ukryć swój ból, strach, żal i rozpacz. Pragnie zachować męstwo do końca, dlatego na twarz zdradzającą młodzieńczą obawę o swoje życie, o życie najbliższych i o przyszłość, nakłada szczelną maskę dzielnego powstańca. Czasami tylko zdarza mu się zdradzić swoje prawdziwe uczucia, tak jak w zamykającym wiersz pytaniu:
„Czy ziemia tak bólem dojrzewa,
jakeśmy w czasie dorośli?”.
Baczyński w tym utworze snuje niezwykle pesymistyczną wizję swego pokolenia, czyli pokolenia czasu II wojny światowej, dotkniętego przez przedwczesne, przymusowe dojrzewanie, doświadczonego cierpieniem i okrucieństwem, napiętnowanego przeczuciem nieuchronności własnej śmierci. Zamiast dojrzeć po podejmowania życiowych decyzji, dotyczących wyboru kierunku studiów czy miejsca pracy, oni dorośli „do trumny”, do śmierci, która czyha na nich na każdym kroku, w każdej minucie:
„Tak się dorasta do trumny,
Jakeśmy w czasie dorośli”.
„Tak się dorasta do trumny, jakeśmy w czasie dorośli,
(…)
Czy ziemia tak bólem dojrzewa, jakeśmy w czasie dorośli?”
Istotne jest, że o ile w pierwszej strofie zdanie to zostało postawione w formie oznajmującej, to już w ostatniej jest pytaniem retorycznym. Interpunkcyjne rozróżnienie formalne wpływa również na końcową interpretację, z której wyłania się kwestia możliwości dorośnięcia do śmierci, widoku martwych ciał i świadomości, że oto nasze wszystkie plany legły w gruzach.
Wyrazem szczegółowego przemyślenia kompozycji jest także rozbudowana warstwa kolorystyczna, niosąca za sobą ukryte znaczenia. Aby podkreślić atmosferę wojennej pożogi, przepełnioną krwią, smutkiem i cierpieniem, poeta podkreślił to kolorami: „rzeki ognia”, „krą purpurową”, „sen jak pochodnia”. Podobną funkcję, uwypuklającą fizyczne i psychiczne umieranie pokolenia Kolumbów pełni wprowadzenie pory zimowej jako tła do opisywanych wydarzeń.
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies