Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Współczesność
Okazuje siÄ™, że poeta „wynurzy siÄ™” z „odmÄ™tu historii” i pewnego dnia szepnie adresatce słów podmiotu „no patrz”. Jego czoÅ‚o pokryje siÄ™ smutkiem i wspomnieniem „dalekich lat glorii”, a jego rozmówczyni nie bÄ™dzie wiedziaÅ‚a, „czy Å›piewa tak walc, czy twój pÅ‚acz”.
Aby w pełni zrozumieć położenie i motywację poety, adresatka słów podmiotu powinna skorzystać z jego rady:
„StaÅ„ tutaj przy oknie i uchyl zasÅ‚ony,
W olśnieniu, widzeniu, na obcy spójrz świat.
Walc pełza tu liśćmi złotymi stłumiony
I w szyby zamieciÄ… zimowy dmie wiatr”.
Gdy tylko uchyli zasÅ‚ony znanego sobie Å›wiata, jeÅ›li tylko skupi siÄ™ przez chwilÄ™ i „w olÅ›nieniu, widzeniu” otworzy serce – wówczas pozna obcy „Å›wiat”, gdzie walc jest taÅ„cem nie zamożnych ludzi, lecz przyrody.
Poznawanie nowej rzeczywistości obejmie także pozazmysłowe doznania:
„Lodowe pole w brzasku żółtej zorzy
W nagle rozdartej nocy siÄ™ otworzy,
Tłumy biegnące wśród śmiertelnej wrzawy,
Której nie sÅ‚yszysz, odgadujesz z ust”.
Adresatka słów podmiotu bÄ™dzie potrafiÅ‚a ludzkie zamiary i motywacje „odgadywać z ust”, czyli z mimiki i gestów, a nie tylko z dźwiÄ™ków uÅ‚ożonych w sÅ‚owa.
Następne dwie zwrotki są katastroficzną wizją zagłady ludzkości i świata, gdy morderstwa staną się codziennością, krew zaleje ziemię, wypełnioną martwymi ciałami (zwrotki te można odczytywać jako poetyckie nawiązanie do stalinowskiego reżimu):
„Do granic nieba siÄ™gajÄ…ce pole
Wre morderstwami, krew śniegi rumieni,
Na ciała skrzepłe w spokoju kamieni
Dymiące słońce rzuca ranny kurz.
Jest rzeka na wpół lodami przykryta
I niewolnicze na brzegach pochody,
Nad sinÄ… chmurÄ™, ponad czarne wody
W czerwonym sÅ‚oÅ„cu, bÅ‚ysk bata”.
Brzegiem po części pokrytej lodem rzeki bÄ™dÄ… podążaÅ‚y „niewolnicze pochody”, popÄ™dzane bÅ‚yszczÄ…cym na sÅ‚oÅ„cu skórzanym batem. Obraz więźniów, pracujÄ…cych na Å›nieżnej, w niektórych miejscach zbroczonej krwiÄ… poÅ‚aci nasuwa jasne skojarzenie – to Polacy zesÅ‚ani na SyberiÄ™ i wiÄ™zieni w przymusowych obozach pracy:
„Tam, w tym pochodzie, w milczÄ…cym szeregu,
Patrz, to twój syn. Policzek przecięty
Krwawi, on idzie, małpio uśmiechnięty,
Krzycz! W niewolnictwie szczęśliwy”.
W takim pochodzie zÅ‚ożonym z podążajÄ…cych w caÅ‚kowitym milczeniu ludzi adresatka słów podmiotu odnajdzie swojego syna. Choć z jego przeciÄ™tego policzka bÄ™dzie spÅ‚ywaÅ‚a krew, on bÄ™dzie szedÅ‚ „maÅ‚pio uÅ›miechniÄ™ty” – oto istota mechanizmu zniewolenie przez ustrój totalitarny, mimo ciosu batem na twarzy czÅ‚owieka pojawia siÄ™ „maÅ‚pi uÅ›miech”. Walc - interpretacja
Autor: Karolina MarlêgaOkazuje siÄ™, że poeta „wynurzy siÄ™” z „odmÄ™tu historii” i pewnego dnia szepnie adresatce słów podmiotu „no patrz”. Jego czoÅ‚o pokryje siÄ™ smutkiem i wspomnieniem „dalekich lat glorii”, a jego rozmówczyni nie bÄ™dzie wiedziaÅ‚a, „czy Å›piewa tak walc, czy twój pÅ‚acz”.
Aby w pełni zrozumieć położenie i motywację poety, adresatka słów podmiotu powinna skorzystać z jego rady:
„StaÅ„ tutaj przy oknie i uchyl zasÅ‚ony,
W olśnieniu, widzeniu, na obcy spójrz świat.
Walc pełza tu liśćmi złotymi stłumiony
I w szyby zamieciÄ… zimowy dmie wiatr”.
Gdy tylko uchyli zasÅ‚ony znanego sobie Å›wiata, jeÅ›li tylko skupi siÄ™ przez chwilÄ™ i „w olÅ›nieniu, widzeniu” otworzy serce – wówczas pozna obcy „Å›wiat”, gdzie walc jest taÅ„cem nie zamożnych ludzi, lecz przyrody.
Poznawanie nowej rzeczywistości obejmie także pozazmysłowe doznania:
„Lodowe pole w brzasku żółtej zorzy
W nagle rozdartej nocy siÄ™ otworzy,
Tłumy biegnące wśród śmiertelnej wrzawy,
Której nie sÅ‚yszysz, odgadujesz z ust”.
Adresatka słów podmiotu bÄ™dzie potrafiÅ‚a ludzkie zamiary i motywacje „odgadywać z ust”, czyli z mimiki i gestów, a nie tylko z dźwiÄ™ków uÅ‚ożonych w sÅ‚owa.
Następne dwie zwrotki są katastroficzną wizją zagłady ludzkości i świata, gdy morderstwa staną się codziennością, krew zaleje ziemię, wypełnioną martwymi ciałami (zwrotki te można odczytywać jako poetyckie nawiązanie do stalinowskiego reżimu):
„Do granic nieba siÄ™gajÄ…ce pole
Wre morderstwami, krew śniegi rumieni,
Na ciała skrzepłe w spokoju kamieni
Dymiące słońce rzuca ranny kurz.
Jest rzeka na wpół lodami przykryta
I niewolnicze na brzegach pochody,
Nad sinÄ… chmurÄ™, ponad czarne wody
W czerwonym sÅ‚oÅ„cu, bÅ‚ysk bata”.
Brzegiem po części pokrytej lodem rzeki bÄ™dÄ… podążaÅ‚y „niewolnicze pochody”, popÄ™dzane bÅ‚yszczÄ…cym na sÅ‚oÅ„cu skórzanym batem. Obraz więźniów, pracujÄ…cych na Å›nieżnej, w niektórych miejscach zbroczonej krwiÄ… poÅ‚aci nasuwa jasne skojarzenie – to Polacy zesÅ‚ani na SyberiÄ™ i wiÄ™zieni w przymusowych obozach pracy:
„Tam, w tym pochodzie, w milczÄ…cym szeregu,
Patrz, to twój syn. Policzek przecięty
Krwawi, on idzie, małpio uśmiechnięty,
Krzycz! W niewolnictwie szczęśliwy”.
Podmiot nakazuje kobiecie, by krzyczała, ponieważ jest to ostatni moment by zawrócić dziecko z drogi szczęścia w niewoli, będącej ostatnim etapem w procesie zapomnienia. Jeśli go nie zawoła, on przejdzie na drugą stronę i takie pojęcia jak zdrowie psychiczne czy świadome postrzeganie przestaną mieć dla niego znaczenie. Winne tym zmianom jest cierpienie, któremu został poddany ponad swoje siły:
„Rozumiesz. Jest taka cierpienia granica,
Za którą się uśmiech pogodny zaczyna,
I mija tak człowiek, i już zapomina,
O co miaÅ‚ walczyć i po co”.
Okaleczony syn zapomni o wszystkim, czego doświadczył w życiu i zacznie powoli umierać:
„Jest takie olÅ›nienie w bydlÄ™cym spokoju,
Gdy patrzy na chmury i gwiazdy, i zorze,
Choć inni umarli, on umrzeć nie może
I wtedy powoli umiera”.
Ostatnie dwie strofy są postawione w sprzeczności do wszystkich poprzednich. Nagle podmiot liryczny zaprzecza, jakoby istniała inna rzeczywistość prócz tej znanej z balowej sali, gdzie rozbrzmiewa walc:
strona: 1 2 3
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies