Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Współczesność
szkice „Wizerunki spoÅ‚eczeÅ„stwa warszawskiego” (1844) Józefa Symeona Boguckiego;
praca „StarożytnoÅ›ci warszawskie” (1848/1858) Aleksandra Wejnerta;
szkice „Tadeusz Bezimienny” (1850) Józefa Korzeniowskiego;
szkice „Lichwiarze” (1855) WacÅ‚awa Szymanowskiego;
wiersz „Fortepian Chopina” (1863/64) Kamila Cypriana Norwida:
„Oto patrz – Fryd[e]ryku!… to – Warszawa:
Pod rozpłomienioną gwiazdą
Taka jaskrawa – –
– Patrz, organy u Fary; patrz! Twoje gniazdo –
Owdzie – patrycjalne domy stare
Jak P o s p o l i t a - r z e c z,
Bruki placów głuche i szare
I Zygmuntowy w chmurze miecz”;
powieść „Ogniem i mieczem” (1884) Henryka Sienkiewicza:
„- Prawie tygodnia nie ma - mówiÅ‚ pan Grodzicki - bez jakowegoÅ› alarmu, bo Tatarzy jak wilki stadami czÄ™sto po kilka tysiÄ™cy tu siÄ™ włóczÄ…, których z dziaÅ‚ strychujemy jak można, a czÄ™stokroć tabuny dzikich koni straże biorÄ… za Tatarów.
- I nie przykrzy siÄ™ waszmoÅ›ci siedzieć na takim bezludziu? — pytaÅ‚ pan Skrzetuski.
- Choćby mi też na pokojach królewskich miejsce dano, to bym tu wolaÅ‚. WiÄ™cej ja stÄ…d Å›wiata widzÄ™ niżeli król ze swego okna w Warszawie” (tom pierwszy);
powieść „Na warszawskim bruku” (1886) Adolfa DygasiÅ„skiego;
powieść „Potop” (1886) Henryka Sienkiewicza:
„I radość biÅ‚a od caÅ‚ej osoby książęcej, twarz staÅ‚a siÄ™ w jednej chwili jakby mÅ‚odszÄ…, oczy nabraÅ‚y blasku; drżącymi ze szczęścia rÄ™koma rozerwaÅ‚ pieczęć ostatniego listu, spojrzaÅ‚, rozpromieniÅ‚ siÄ™ caÅ‚y jak sÅ‚oÅ„ce i krzyknÄ…Å‚:
— Warszawa wziÄ™ta!… Niech żyje Karol Gustaw!
Tu dopiero spostrzegÅ‚, że wrażenie, jakie owe wiadomoÅ›ci wywierajÄ… na obecnych, jest zupeÅ‚nie inne od tego, jakiego sam doznawaÅ‚. Wszyscy bowiem siedzieli w milczeniu, spoglÄ…dajÄ…c niepewnym wzrokiem przed siebie. Niektórzy marszczyli brwi, inni pozakrywali twarze rÄ™koma. Nawet dworacy hetmaÅ„scy, nawet ludzie sÅ‚abego ducha nie Å›mieli naÅ›ladować radoÅ›ci książęcej na wieść, że Warszawa wziÄ™ta, że Kraków upaść musi i że województwa jedno po drugim odstÄ™pujÄ… prawego pana i poddajÄ… siÄ™ nieprzyjacielowi”;
W Warszawie - geneza
Autor: Karolina Marlêga„Oto patrz – Fryd[e]ryku!… to – Warszawa:
Pod rozpłomienioną gwiazdą
Taka jaskrawa – –
– Patrz, organy u Fary; patrz! Twoje gniazdo –
Owdzie – patrycjalne domy stare
Jak P o s p o l i t a - r z e c z,
Bruki placów głuche i szare
I Zygmuntowy w chmurze miecz”;
„- Prawie tygodnia nie ma - mówiÅ‚ pan Grodzicki - bez jakowegoÅ› alarmu, bo Tatarzy jak wilki stadami czÄ™sto po kilka tysiÄ™cy tu siÄ™ włóczÄ…, których z dziaÅ‚ strychujemy jak można, a czÄ™stokroć tabuny dzikich koni straże biorÄ… za Tatarów.
- I nie przykrzy siÄ™ waszmoÅ›ci siedzieć na takim bezludziu? — pytaÅ‚ pan Skrzetuski.
- Choćby mi też na pokojach królewskich miejsce dano, to bym tu wolaÅ‚. WiÄ™cej ja stÄ…d Å›wiata widzÄ™ niżeli król ze swego okna w Warszawie” (tom pierwszy);
„I radość biÅ‚a od caÅ‚ej osoby książęcej, twarz staÅ‚a siÄ™ w jednej chwili jakby mÅ‚odszÄ…, oczy nabraÅ‚y blasku; drżącymi ze szczęścia rÄ™koma rozerwaÅ‚ pieczęć ostatniego listu, spojrzaÅ‚, rozpromieniÅ‚ siÄ™ caÅ‚y jak sÅ‚oÅ„ce i krzyknÄ…Å‚:
— Warszawa wziÄ™ta!… Niech żyje Karol Gustaw!
Tu dopiero spostrzegÅ‚, że wrażenie, jakie owe wiadomoÅ›ci wywierajÄ… na obecnych, jest zupeÅ‚nie inne od tego, jakiego sam doznawaÅ‚. Wszyscy bowiem siedzieli w milczeniu, spoglÄ…dajÄ…c niepewnym wzrokiem przed siebie. Niektórzy marszczyli brwi, inni pozakrywali twarze rÄ™koma. Nawet dworacy hetmaÅ„scy, nawet ludzie sÅ‚abego ducha nie Å›mieli naÅ›ladować radoÅ›ci książęcej na wieść, że Warszawa wziÄ™ta, że Kraków upaść musi i że województwa jedno po drugim odstÄ™pujÄ… prawego pana i poddajÄ… siÄ™ nieprzyjacielowi”;
„PrzyjechaÅ‚ jednak dość wczeÅ›nie. Posłów i postronnych zjazd byÅ‚ tak wielki, że gospody ni w samej Warszawie, ni na Pradze, ni nawet za miastem wcale nie można byÅ‚o dostać; trudno siÄ™ byÅ‚o też do kogo zaprosić, bo w jednej izbie po trzech i czterech siÄ™ mieÅ›ciÅ‚o. PierwszÄ… noc przepÄ™dziÅ‚ pan ZagÅ‚oba w handlu u Fukiera i zeszÅ‚a jakoÅ› dość gÅ‚adko; ale nazajutrz, wytrzeźwiawszy na swym wasÄ…gu, sam dobrze nie wiedziaÅ‚, co ma czynić.
— Boże! Boże! — mówiÅ‚ wpadÅ‚szy w zÅ‚y humor i rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ po Krakowskim PrzedmieÅ›ciu, które wÅ‚aÅ›nie przejeżdżaÅ‚ — oto Bernardyni, a oto ruina paÅ‚acu Kazanowskich! NiewdziÄ™czne miasto! WÅ‚asnÄ… krwiÄ… i trudem musiaÅ‚em je nieprzyjacielowi wydzierać, a teraz mi kÄ…ta dla siwej gÅ‚owy żaÅ‚uje.
Miasto wszelako nie żaÅ‚owaÅ‚o wcale kÄ…ta dla siwej gÅ‚owy, tylko go po prostu nie miaÅ‚o”;
„ZatrzymaÅ‚ siÄ™ w poÅ‚owie drogi i patrzyÅ‚ na ciÄ…gnÄ…cÄ… siÄ™ u jego stóp dzielnicÄ™ miÄ™dzy Nowym Zjazdem i TamkÄ…. UderzyÅ‚o go podobieÅ„stwo do drabiny, której jeden bok stanowi ulica Dobra, drugi — linia od Garbarskiej do Topieli, a kilkanaÅ›cie uliczek poprzecznych formujÄ… jakby szczeble” (tom pierwszy);
„WkoÅ‚o obszedÅ‚ gmach myÅ›lÄ…c o Warszawie. Z jakim trudem dźwigajÄ… siÄ™ tamtejsze budowle nieduże, nietrwaÅ‚e i pÅ‚askie, gdy tu siÅ‚a ludzka, jakby dla rozrywki, wznosi olbrzymy i tak dalece jest niewyczerpana pracÄ…, że jeszcze zalewa je ozdobami” (tom drugi);
strona: 1 2 3 4 5
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies